Wpis z mikrobloga

1165135 - 219 - 33 - 19 - 21 - 19 - 23 - 19 - 22 - 19 - 22 = 1164719

Nowy weekend tuż tuż, a ja jeszcze mam zaległe dystanse z ubiegłego ;)

Większość to dojazdy do pracy. Dwusetka to wyjazd do Gołuchowa na spotkanie kulinarno slajdowe ludzi z forum.

Ciężki to był wyjazd. Dzień wcześniej czułem już, że organizm z czymś walczy. Postanowiłem jednak spróbować to "wyjeździć".

Rano za oknem w miarę, choć temperatura niska. Wiatr silny, lecz wg prognoz ma być z kierunku zachodniego, więc powinien atakować z boku.

Gdy już miałem wychodzić, to kątem okaz zauważam, że jest biało. No to sie przebieram w bardziej "pancerne" ciuchy ;)

Za Piekarami atak śniegu (jak na zdjęciu). Momentami nie dało się jechać, bo nic nie widziałem. Na szczęście w miarę szybko przeszło, jednak drogi zmoczone konkretnie. Przed Kaletami pierwsze promienie słońca. Widząc alternatywną boczną, leśną drogę przypruszoną śniegiem, moja turystyczna każe odbić i pooddychać lasem.
Jedzie się bardzo przyjemnie, choć droga jest dziurawa i prędkość jazdy dobrze poniżej 20 km/h. Nie wiem jeszcze, że tego dnia będzie to częsty widok na liczniku.

Za Lublińcem wyjeżdżam w bardziej odsłonięte tereny. Tu wiatr pokazuje swoją moc. Niestety wieje od północnego zachodu, więc najczęściej jadę centralnie czołowo. Prędkości powyżej 20km/h to rzadkość na liczniku. Takie warunki osłabiły mocno organizm, który szybko poddał się napierającej infekcji. Przed Wieluniem zatrzymuję się w przydrożnym barze. Jestem mega wypompowany, a mięśnie bolą jak w czasach gdy zaczynałem przygodę z rowerem. Siedzę przy stole i rozmyślam. Perspektywa jest kiepska, bo przede mną jeszcze 100 km w tym samym kierunku. Poważnie rozważam odwrót, bo w tym teppie zajadę na miejsce bardzo późno, więc większość pokazów slajdów mnie ominie ;)
Mimo wszystko postanawiam jeszcze spróbować, bo ból jakby mniejszy. Na szczęście po zachodzie słońca wiatr trochę cichnie jedzie się lepiej. Około 30 km przed Kaliszem, podczas postoju pod sklepem dzwoni do mnie jeden z uczestników i proponuje że mnie zabierze z trasy busem, bo przecież ominie mnie część towarzyska spotkania ;)
Zgadzam się, jednak postanawiam jeszcze dociągnąć do Kalisza, gdzie z ulgą wsiadam do auta. Pomimo że do celu pozostało zaledwie 18 km, to nie żałuję tej decyzji. Zawsze to godzina zaoszczędzona, a po ciemku tłuc się krajówką to żadna przyjemność.

Na miejscu miłe przywitanie ciepłą zupą. Niestety po prysznicu i ochłonięciu czuję, że infekcja rozgościła się w najlepsze w moim organizmie. Udaje mi się obejrzeć 2 pokazy slajdów z opowieściami i zmęczony postanawiam udać się do łóżka.

W niedzielę przed południem żegnam się i robię rundę wokół zamku w Gołuchowie. Udaje mi sie też wślizgnąć na dziedziniec. Obieram kierunek na Ostrów Wlkp. jednak czołowy wiatr skutecznie spycha mnie do Kalisza, skąd wracam pociągiem. A w zasadzie pięcioma, bo miałem jedyne 4 przesiadki :D Jechało się kiepsko - cały czas woda z nosa, gorączka i dreszcze.

Ale się rozpisałem. A miałem napisać 2 zdania i na szybko dodać km tylko :D

Strava i kilka zdjęć: https://www.strava.com/activities/879500376

W tym tygodniu to już 612km!
#rowerowyrownik #ruszkatowice #100km #200km
Pobierz byczys - 1165135 - 219 - 33 - 19 - 21 - 19 - 23 - 19 - 22 - 19 - 22 = 1164719

Nowy w...
źródło: comment_TMSnfZ8NjeuszzmUEWp4rH7rHoZ3Gd7N.jpg
  • 2