Wpis z mikrobloga

Fakty i mity o szachach

Mam zamiar stworzyć krótką serię na temat przedstawiony wyżej. Na wykopie i ogólnie na świecie o szachach mówi się dużo, sporo ludzi gra, są obecne w popkulturze, książkach, filmach, jest to ogólnie calkiem popularny sport. Narosło też wokół niego kilka legend i mitów, wywodzących się czasem po prostu z nieznajomości realiów, lub też nieco błędnego ich rozumienia.

Zacznę od jednego, bardzo popularnego stwierdznia, że kluczowe w szachach jest to, kto umie dalej policzyć warianty.


Zacznijmy od teorii. I to nawet teorii matematyki, nie szachów. W matematyce w teorii grafów słowem arność określa się liczbę dzieci wywodzących się z korzenia drzewa. Choć partie szachowe nie są do końca drzewami (bo często możliwe są dwie kolejności posunięc prowadzących do tej samej pozycji), to da nam to dobre wyobrażenie na przestrzeń, w jakiej się obracamy. Szacuje się, że średnio w pozycji jedna strona ma możliwych do wykonania ok 30 posunięc. Licząc już z opowiedzami przeciwnika mamy 30x30. Czyli jeśli byśmy nie brali pod uwagę powtarzania pozycji i uznali że 30 to liczba możlwiości, to aby policzyć 5 półruchów wprzód, daje nam to 30^5 opcji. Daje nam to 24 miliony kombinacji. Nawet jeśli 99% z nich się powtarza, to mamy wciąż 240 tysięcy.
Aby podejść do tego realnie musimy jednak wziąć pod uwagę, że sporo z tych 30 ruchów można od razu odrzucić. Tutaj ciężko oszacować, bo są pozycje gdzie jest tylko jeden sensowny ruch, są takie że jest ich kilka. Załóżmy, że średnią jest 4 sensowne ruchy - wówczas aby policzyć 5 półruchów mamy tylko 1000 kombinacji, czyli w praktyce po odrzuceniu duplikatów pewnie tylko kilkadziesiąt. Więc to już człowiek jest w stanie ogarnąć. Tyle że jak chcemy spojrzeć na 9 półruchów to już robi się mniej ciekawie, bo kombinacji jest ćwierć miliona, powtórzeń już nie tak dużo, bo wchodzimy głęboko w drzewo obliczeń i ogólnie możliwości są setki, a czas na zegarze upływa. Nie mówiąc już o tym, że nasza selekcja posunięć do rozpatrywania może być na samym początku błędna, co powoduje że dotychaczasowy wysiłek to trud skończony.

A teraz jak to jest w praktyce. W przypadku większości partii zawodnicy nie budują sobie tylko i wyłącznie cały czas drzewa wariantów. W czasie partii jest kilka punktów kluczowych, gdzie trzeba się zebrać i policzyć ten szajs. Ale w pozostałych przypadkach raczej nie liczy się aż tak wariantów, a bardziej zastanawia się nad dłuższymi i krótszymi planami, nad pozycją figur, słabościami w pozycji swojej i rywala - takie bardziej ogólne rozważania i szukanie słabych punktów niż rozpatrywanie bardzo głębokich wariantów. Warianty w końcu są tylko celem do osiągnięcia środków, operacją taktyczną na linii ognia, podczas gdy wojny wygrywają generałowie za biurkami.

Tyle że jest jedno ale. Są partie, które mocno wyłamują się od tego reguły. Dajmy na przykład partię Kasparowa z Topałowem z roku 1999

www.chessgames.com/perl/chessgame?gid=1011478

Do 24 posunięcia białych można było jeszcze nie aż tak bardzo skupiać się na wariantach, ale później to jest walka na noże, gdzie jeden najmniejszy błąd może kosztować porażkę. Tutaj jest przykładowa analiza tej partii:

https://gameknot.com/annotation.pl/tournament-in-wijk-aan-zee-annotated-by-g-kasparov?gm=216

Dokładne przeanalizowanie tej partii to było zadanie na dni, a zawodnicy musieli sobie radzić jeszcze przy ograniczonym czasie. To jest ten przykład, gdzie trzeba usiąść na dupie, włączyć procesor w swojej głowie na najwyższe obroty i liczyć warianty jak szalony. I wtedy ten, kto ma lepszego procka ma większe szanse wygrać.

#szachy
  • 9
@Kiszka_94 kolega @Ragnarokk napisał że zamierza stworzyć na ten temat serię a nie że w tym wpisie wymienił je wszystkie więc chyba sie niepotrzebne czepiasz. Co do niespójności i nieprzemyślenia reszty to mam zupełnie odmienne odczucia. Intencja autora bardzo fajna więc jak krytyka to może choć konstruktywna?