Wpis z mikrobloga

Za małolata "tą bombe" z Wrocławia to się robiło trochę inaczej.
Otóż oprócz saletry brało się karbid.
Zamiast pojemnika czy czego on tam użył - stary, niepotrzebny, przepalony, babciny garnek.
Do środka wrzucało się wszystko, od gwoździ starych, przez śrubki, do tego małe słoiki, kawałki desek - wszystko co było pod ręką.
Do traktora, a częściej do fiata 125 koloru kości słoniowej i dokładniej do jego baku, wsadzało się sznurek, który wcześniej został upleciony przez dziadka.
Po namoczeniu rozstawiało się "bombe", podpalało sznurek i #!$%@?ło jak najdalej się da.
Było JEB.
Oczywiście nikogo to nie ruszało, bo co kilka dni małolaty robiły "bomby".
Ruszało to jedynie babcie, która nie raz #!$%@?ła dziadka za durne pomysły i "oszalałeś debilu, to był dobry garnek".

Jako, że informacje te uzyskałem drogą "z pokolenia na pokolenie" począwszy od Chrzestnego, którego po jakimś czasie poprawił (i dodał owy karbid) Dawca plemnika (tzw. ojciec), by skończyć na Dziadku (który sznurki zawsze miał i garnki organizował) to czy pochodzę z rodziny terrorystycznej i mam zapuszczać brodę ?

#kiciochpyta #bombowo #wroclaw #jebjebjeb
  • 6
@Dusza_Jest_Chaosem bo bez tego, był słabszy huk. Mieszankę robił głównie dziadek.
Co ciekawe nikt z nas wtedy nie zginął, policja nie przyjeżdżała, a znając życie jakby w rodzinie był jakiś saper - to by podpowiedział co dodać do środka, by było głośniej.
Ważne, że dzieciństwo było fajne :)
Swoją drogą, Karbid można legalnie w sklepach teraz kupować, czy Unia jakoś zakazała ?