Wpis z mikrobloga

Cześć Mirasy :)
Blisko rok temu dodałam swoją pierwszą recenzję #rooibos. Tutaj link do niej.
Właśnie siedzę z pełniutkim dzbaneczkiem rooibosa i postanowiłam coś o nim nabazgrać.
Okraszę wpis tagiem #herbata, chociaż nią nie jest.

Rooibos, którym się właśnie upijam to "Rooibos Malina". Zakupiony został w lokalnej herbaciarni, ale spodziewam się, że to nie jedyna, w której można go znaleźć :)

Podoba mi się prosty skład tego cudeńka. Poza samym suszem mamy tam również liofilizowane maliny i aromat malinowy. Szkoda trochę, że nie wiadomo co to za aromat. Samo występowanie tam malin to tylko chyba dla lepszego wyglądu :) Powiedzmy sobie szczerze: maliny to nie cytryny, nie mają obłędnie mocnego zapachu, czy smaku, który przetrwałby odwadnianie :)
Ocena składu: 9/10 :)

Warto sobie dodać czegoś słodkiego dla wyostrzenia smaku :) Malinę czuć bardzo delikatnie, ale to nie umniejsza ogólnemu smakowi naparu. Malina, jak wspomniałam wcześniej, nie jest intensywna, nie otrzymamy z tej herbaty malinowego soku, w którym sam rooibos to tylko dodatek. W związku z tym, że to susz zdecydowanie dominuje w tej kompozycji, mogę postawić tezę, że aromatu nie dano jakoś bardzo dużo. Czy teza jest prawdziwa, czy też błędna, możecie ocenić sami.
Ocena smaku: 10/10.

Smak i aromat idą ze sobą w parze. Ciężko mi teraz skupić się na samym aromacie (szczególnie ze względu na zapchany nos), ale spróbuję coś o tym powiedzieć. Czuć zapach maliny, ale przed zaparzeniem jest intensywniejszy niż po (nie tak jak w przypadku wcześniej ocenianego rooibosa). Gdyby wykluczyć smak to zapach jest szczerze mówiąc średni, bo zaparzanie robi mu krzywdę, a przecież po to kupujemy takie pyszności, żeby je zaparzyć :)
Ocena aromatu: 7/10.
(Wierzcie mi wąchałam bardziej bezzapachowe herbaty z aromatami, ale o tym może w kolejnym wpisie)

No to teraz lecimy z wyglądem :) Nie ma co się rozpisywać. Jest on po prostu w porządku. Trochę mało tych malinek szczerze mówiąc. Bo niestety trzeba ich trochę poszukać. Po zaparzeniu tak jak i każdy rooibos: wygląda cudownie :) ale to ten suchy ma nas zachęcić :)
Ocena wyglądu: 6/10.

Po 3 do 5 minut rooibos nabiera nam pełnię koloru. Nie mam czego się przyczepić, więc myślę, że nie ma, za co zabrać tutaj punktu :) Wszystko w normie, nie trzeba dawać dużo więc myślę, że starczy na dużo. Sposób, w który ja parzę herbatę uniemożliwia kolejne zaprzenie, ale myślę, że w przypadku rooibosu to i tak bezcelowe :)
Ocena czasu parzenia i wydajności: 10/10.

Ogólna ocenia: 8,4/10

I jeszcze kilka słów o rooibosie:
Rooibos zawiera duże ilości przeciwutleniaczy, więc przedłuża młodość skóry, działa wspomagająco na układ odpornościowy, hamuje tworzenie się komórek nowotworowych, obniża ciśnienie krwi, poza tym w związku z dużą zawartością kwasów fenolowych jest ona zalecana przy leczeniu dolegliwości pokarmowych, nie zawiera on garbników, więc nie jest gorzki :)

#herbata #herbatatime #gothagamiocenia #wykopteaclub #rooibos #teatime
G.....i - Cześć Mirasy :)
Blisko rok temu dodałam swoją pierwszą recenzję #rooibos. ...

źródło: comment_2l1sEZMvYzhYjcQvXaoQBWud0v8I818Q.jpg

Pobierz
  • 9