Wpis z mikrobloga

Największe samobójstwo w historii świata - Jonestown, 18 listopada 1978 roku.

W nocy z 18 na 19 listopada 1978 r. po charyzmatycznym przemówieniu lidera, Jima Jonesa, członkowie sekty „Świątynia Ludu” wypili doprawiony cyjankiem kolorowy napój. Tak umarło 909 osób, wśród których były małe dzieci, namówione przez swoich rodziców do wypicia śmiertelnej trucizny.

Przemawiając do ludu, guru stwierdził, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Sprzeciwu prawie w ogóle nie było.

Sektę założył w 1956 roku w Indianapolis James Jones. Dziewięć lat później przeniósł ją do Kalifornii. Wokół Jonesa zaczęło gromadzić się coraz więcej osób. Był moment, że do Świątyni Ludu należało ok. 30 tys. ludzi. Sekta dysponowała dużym majątkiem, a jej przywódca stał się dla swych wyznawców niekwestionowanym autorytetem moralnym. Dzięki ogromnemu majątkowi Świątyni zebranego przez niezliczoną liczbę datków, Jones zakupił skrawek ziemi w Gujanie i wkrótce zaczęła się budowa nowej siedziby.

Wspólnota stała się samowystarczalna, zamknięta, została odcięta od świata będącego poza gujańską puszczą. Mieszkańcy Jonestown wysyłali do najbliższych listy, pełne nadziei, optymizmu, radości z odnalezionego spokoju:

Zamierzeniem Jonesa było założenie Jonestown jako dobrowolnej komunistycznej społeczności, jak mówił: "Wierzę że jesteśmy najczystszymi istniejącymi komunistami". Marceline Jones (jego żona) opisywała Jonestown jako "przeznaczone do życia dla socjalizmu, całkowitej ekonomicznej, rasowej i socjalnej równości. Żyjemy tutaj we wspólnocie." Pod tym względem, podobnie jak restryktywne polityki ZSRR, Kuby, Korei Północnej czy innych państw komunistycznych, Jones nie zezwalał członkom na opuszczanie Jonestown.

Ośrodek w Gujanie był pod obserwacją władz Stanów Zjednoczonych. Odbierano sygnały, że Jones pastwi się nad ludźmi. Nawet małe dzieci za nieposłuszeństwo czy zachowanie, niezgodne z regułami przyjętymi w sekcie, były karane. Poddawano je torturom, elektrowstrząsom. By móc interweniować, potrzebne były jednak niezbite dowody.

Część członków Świątyni Ludu zgłosiła się do badającego sprawę amerykańskiego wysłannika rządu, kongresmena Leo Ryana. Chcieli razem z nim wrócić do USA. Był 18 listopada 1978, tuż przed powrotem na pasie startowym lotniska w Kaituma, oddalonego od osady Jonesa o pięć kilometrów, doszło do strzelaniny. Ryan, trzej towarzyszący mu dziennikarze oraz kilkoro uciekinierów, zostało zamordowanych strzałami z broni maszynowej.

Wiele wskazuje na to, że była to starannie przygotowana przez Jonsa operacja mająca na celu podburzyć wyznawców do rewolucyjnego samobójstwa. Kilka tygodni wcześniej do osady dotarł 45-kilogramowy pojemnik z cyjankiem potasu. Nieoficjalnie mówi się, że Jones był nieuleczalnie chory i zdawał sobie sprawę, że osada stała się zbyt duża aby ją skutecznie kontrolować bez wpływów zewnętrznych.

Dlatego więc jeszcze tego samego dnia, 18 listopada 1978r., Jones przekonał swoich zwolenników, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. O tym, jak bardzo podniosła była ta mowa, świadczą słowa zacytowane na początku artykułu. Garstkę, która była temu przeciwna, lider kazał wymordować. W wyniku powstałego zamieszania części mieszkańców udało się jednak uciec. Co ciekawe, wzięli oni ze sobą cały majątek sekty – niemal 10 milionów dolarów. Przykre jest to, że opinię publiczną bardziej interesował los pieniędzy niż losy ciał ofiar.

Ofiary były przytomne. Na pewno nie znajdowały się pod wpływem narkotyków. Wpływ jakim ich poddawano był innego typu. Byli ideologicznie zmanipulowani do ślepego podążania za założycielem sekty. Ci, którzy ocaleli wspominają, że Jones zanim zarządził ostateczne, prawdziwe samobójstwo, podczas wieczorków ideologicznych nieraz wypróbowywał ludzi w ten sposób, że pytał czy dla okazania solidarności z nim wypiliby truciznę. Wówczas stawiał przed nimi kubek i oczekiwał na reakcję. Czy gotowi są na śmierć dla niego i czy bezgranicznie mu ufają.

"Zabierzcie nam życie. Oddajemy je. Jesteśmy zmęczeni. Nie popełniliśmy samobójstwa. Popełniliśmy akt rewolucyjnego samobójstwa, protestując przeciw warunkom życia w nieludzkim świecie."
Ostatnie słowa Jima Jonesa nagrane na taśmie.

Źródło
Źródło
Źródło

#historiajednejfotografii #fotohistoria #fotografia #sekta #samobojstwo
siwymaka - Największe samobójstwo w historii świata - Jonestown, 18 listopada 1978 ro...

źródło: comment_RFqYhWQgiD3QUXaGm4uRCAp90hCrZJG5.jpg

Pobierz
  • 49
  • Odpowiedz
@Ninik:

Część członków Świątyni Ludu zgłosiła się do badającego sprawę amerykańskiego wysłannika rządu, kongresmena Leo Ryana. Chcieli razem z nim wrócić do USA. Był 18 listopada 1978, tuż przed powrotem na pasie startowym lotniska w Kaituma, oddalonego od osady Jonesa o pięć kilometrów, doszło do strzelaniny. Ryan, trzej towarzyszący mu dziennikarze oraz kilkoro uciekinierów, zostało zamordowanych strzałami z broni maszynowej.

Jest tutaj o tym, ale zdjęcie dobrze, że wrzuciłeś, jakoś
  • Odpowiedz
@siwymaka:
Informacja nieprawdziwa.

W oblężeniu Massady zbiorowe samobójstwo popełniło 960 osób, a ocalało 7 (dwie kobiety i ich dzieci).

W 1670 w Berezanie spaliło się żywcem 2700 osób z sekty Bezpopowców.
  • Odpowiedz
Jak ktoś chce, to całe to zdarzenie zostało nagrane na taśmie (tylko audio). Można sobie posłuchać.

Gdzieś około 39 minuty zaczynają się zabijać.
yokometal - Jak ktoś chce, to całe to zdarzenie zostało nagrane na taśmie (tylko audi...
  • Odpowiedz