Wpis z mikrobloga

Wszytko zaczęło się pewnego słoneczna dnia, kiedy to obok mojej poznańskiej posiadłości wprowadził się nowy sąsiad. Jasne włosy, wzrost wysoki, sylwetka atlety i ten błysk w oku właściwy dla człowieka sukcesu... Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że jest to spokojny i poważny buissnesman. Do czasu. Mniej więcej miesiąc po wprowadzeniu się, mój sąsiad zaczął zachowywać się nieco ekstrawagancko, by nie powiedzieć dziwnie. Mianowicie skakał sobie na trampolinie i nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to, że był ubrany w skafander kosmonauty! Rozumiecie to?! Fruwał sobie jak w kosmosie-czynił fikołki, salta, wirował jak szalony albo niespełna rozumu. W mojej głowie pojawił się mem ze zdziwionym murzynem (wiecie który), jednakże uznałem to za próbę odreagowania stresu związanego z prowadzeniem poważnego buissnesu. Okazało się jednak, że był to początek karuzeli s----------a, na której pokładzie znalazłem się za pomocą mojego sąsiada.
Dni mijały, a buissnesman trochę się uspokoił. Nadeszły jesienne słoty i ciężkie krople deszczu coraz częściej bębniły w okna mego domostwa. Razu pewnego nad miastem przeszła potężna burza, a w całej mojej dzielnicy wywaliło korki. Nie inaczej było u sąsiada, co zaobserwowałem wyglądając przez okno jaskini. Wtem na sąsiedzkie podwórze zajechał czarny samochód. Myślę sobie: "Oho, pewnie elektryk", ale nie, to nie był specjalista od korków i ciągnięcia kabli. Zamurowało mnie bo z auta wysiadł pierwszy prezydent wolnej Polski-Bolesław Wałęsa! Muszę przyznać, że nie podejrzewałem go o takie konotacje. Gospodarz wyszedł przywitać gościa i pomógł mu wnieść do środka jakieś stare kartony z teczkami. Były to zapewne jakieś urzędowe dokumenty niezbędne w prowadzeniu interesu, a robienie interesu z prezydentem to, jak zapewne się domyślacie, grubsza sprawa.
Po tym niezwykłym epizodzie życie toczyło się zwykłym, niezmąconym dziwactwami sąsiada, rytmem. Jednakże nie byłem świadomy, że apogeum s----------a nadchodzi wielkimi krokami niczym islamski fallus w kierunku Europy. Zapnijcie pasy, bo teraz dopiero zaczyna się ostra jazda! Zostałem obudzony rano rykiem, tak zwanego, grubego zwierza. Wyglądam w-------y przez okno, a na trawniku sąsiada stoi sobie Żubr przez duże Ż. Dwa metry w kłębie, ogromne poroże. Przyznacie, to niecodzienna sytuacja, ale powód ryków żubra został wyryty w mojej pamięci brutalnie i głęboko. Sąsiad doił żubra z jego złotego płynu! Czaicie?! Trzymał go za benisa i ściskał jak krowie wymiona. Parująca uryna tryskała wprost do zielonej puszki. Żubr ryczał, ale nie dziwię mu się, że nie rozniósł oprawcy na rogach, bo gdyby ktoś chwyciłby mnie takim żelaznym uchwytem za jaja, to też bałbym się urwać to i owo. Rozwarłem okno i o----------m solidnie gościa. Zwyzywałem go od zboków i zoofili i w ogóle kazałem mu się chędożyć.
Następnego dnia sąsiad przyszedł mnie przeprosić. Po usłyszeniu dzwonka pobiegłem otworzyć drzwi. Moim oczom ukazała się, trzymana w zadbanych dłoniach buissnesmana, blacha pełna dorodnych rogali. Zaprowadziłem go do salonu, podałem kawę. Chwalił się osiągnięciami zawodowymi, rządowym kontraktem na rozliczenia 500 cośtam i wspólnikiem z Holandii. Nie chcąc urazić swojego rozmówcy, postanowiłem spróbować puszytego Rogala, wiecie, takiego przez duże R. W mych ustach zagościł słony smak, a wypiek uwolnił z siebie białe nadzienie. "Czym je wypełniłeś?" -spytałem skonfundowany.
Słysząc moje słowa uśmiechnął się zagadkowo i odparł: "Miłością".

#pasta #pdk #heheszki #niebylobomoje
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach