Wpis z mikrobloga

#opowiescizpsychiatryka #dopalacze

Napisałem ostatnio na wesoło o tym, że mam wrażenie, że wśród pacjentów na oddziale funkcjonują wykopowe sformułowania, teraz bardziej na poważnie:

Dzisiaj pacjent z psychozą, wyindukowaną wielokrotnym stosowaniem różnych rodzajów "dopalaczy", w napadzie agresji pogryzł swojego lekarza prowadzącego do krwi. Pogryziony będzie musiał przez miesiąc przyjmować 3 leki antyretrowirusowe o poważnych działaniach ubocznych, celem profilaktyki poekspozycyjnej anty-HIV. Rany po ugryzieniach zwierząt, a co za tym idzie ludzi, goją się źle - bogata flora bakteryjna jamy ustnej (w tym beztlenowce).

Słowo do fanów #narkotykizawszespoko Pacjentów po dopalaczach jest sporo. Niestety to, co zażywacie nie ma zwykle składu na opakowaniu, a jeśli są to dopalacze, to zwykle nie wykrywają ich badania laboratoryjne. Przy braku wiedzy o tym, jaką substancją zatruł się pacjent, nie może być mowy o leczeniu przyczynowym zatrucia. Zastanówcie się czy warto (ʘʘ)
  • 15
@2ndEarlOfRochester: dodam też, że w wywiadzie u osób z psychozą czy innymi stanami urojeniowymi zawsze pyta się o przyjmowanie substancji psychoaktywnych i dopalaczy, bo mogą być one efektem "zjazdu" po tych substancjach. to tak nawiasem w ramach potwierdzenia tego, co piszesz.