Wpis z mikrobloga

"If you didn’t make mistakes you wouldn't get far"

Cytuję teraz Mac Millera. To jest naprawdę ciekawy cytat, bo jest prawdziwy i trochę ma odbicie w moim życiu.
Popełniam błędy. Bo kto nie popełnia? Słucham słów krytyki i żyję swoim życiem.

Przede wszystkim próbuję nowych rzeczy. I się nie boję.

Niektórzy mają naprawdę dziwne postrzeganie świata w kontekście tego: "To się nie opłaca".
"Po co to robisz jak nigdy z tego nie będziesz mieć pieniędzy...".

Bo to lubię. I wiecie czemu sobie daję ze wszystkim radę? Bo unikam używek.
Już widziałem moich znajomych, bądź nawet starszych/młodzych wiekiem co stoczyli się przez alkoholu bądź inne świństwo.To chyba jest powód dlaczego przy osobach uzależnionych jest tak mało motywacji do czegokolwiek.
Więc jeżeli nie macie motywacji robić czegokolwiek, to pomyślcie czy nie macie problemu.

Moją jedyną używką jest Kofeina. Zacząłem... i w sumie próbowałem przestać wielokrotnie, ale potem ktoś cię zaprasza na kawę, daje przypadkiem do ciasta kawę i ciężko odmówić, aż w końcu zdałem sobie sprawę, że to nie jest aż taki duży problem.

Zbaczam z tematu.

Odnośnie strachu i próbowania nowych rzeczy. Czy boicie się zagadać do nieznajomej dziewczyny w pociągu?
Też się bałem. Było to jakieś kilka lat temu, gdy przyjechałem do Niemiec. Akurat jechałem na uniwersytet pociągiem i zawsze spotykałem tą jedną rudowłosą dziewczynę. Aż w końcu postanowiłem do niej zagadać i powiedzieć, że często widzę jak jeździ tym samym pociągiem. I czy się coś stało? Zupełnie nie. Znalazłem znajomą do codziennych wspólnych rozmów.

Nie muszę chyba mówić, że trafiły się też porażki? :)
To było jeszcze z czasów jak byłem nowy w Niemczech i nie miałem znajomych, więc jakoś ten kontakt z ludźmi próbowałem podłapać. Teraz tego problemu nie mam. Często pierwszy zagaduje i się przedstawiam.
I to jest ciekawe... bo ja w Polsce byłem strasznie typem samotnika. Taki co miał kilkoro znajomych a na imprezy nigdy nie chodził. I nawet ostatnio na jednej imprezie prowadziłem na ten temat dyskusję z taką jedną dziewczyną. Jej zdaniem to, że byłem kiedyś typem samotnika było spowodowane tym, że nie byłem wystarczająco interesujący. I że mój akcent i sposób bycia jest... ciekawy, taki co przykuwa uwagę i człowiek jest ciekawy dowiedzieć się więcej.

Ale tak nie jest. Jak jeszcze mieszkałem w Polsce miałem nadwagę, długie włosy i generalnie słabo o siebie dbałem pod względem wysiłku fizycznego, czy ubioru. Więc to raczej taka kumulacja #przegryw

Ale da się z tego wyjść. Nie wiem jak sam to zrobiłem. Ograniczyłem gry? Zacząłem więcej o siebie dbać?
Chyba wiele czynników na to się skumulowało. Bo nie ma jednej drogi aby się ogarnąć. Bo każdy z nas żyje w innym mieście, ma inne aspiracje, innych ludzi którzy go otaczają i inne możliwości.

Ale potem to jest taki efekt kuli śnieżnej. Zaczyna coś wychodzić. Podbija wam się samoocena. Potem znowu sukces. W międzyczasie kilka porażek. Ponownie sukces. I po niektórych sukcesach porażki tak mocno nie sprawiają problemu.

Po prostu wtedy człowiek wlicza porażkę do gry. To tak jak granie w Dark Souls. Nie oczekujemy od siebie, że przejdziemy poziom za pierwszym razem. Wiemy, że może to trochę potrwać. I wielokrotnie staniemy przed szeregiem problemów i będziemy musieli coś zaczynać od nowa..., ale w końcu kiedyś się udaje. Nie dzisiaj. Nie jutro. Ale w przyszłości na pewno.

Ale trzeba sobie postawić cele.

Nie chcę dzielić się swoimi celami na przyszłość, ale powiem co mi się już udało.
-Nauczyć się grać na gitarze i grać w zespole.
Pamiętam, że jak zaczynałem to nie mogłem złapać chwytu F-Dur. Potem nie mogłem zagrać Master of Puppets Metalliki, albo Snow (Hey Oh) Red Hot Chili Peppers. Najlepsze jest to, że F-Dur dałem radę złapać po tych 2 miesiącach. A Master of Puppets po 2 latach nie potrafiłem poprawnie zagrać. Ale wiecie co? Nie poddałem się. Pamiętam jak miałem okres, gdzie powiedziałem sobie, że każdego dnia przerobię przez okres 1 godziny jeden album Metalliki.
Najwięcej grałem ten z 2008 roku ;) Teraz te kilka lat później nie słucham już Metalliki tyle co wcześniej. Więcej Jazzu i Chillowej muzyki, ale jednak. Ćwiczyłem w tamtym okresie bardzo dużo.

Kilka dni temu spróbowałem zagrać Master of Puppets ponownie. Z ciekawości. Udało mi się bez problemu (poza solówką).

I da się. Tylko potrzeba na pewne rzeczy czasu. I dużo dużo ćwiczeń :)

I nie poddawać się. I mieć odwagę podjąć wyzwanie.

Dwa lata temu podjąłem wyzwanie. Nauczę się rysować. I było ciężko. Nawet bardzo. Były dni, gdy rysowałem po 8 godzin, ale były i tygodnie gdzie nie rysowałem wcale. Bo nie chciało mi się. Bo czułem, że się do tego nie nadaję.

Teraz może i nie jestem jakimś wielkim rysownikiem, ale mogę powiedzieć, że coś tam rysować umiem. I co najbardziej motywuje to progres. A w rysowaniu widać progres od razu ;)

Wczorajszy rysunek:
http://www.wykop.pl/wpis/20612915/jakies-rady-co-poprawic-rysujzwykopem-digitalpaint/

A tu mój rysunek sprzed 2 lat:
http://www.wykop.pl/wpis/11712995/przez-dlugi-czas-nie-wiedzialem-w-jaka-dziedzine-g/

I wiecie. Ja bym mógł wtedy powiedzieć, że to bez sensu. Że się do tego nie nadaję. Bo czy po tamtym portrecie była dla mnie jakakolwiek nadzieja? :)

A jednak. Jeżeli tylko się nie poddacie. Będziecie ćwiczyć każdego dnia. Czy to gitara, czy rysowanie, czy programowanie, czy nawet pisanie. Kiedyś będziecie w tym lepsi. Bo człowiek zawsze się rozwija do przodu. Nigdy wstecz.

To tyle. Miłego wieczoru :)

#gitara #rozowepaski #rozwojosobisty #motywacja #grafika
  • 4
@Rezix: Cieszę sie, ze sobie radzisz. Ja z gitara basowa miałem podobnie, teraz gram kawałki, jakich jeszcze kilka miesięcy temu nawet bym sobie nie wymarzyl. Patrząc na tabulaturę, troche próbując grac ze słuchy wydawały mi sie nie do zagrania, nigdy, nie było szans, ale próbowałem, myliłem sie, znowu próbowałem, ale zapominałem o jednej bardzo ważnej rzeczy - gra na instrumencie miała być do #!$%@? nedzy przyjemnością! Nikt mnie do tego nie