Wpis z mikrobloga

Śniło mi się, że uniwersytet ufundował mi wczasy - podróż na dziewiczą, tropikalną wyspę.
- Ta wyspa to raj na krańcu świata! - rektor krzyknął do nas z przystani, gdy - na pokładzie uniwersyteckiego statku rejsowego "Sesja" - wypływaliśmy na brunatne ścieki Bałtyku.
Rektor miał rację: wyspa była dziewicza. Zamieszkiwało ją trzydziestu dychawicznych Murzynów, dwie równie cherlawe krowy i setki fregat.
Fregata to ptak wyglądający jak kormoran, któremu z szyi wyrósł ogromny dmuchany pomidor.
Mimo że fregaty to ptaki morskie, nie potrafią nurkować, gdyż ich pióra nie posiadają warstwy ochronnej. Mokra fregata ma naprawdę przechlapane: jest zbyt ciężka, by odlecieć.
"Co za idiotka! Zjedzmy ją." - myślą o nasączonej koleżance jej współplemieńcy, bowiem - w przeciwieństwie do świata ludzi - w świecie fregat nie ma miejsca na głupotę.
By zdobyć pożywienie, fregaty najczęściej napastują inne morskie ptaki, ganiając za nimi i niestrudzenie dziobiąc je w kuper, dopóki tamte nie zwymiotują. Fregata łapie wówczas wyrzyganą, wpół przetrawioną rybę i odlatuje, by - dumnie nadmuchawszy pomidora - skonsumować posiłek.
Zwiedzaliśmy wyspę.
- Średnia roczna temperatura wynosi tutaj trzydzieści stopni - tłumaczył nam przewodnik. Rektor miał rację: to było naprawdę dziewicze i tropikalne miejsce. Rajem bym go jednak nie nazwała. Chociażby ze względu na to, że wyspa była właściwie ogromną, rozgrzaną słońcem skałą, którą zamiast trawy pokrywało fregacie guano.
- To prawdziwy koniec świata: jedyne miejsce na kuli ziemskiej, gdzie nadal nie działają telefony. Żadne telefony! - ekscytował się przewodnik.
Wszyscy wyjęliśmy telefony i stwierdziliśmy, że faktycznie tak jest.
Kiedy się obudziłam, przypomniałam sobie, jak moi rodzice kupili pierwszy telefon komórkowy. Było to tuż przed wakacyjnym wyjazdem nad morze.
- To do kogo zadzwonimy? - drżącym głosem zapytał tata.
- Dzwoń do kogo chcesz - mama wzruszyła ramionami.
Tata zadzwonił.
- Halo? Mówi Wiesław - zaczął. - Nie, niczego nie chciałem zgłosić. Kupiłem komórkę, wie pan? Nie, nie jestem głupi. Po prostu sprawdzam, jak działa.
- Dzwoni! - rzekł do nas, i uśmiechnął się.
Tata miał bardzo wiele możliwości, ale akurat zdecydował się wystukać numer na policję.
Mama godzinami spacerowała wzdłuż plaży, nie mogąc znaleźć zasięgu - mimo wyciągnięcia metrowej anteny, która sprężyście gibała się na wietrze. Wczasowicze się na nas gapili, a czasem również pytali:
- Czy ten telefon NAPRAWDĘ dzwoni?
Albo:
- Myśli pani, że mogłabym z niego zatelefonować do siostry, która mieszka w Grudziądzu? Z Helu to trochę daleko. I jeszcze te wszystkie lasy po drodze.
W końcu mama znajdowała zasięg.
- Cześć Basieńko. Jestem teraz nad morzem, na plaży. Mamy bardzo dobrą pogodę. Muszę kończyć, bo wiesz - bardzo dużo zapłacę - mama przerywała połączenie, wciskając wielki klawisz, czerwony jak dojrzały pomidor albo gardło fregaty.
Kiedyś świat miał zdecydowanie więcej końców.

#feels #truestory #nunkunpisze
  • 22
@Magnolia-Fan: Kształt dzioba mają podobny, w zasadzie to nie wiem, do jakiego ptaka z rodzimej fauny można by było porównać fregatę? One dmuchają tego pomidora też broniąc terytorium, a jeżeli jest ich dużo na małej powierzchni, to w efekcie ten pomidor dmuchany jest i przed jedzeniem, i po jedzeniu, i właściwie bardzo często :)