Wpis z mikrobloga

Mircy, chyba warto napisać 'chwalę się' bo oto ukończyłem zbieranie materiałów do napisania książki. Od dawna chodziła za mną koncepcja książki jakiej na rynku do tej pory nie spotkałem a która w dzisiejszych czasach, nader niespokojnych, wydaje się być niezbędna.

[Hipotetycznie choć czy na pewno?] W przypadku konfliktu wojennego Internet pada, lekarze nie nadążają z pracą, przy czym wojskowi mają pierwszeństwo. Co gorsza, wiele rodzin musi uciekać poza swoje miejsce zamieszkania, przy czym ilość bagaży które mogą zabrać nie jest duża. Być może nawet niektórzy będą musieli kryć się po lasach (hipotetyczni partyzanci). Od zawsze ciekawiło mnie co robić w takiej sytuacji a już zwłaszcza gdy zachorujemy my albo ktoś bliski a znikąd pomocy? Leki wszak nie są wieczne, mają swoje terminy ważności a wojenna zawierucha może trwać lata...

Dlatego też postanowiłem napisać książkę (właściwie podręcznik) o roboczej nazwie "Fitoterapia wojenna", która obejmuje pewien wycinek całej fitoterapii czyli leczenia za pomocą roślin leczniczych, przy maksymalnym uproszczeniu receptury. Jednocześnie próbuję przywrócić zioła i substancje wycofane z użycia, przy założeniu że przy tym poziomie ryzyka jakim jest wojna, można dopuścić w celu ratowania zdrowia i życia, substancje rakotwórcze lub trujące, które normalnie w czasie pokoju nie zostałyby użyte.

Szacuję, że książka obejmie około 200-300 gatunków roślin występujących w Polsce i jakieś 1000-2000 receptur, choć zapewne niektóre będą nie do wykonania dla niektórych z prozaicznych powodów zaopatrzeniowych (cukier, żelatyna [polecam sproszkowane jelenie rogi!], spirytus).

Powiedzcie szczerze - czy bylibyście zainteresowani takim dziełem?

#wojna #ksiazki #polska #zdrowie #ziololecznictwo #ziola
  • 17
  • Odpowiedz
[Hipotetycznie choć czy na pewno?] W przypadku konfliktu wojennego Internet pada, lekarze nie nadążają z pracą, przy czym wojskowi mają pierwszeństwo. Co gorsza, wiele rodzin musi uciekać poza swoje miejsce zamieszkania, przy czym ilość bagaży które mogą zabrać nie jest duża. Być może nawet niektórzy będą musieli kryć się po lasach (hipotetyczni partyzanci). Od zawsze ciekawiło mnie co robić w takiej sytuacji a już zwłaszcza gdy zachorujemy my albo ktoś bliski a
  • Odpowiedz
@Postronny: Nie, w żadnym calu. Znam obecną literaturę zielarską i muszę powiedzieć, że mamy niski poziom w porównaniu do Niemców czy Szwajcarów (nie mówię akurat o dr Górnickiej, która ostatnio naprodukowała książek że szok, tyle tylko że nic z nich nie wynika).
  • Odpowiedz
@Praktisch: Jeśli książka ma opisywać tylko ziołolecznictwo [XD] to lipa troszkę. Jeśli dodalbyś tam trochę takiego survivalu panującego do naszej strefy klimatyczno-polityczno-wujwiejakiej-gospodarczej to jak najbardziej. Trzymam kciuki za sukces (obojętnie który) :)
  • Odpowiedz
@Praktisch: obserwuję, świetny pomysł i na pewno chciałabym mieć w swojej zielarskiej biblioteczce taką pozycję. Chociaż mam nadzieję, że nigdy nie musiałabym jej użyć zgodnie z przeznaczeniem
  • Odpowiedz