Wpis z mikrobloga

Mirki, z okazji ostatniego już dnia na Fidżi (jutro przenoszę się na Wyspy Salomona, trzymajcie kciuki!) poniżej obiecany wcześniej wpis o fenomenie #rugby a na koniec tradycyjne już małe #rozdajo dla osób zainteresowanych #podroze.

Dwa tygodnie temu hucznie świętowały chyba wszystkie z ponad 100 zamieszkałych wysepek fidżyjskiego archipelagu. Premier Frank Bainimarama jeszcze na gorąco z Brazylii ogłosił poniedziałek dniem wolnym od pracy, zamieniając jednocześnie w żart obecny stan gospodarczy kraju. Trudno się jednak dziwić, olimpijskie złoto w rugby7, siedmioosobowej odmianie królowej południowopacyficznego sportu, stanowi ogromny sukces nie tylko dla Fidżi (pierwszy medal w historii) ale i dla całego regionu (wcześniej jedynie tongijski pięściarz zdobył srebro w Atlancie).

Co ciekawe, reprezentacja Fidżi pojawia się na igrzyskach regularne od 60 lat, dlatego też wyczekane złoto w debiutującym na turnieju rugby (klasyczna, 15-osobowa rugby union została skreślona z listy dyscyplin po 1924 r.) po prawdziwej rzeźni przeciwko Wielkiej Brytanii (43-7!) robi jeszcze większe wrażenie.

Sukcesu mogłoby jednak nie być gdyby nie, wysławiana pod niebiosa, postać trenera. Historia Bena Ryana, 44-letniego Anglika to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Wypalony trener utytułowanej reprezentacji Anglii, po 7 latach postanawia odejść i szukać szczęścia na malutkiej oceanicznej wysepce gdzieś na końcu świata. Krok po kroku trenuje lokalnych chłopaków nie bacząc na przeciwności losu. A tych, jak to pośród archipelagów Oceanii, zawsze pod dostatkiem. Problemy logistyczno-finansowe (Ryan pierwsze 4 miesiące pracuje za darmo!), marne zaplecze, a także trudy tropikalnego klimatu oraz siejące spustoszenie i śmierć w rodzinach zawodników tsunami. A bok tego, krok po kroku, wspinaczka na sam szczyt.

Dzisiaj fidżyjska siódemka rugby święci swoje 5 minut. Premie po 30 tys. dolarów (FJD), niezliczone kontrakty reklamowe i uliczne bilbordy prześcigające się w swoich gratulacjach. Władza już zaciera ręce, zastanawiając się, w co by tu przekuć taki sukces oraz mając nadzieję na wzrost poparcia w tym niestabilnym politycznie społeczeństwie.

Sam trener, niezwykle skromy rudzielec, został uhonorowany najwyższym odznaczeniem państwowym - Orderem Fidżi w stopniu Companion (CF), a także… kawałkiem ziemi, nieopodal miejsca gdzie zaczynał swoje pierwsze treningi, co jest niezwykle rzadkie w tutejszej kulturze (nawet najbardziej luksusowe zachodnie resorty stoją na wieczystej dzierżawie). Obecnie przebiera w coraz to liczniej napływających ofertach, choć decyzji o rozstaniu z Pacyfikiem jeszcze nie podjął.

Na zakończenie, tradycyjne już, małe #rozdajo dla osób interesujących się podróżami do różnych (często tych mniej popularnych) zakątków Ziemi. Zasada tak jak poprzednio, jeśli ktoś zbiera kartki to poproszę adres w prywatnej wiadomości a postaram się wysłać.

Zapraszam do obserwowania tagu #wanderlust z mojej obecnej tułaczki po Oceanii oraz wyspach południowego Pacyfiku. Niebawem, jak wszystko dobrze pójdzie, powinienem odezwać się z Wysp Salomona, pozdrawiam!

#podrozujzwykopem #sport #rio2016 #ciekawostki #swiat #rugby #fidzi
Dwadziesciajeden - Mirki, z okazji ostatniego już dnia na Fidżi (jutro przenoszę się ...

źródło: comment_1FeM7AF6Sr1x8WWaKAvaxu6SpgxDQDVW.jpg

Pobierz
  • 5