Wpis z mikrobloga

Wchodzę do chińczyka na żarcie. Zamiast ogarniętego faceta, który zwykle obsługuje stoi tam jakaś drobna azjatka ledwo wystająca ponad ladę. Nic to - ogarnie się. Okazuje się jednak, że babka ledwo co rozumie po polsku.

Tłumacze - kurczak curry, tajski - z mlekiem kokosowym.

Ciooo? Tajjj?

No mówię przecież - tajski KURCZAK CURRY - taki z sosem, mleko kokosowe!

Ciuurry tajjjj


Byłem przekonany, że babka zrozumiała o co mi chodzi - ale nie, okazuje się, że ona przynosi mi coś zupełnie innego, coś czego nie cierpię.... Jakiś pieprzony makaron Pad-Thai.

Co byście zrobili w takiej sytuacji? Można odmówić i żądać tego co się zamawiało czy nie bardzo?

#firstworldproblems #niewiemjaktootagowac #chinszczyna #boldupy
  • 2
  • Odpowiedz