Wpis z mikrobloga

Ostatnio nie dogaduję się z moim różowym paskiem. Na wstępie wspomnę, że jestem artystą. Piszę nuty dla zespołów i czasem teksty do piosenek. Można powiedzieć, że jestem producentem. Pracowałem też trochę w gównopracach typu callcenter, czy aktywne pozyskiwanie klientów, ale wolałem poświęcić się sztuce i rzuciłem poboczne zajęcia. Kiepsko da się z tego wyżyć, raptem jest to kilkaset złotych miesięcznie z tantiemów. Całe szczęście, #rozowypasek pracuje w korporacji na jakimś wysokim stanowisku. Kieruje zespołem rozwoju produktu, czy coś w tym stylu. Nie wiem na czym dokładnie jej praca polega, ale daje nam godne życie. Cały problem jest w tym, że różowy nie może zdzierżyć stylu mojego życia. Jestem artystą, więc należę do pewnej bohemy, cyganerii. Często przyjmuję gości, również artystów. Mimo, że w mieszkaniu posiadamy dwa pokoje, to nadal jej to przeszkadza. Twierdzi, że się nie wysypia wstając rano do pracy. Mi jakoś nie przeszkadza, kiedy budzi mnie rano po takiej imprezie szykując się do pracy. Przymykam na to oko. Żyjemy w konkubinacie, ale posiadamy wspólny budżet. Przeszkadza jej to, że zbyt dużo wydaję na alkohol i papierosy. Ja jakoś nic nie mówię, kiedy ona wydaje setki złotych w rossmanie na nowe kosmetyki, czy w galerii na nowe ciuchy, a przecież alkohol to nieodłączny aspekt w życiu artysty. Różowy strasznie się zmienił od pracy w korpo. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu chodziliśmy na koncerty naszych ulubionych zespołów, woodstock, te sprawy. Piękne czasy, kiedy przy świecach i winie grałem jej na gitarze. Teraz woli prowadzać się z koleżankami po drogich restauracjach i firmowych bankietach. Mirasy, jak myślicie, jak temu zaradzić, by wróciły dawne czasy?
#zwiazki #logikarozowychpaskow
  • 5