Wpis z mikrobloga

Kurde ale mnie wzieło na #nostalgia , byłem wczoraj z synem na placu zabaw i zauważyłem że starsze dzieciaki bawią się w chowanego. Ale to była nudna zabawa, szukający spokojnie szukał i chodził gdzie chciał, a ofiary tylko czekały aż zostaną wytropione. Gdy ja bawiłem się w chowanego, ustalaliśmy z resztą gdzie ma być punkt tzw odpukań. Szukający musiał zgłaszać odnalezienie ofiary właśnie przy tym punkcie. Wiązało się to też z ryzykiem bo żeby odnaleźć tych lepiej schowanych trzeba było się oddalić od "budki" , a często kończyło się to tak że ktoś do niej przybiagał i krzyczał odpukany , no i zabawa od nowa. Ten kto został odnaleziony jako pierwszy i nikt go nie odpukał, musiał szukać innych w nastepnej rundzie. Jak to było u Was Mireczki?
#pytanie #oswiadczeniezdupy #gimbynieznajo
  • 81
  • Odpowiedz
@piotria punkt zero był przy drzewie. Ten kto szukał, zanim zaczął liczyć musiał powiedzieć magiczną formułę "za mną, przede mną, po bokach - nie wolno" ;) jak zapomniał, to wszyscy ustawiali się wokół drzewa i natychmiast się zaklepywali - trzeba było liczyć od nowa. Rownie przy drzewie szukający zaklepywał ludzi, których znalazł wskazujac kto i gdzie jest ("Ewa za garażami"). Oczywiście można było go ubiec i zaklepać się samemu ("za siebie", wtedy
  • Odpowiedz
@piotria: u nas to była butelka. Nazwa wzięła się od butelki z piaskiem, którą stawialiśmy na środku niedużego placu. Była ona punktem "zaklepań". Osoby, które się chowały mogły wykopać tę butelkę, uwalniając wszystkich zaklepanych. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Też były pobite gary, gdy szukający się pomylił.
  • Odpowiedz
@piotria: Ja miałem nawet zeszyt z mapami okolicy, na których oznaczałem wszystkie krzaki, rowy, kryjówki. Czasami się knuło takie plany, że zabawa trwała po kilkadziesiąt minut. Wyprowadzało się w pole szukającego, a potem przybiegało z najmniej spodziewanego kierunku.
  • Odpowiedz
Ten kto został odnaleziony jako pierwszy i nikt go nie odpukał, musiał szukać innych w nastepnej rundzie.


@piotria: Jak to nikt go nie odpukal? Jezeli sie chowales to musiales sie samemu odpukac. Podbiec do miejsca odpukan i samemu to zrobic.
  • Odpowiedz
@dnasstorm: Jak ktos sie odpukal to powinien czekac. Potem osoba szukajaca szuka innych az znajdzie wszystkich. I ostatni ktory sie nie odklepal i zostal znaleziony bedzie kolejnym szukajacym. Ale jak sie odklepie to drugi raz szuka ta sama osoba. Tak to ja pamietam.
  • Odpowiedz
@piotria oprocz klasycznego chowanego bawiliśmy się w "szukaj-goń" czyli w połączenie chowanego i ganianego. Były dwa teamy, jedni mieli ileś sekund na schowanie się na określonym terenie, a drudzy chodzili i szukali, a jak juź znaleźli, to trzeba było gościa jeszcze fizycznie złapać. Oficjalnie uciekający nie mieli możliwości wygrania, ale to uczucie kiedy siedzisz na czubku drzewa a dwóch szukających na dole rozkminia gdzie możesz być było niesamowite xD
  • Odpowiedz
@piotria: Wszystko sie zgadza! Zaklepany! U mnie dla urozmaicenia zabawy bawiliśmy się po piwnicach bo mieszkaliśmy wszyscy w blokach. To były dreszcze emocji, szukanie po ciemku. + Chodziła legenda, że po tych piwnicach chodzi straszna sąsiadka z "gumowymi nożami". Zawsze zabawa na przypale bo sąsiad jak nas zauważył to za uszy targał do rodziców. Tak było ;)
  • Odpowiedz
@piotria:
U mnie zabawa nazywała się "5 cegiełek"
Usypywało się murek z 5 cegiełek i aby się zameldować, należało rozbić cegiełki i szukający zaczynał od zera
Czasami wszyscy wybiegali tyrarierą co uniemżliwiało kolesiowi zameldowanie uczestników :D
  • Odpowiedz
@Zekker: Łoo, ja w to samo - tylko nie wiadomo czemu mówiliśmy na to "ruskie szukano" :) Akurat dużo w okolicy było otwartych budów domów, idealne miejsca. Do dzisiaj (a graliśmy chyba z 12 lat temu) pamiętam jak jedna koleżanka szukała 21 razy zanim się popłakała i game over.. ;d
  • Odpowiedz
@piotria: trzeba było im powiedzieć jak się właściwie bawić :p

U nas pierwszy szukający był wybierany poprzez grę w marynarza, a następnie wybierało się do ilu będzie liczył, nie mogę sobie przypomnieć na czym to polegało ale mogło to być od 10 do 100 wolno lub szybko. Szukający ustawiał się przy tym punkcie do zaklepywania, który nazywał się "menda" i liczył do ilu tam było trzeba. Trzeba było też krzyknąć głośno
  • Odpowiedz