Wpis z mikrobloga

"O #!$%@? nie uwierzycie co mnie właśnie w sklepie spotkało..."

Siedze sobie w żabce na 2 zmianie, nie ma klyjentów od jakichś 20 minut, przegladam mirko. Wpada typ, prosze pani bo ja mam taki nietypowy problem.



Aloszka w szoku.

Pierwsza myśl, zarzutka, zara mi coś z zaplecza #!$%@?.
Przeca sama jestem, nie będę na zapleczu warować, może w tym czasie przyjść inny klyjent.

Byłam pewna, że to podstęp.

Właścicielowi sklepu by to sie raczej nie spodobało, ale co, miałam mu zawracać gitare i powiedzieć gościowi


Ale nie raz, nie dwa, kminiłam, co bym zrobiła, gdyby


No umarłabym ze wstydu, ale czy miałabym inne wyjście? A jakby mi wtedy odmówili?


To mówie z dobrego serca i empatii facetowi, że jak musi to trudno, ić pan tam.
W tym czasie zamknęłam sklep z kartka zaraz wracam i warowałam przy zapleczu, czy mi cwaniak nic nie kombinuje i nie wyniesie.

Wyszedł, podziekował, pyta ile płaci xD no nic panie, taka awaria.

Na koniec powiedział, że ma jelita chore i ma raka, nie wnikam czy prawda, zdrowia pozyczyłam i ariwederczi roma.

Praca w sklepie to jest jednak kolorowa.

#gownowpis dosłownie
#truestory #takbylo
  • 83
  • Odpowiedz
@aloszkaniechbedzie: kiedyś pracowałem w małym ksero na przeciwko Marriottu w warszawie. Też wpadł mi gość i pytał czy kibla mu nie udostępnię, zapłaci! Problem w tym, ze nie mieliśmy tam kibla xD chodziliśmy do marriottu, na parterze był publiczny sracz, zaprowadziłem tam gościa bo ochrona mogła by się przyczepić a my mieliśmy dogadane, po za tym by nie trafił. Bardzo mi dziękował ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@aloszkaniechbedzie: Dobra z ciebie osoba. Ja się raz tak zatrułem żarciem w knajpie, że zbierało mi się na akcję w obie strony. W sumie to była tak nagła akcja, że mimo iż szalet PKP był z jakieś 500 metrów obok, to nie było szans tam biec. W sklepie zapytałem na szybko spocony - a ona mnie wygania (na złodzieja nie wyglądałem raczej, bo w garniturze po spotkaniu szedłem do auta).
  • Odpowiedz
@aloszkaniechbedzie: Gorszym doświadczeniem z pewnością było ujawnienie się grypy żołądkowej w autokarze do Włoch. W Czechach mnie złapało, zatrzymałem autobus i poleciałem w krzaki (niestety wewnętrzna toaleta była nieczynna, coś się zepsuło jak to w tych czasach). Kierowca chciał czekać, ale ja już wiedziałem co to za bestia i że będziemy się zatrzymywać co 20 minut :( Wziąłem taksówkę, zaliczyłem aptekę i wio pod okoliczny hotel i następnego dnia wróciłem
  • Odpowiedz