- Cześć, fajnie, że jesteś. Jak podróż? – mama wita się ze mną przez drzwi, usiłując jednocześnie rozbroić pięć pancernych zamków. - Dobrze – mówię, patrząc, jak z zimna sinieją mi palce. Dwa lata temu, moi rodzice, ze strachu przed policją, zamontowali w drzwiach frontowych skomplikowane mechanizmy zabezpieczające, których otwieranie zajmuje kilkanaście minut. A było to tak: Mama zadzwoniła do mnie późnym, jesiennym wieczorem. - Kasiu... Tata miał straszny wypadek – wychlipiała w słuchawkę. - Co się stało?! - Potrącił kobietę... i uciekł z miejsca wypadku. - Co teraz z tatą? - Siedzi przed telewizorem i ogląda mecz. Ochlał się piwskiem. Poczekaj chwilę – w telefonie słyszę szum i burzliwą wymianę zdań między rodzicami. - Sztutgart... i Hofenhajm. - Słucham?! – pytam, popijając wodę. Roztrzęsiona jestem tak, że siekacze dzwonią mi o brzeg szklanki. - Ogląda. Mecz taki. - Ale... co to był za wypadek? - Nieważne. Już po nas – mama jęknęła, ciężko klapnąwszy na fotel.
Wkrótce dowiedziałam się, że wypadek wyglądał następująco: tata, wyjeżdżając z ciasnego miejsca parkingowego, nieopatrznie zahaczył własnym lusterkiem o lusterko SUV-a, w którym siedziała groźnie wyglądająca pani. Tata – zszokowany – odjechał więc z piskiem opon w kierunku domu. - Co z waszym autem? - Stoi w sadzie. Ze strachu przed policją, rodzice ukryli auto w odległym międzyrzędziu, nakrywszy je plandeką maskującą oraz gałęziami. Dzień później zamontowali w drzwiach domu specjalne zamki. - Już, już. Tylko jedna zasuwa mi została – tłumaczyła mama. – Zrobiliśmy dla ciebie gołąbki. Zjesz? Jakiś czas temu rodzice zaobserwowali, że przyjeżdżam do nich wtedy, gdy na obiad są gołąbki. „Przypadek? Nie sądzę” – pomyśleli, uznając, że tylko gołąbki skłaniają mnie do odwiedzin. - Nie mam ochoty na gołąbki. Przejadły mi się – krzyknęłam do Już Prawie Otwartych Drzwi. - Niemożliwe. To twoje ulubione danie – mama wreszcie wpuściła mnie do sieni. – I jak pachną! – obwieścił tata, podtykając mi pod nos stulitrowy gar. - Będziesz miała na jutro – powiedział.
W każdym razie - dziesięć minut później - siedziałam przy stole w kuchni i skubałam rozbrzechtanego gołąbka. - Co wczoraj robiłaś? Jesteś jakaś skapcaniała. Krosty ci wyskoczyły – powiedziała mama. - Pracowałam do późna – skłamałam. Tak naprawdę oglądałam na Youtube relację na żywo z zawodów jedzenia pączków na czas, odbywających się w centrum handlowym „Galena” w Jaworznie. W kategorii „do 15 lat” wygrała Monika z VI c. Monice kibicowały koleżanki, skandując: „Monika! Monika! Monika, zjedz piernika!”. Zamiast piernika, Monika zjadła jednak trzy pączki (w dwie minuty), po czym - przed kamerami - wypadł jej ząb. - Jak w pracy? - Wyśmienicie – skłamałam (ale tylko częściowo). - Ktoś się w tobie zakochał? - Nie – nie skłamałam. - Pff. Powinnaś mieć sztuczne rzęsy. Nawet Bieńkowska ma. - Lubię swoje rzęsy, mamo. - Chociaż w kącikach. - Nie. - Nie tak cię wychowałam.
Chciałabym, żeby życie było o czymś. Niestety, tak się składa, że często ludzie szukają sensacji, wyolbrzymiają, by było ciekawiej, i by mieć złudne poczucie tego, że coś się dzieje. Moje życie pełne też jest ludzi, którzy nie umieją wyrażać emocji inaczej, niż chociażby przez gotowanie, bo nikt ich tego nie nauczył; a może za bardzo wzięli do siebie powiedzenie "przez żołądek do serca". Życie, które dane mi jest żyć, pełne jest relacji,
- Dobrze – mówię, patrząc, jak z zimna sinieją mi palce.
Dwa lata temu, moi rodzice, ze strachu przed policją, zamontowali w drzwiach frontowych skomplikowane mechanizmy zabezpieczające, których otwieranie zajmuje kilkanaście minut. A było to tak:
Mama zadzwoniła do mnie późnym, jesiennym wieczorem. - Kasiu... Tata miał straszny wypadek – wychlipiała w słuchawkę.
- Co się stało?!
- Potrącił kobietę... i uciekł z miejsca wypadku.
- Co teraz z tatą?
- Siedzi przed telewizorem i ogląda mecz. Ochlał się piwskiem. Poczekaj chwilę – w telefonie słyszę szum i burzliwą wymianę zdań między rodzicami.
- Sztutgart... i Hofenhajm.
- Słucham?! – pytam, popijając wodę. Roztrzęsiona jestem tak, że siekacze dzwonią mi o brzeg szklanki.
- Ogląda. Mecz taki.
- Ale... co to był za wypadek?
- Nieważne. Już po nas – mama jęknęła, ciężko klapnąwszy na fotel.
Wkrótce dowiedziałam się, że wypadek wyglądał następująco: tata, wyjeżdżając z ciasnego miejsca parkingowego, nieopatrznie zahaczył własnym lusterkiem o lusterko SUV-a, w którym siedziała groźnie wyglądająca pani. Tata – zszokowany – odjechał więc z piskiem opon w kierunku domu.
- Co z waszym autem?
- Stoi w sadzie.
Ze strachu przed policją, rodzice ukryli auto w odległym międzyrzędziu, nakrywszy je plandeką maskującą oraz gałęziami. Dzień później zamontowali w drzwiach domu specjalne zamki.
- Już, już. Tylko jedna zasuwa mi została – tłumaczyła mama. – Zrobiliśmy dla ciebie gołąbki. Zjesz?
Jakiś czas temu rodzice zaobserwowali, że przyjeżdżam do nich wtedy, gdy na obiad są gołąbki. „Przypadek? Nie sądzę” – pomyśleli, uznając, że tylko gołąbki skłaniają mnie do odwiedzin.
- Nie mam ochoty na gołąbki. Przejadły mi się – krzyknęłam do Już Prawie Otwartych Drzwi.
- Niemożliwe. To twoje ulubione danie – mama wreszcie wpuściła mnie do sieni. – I jak pachną! – obwieścił tata, podtykając mi pod nos stulitrowy gar.
- Będziesz miała na jutro – powiedział.
W każdym razie - dziesięć minut później - siedziałam przy stole w kuchni i skubałam rozbrzechtanego gołąbka.
- Co wczoraj robiłaś? Jesteś jakaś skapcaniała. Krosty ci wyskoczyły – powiedziała mama.
- Pracowałam do późna – skłamałam.
Tak naprawdę oglądałam na Youtube relację na żywo z zawodów jedzenia pączków na czas, odbywających się w centrum handlowym „Galena” w Jaworznie. W kategorii „do 15 lat” wygrała Monika z VI c. Monice kibicowały koleżanki, skandując: „Monika! Monika! Monika, zjedz piernika!”. Zamiast piernika, Monika zjadła jednak trzy pączki (w dwie minuty), po czym - przed kamerami - wypadł jej ząb.
- Jak w pracy?
- Wyśmienicie – skłamałam (ale tylko częściowo).
- Ktoś się w tobie zakochał?
- Nie – nie skłamałam.
- Pff. Powinnaś mieć sztuczne rzęsy. Nawet Bieńkowska ma.
- Lubię swoje rzęsy, mamo.
- Chociaż w kącikach.
- Nie.
- Nie tak cię wychowałam.
#truestory #nunkunpisze
Pisz dalej. Pisz, a jak Ci się zbierze większy plik tych tekstów, to szukaj wydawcy.
Przyjąłbym trochę gołąbków.
Z kaszą czy ryżem?
I czy kapusta jest przyrumieniona?
Cała opowieść kupy się nie trzyma. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Komentarz usunięty przez autora
źródło: comment_r2S7DI2oPU5SL5JfsQKrbYiIEVrzy53f.gif
Pobierz