Wpis z mikrobloga

Nawet nie wiem od czego zacząć. Do teraz trochę nie wierzę, że udało mi się tam dostać. To był mój pierwszy, w miarę udany raz na eksploracji miejskiej i nie ukrywam satysfakcji z tego powodu.

Dawno żadne miejsce nie wywarło na mnie aż takiego wrażenia. Tym razem moim celem było opuszczone wesołe miasteczko w Narze. Chociaż przedrostek "wesołe" ma aktualnie niewiele wspólnego z tym miejscem. Kiedyś tętniące życiem, dzisiaj z pewnością nie pamięta ile radości potrafiło dostarczyć.

Nara Dreamland powstało w 1961 roku na podobieństwo Disneylandu w Kalifornii. Park wizualnie przypominał Disneyland, ale oficjalnie nim nie był. Praktycznie funkcjonował bardzo dobrze do czasu otwarcia większego i nowocześniejszego miasteczka w pobliskiej Osace. W 2006 roku pojawili się tutaj ostatni "oficjalni" goście. Ci "nieoficjalni" biletu wstępu już nie potrzebowali, ponieważ park został zamknięty. Przez lata popadał w ruinę, natomiast otaczający go teren obrósł chwastami. Wesołe miasteczko stało się parkiem grozy. 

Największą atrakcją parku był i nadal jest drewniany rollercoaster Aska. Dawniej się po nim jeździło, a teraz po prostu chodzi. Oglądanie wschodu słońca spacerując po kolejce górskiej - coś NIE-SA-MO-WI-TE-GO. A co więcej, najprawdopodobniej jestem jedną z ostatnich osób, które tutaj były. Nowy właściciel gruntu ponoć w końcu uporał się ze wszystkimi formalnościami (ponad rok miał się starać o stosowne pozwolenia) i od października ma nastąpić demontaż wszystkich atrakcji. 


#rzucijedz #nara #japonia #podroze #podrozujzwykopem
erikito - Nawet nie wiem od czego zacząć. Do teraz trochę nie wierzę, że udało mi się...

źródło: comment_plCc9Xju4ENMLfWI7P1MFVtfzayuGoq6.jpg

Pobierz
  • 9