Wpis z mikrobloga

Dzisiejszy odcinek z cyklu #polskidzikizachodzkodeksem zaczniemy od tego od czego zazwyczaj zaczyna się pierwsze odcinki, a więc od "jak to się wszystko się zaczęło?".

Historia jest prosta. Mój Dziadek w wieku ok. 14 lat wraz ze swoimi rodzicami i bratem został przesiedlony ze wsi Isypowce w dawnym woj. Tarnopolskim. Swoją drogą zostawili tam niezły jak na tamte czasy dom - murowany i kryty dachem, ale opowieść o wschodzie i co tam zostało będzie w innym odcinku. Dziś skupmy się na początkach.

Początki jak to początki zazwyczaj są trudne. Podróż pociągiem zapewne zajęła kilka tygodni, po których w końcu trafili na stację kolejową na pograniczu obecnego woj. lubuskiego i dolnośląskiego. Ludność polska bała się jednak opuszczać wagony i przez pierwsze kilka tygodni mieszkali na stacji kolejowej. Skąd strach? A zapewne stąd, że na ziemiach tych nadal mieszkało wielu Niemców. Polska akcja wysiedleńcza rozpoczęła się co prawda już w roku 1945, jednakże w pierwotnej formie przybierała ona formę chaosu i próbę odpłacenia okupantowi niż zorganizowane akcje przeprowadzane w późniejszych latach. Akcja w roku 1945 prowadzona głównie siłami Ludowego Wojska Polskiego, raczej z zarządzenia władz lokalnych niż odgórnie była przeprowadzana dosyć brutalnie. Wyglądało to tak, że do wiosek położonych najbliżej nowej granicy na Odrze przyjeżdżało wojsko, ogłaszało odpowiedni czas na zabranie rzeczy (czasami i bez tego terminu) i wypędzano ludność prowadząc ją kilka/kilkanaście kilometrów za rzekę i tam zostawiano. Jak się później okazało większość niemieckich mieszkańców wracała do swoich domów.

Wracając do mojego dziadka, to po kilku tygodniach w jednym z lubuskich miasteczek przeprowadzili się do małej wioski. Mogli oni wybrać sobie dom i tyle pola ile kto chciał. Wybrali więc ładny, zadbany dom z cegły z ceramiczną dachówką i dużym przeszkolonym gankiem. Łazienki co prawda nie było, ale był zlew w kuchni polegający na tym, że był to sam zlew, bez doprowadzonej wody, którą to wlewało się z wiadra z góry. W domu tym mieszkał niemiecki kolejarz, po dziś dzień zachowała mi się niemiecka klamra od pasa z kolejarskimi skrzydłami,kołem i swastyką. Podejrzewam, że był on również lokalną szychą NSDAP, ze względu na tablicę, która wisiała na wejściu na podwórko.

Co do Niemców pozostałych w wiosce to wiem, że sąsiadka jeszcze w latach 50-tych dzieliła dom ze starą Niemką. Z tego co pamiętam to pewnego dnia po prostu przyszło wojsko i grożąc bronią kazali jej się wynosić.

W wiosce krąży również historia o zastrzelonej, młodej (ok. 20 letniej) Niemce, która została zabita już po wojnie przez żołnierzy radzieckich, a jej grób znajduje się na miejscowym cmentarzu.

To tyle na dziś. W przyszłym odcinku postaram się pokazać, jakie budynki i instytucje funkcjonowały w mojej wiosce za czasów niemieckich, a co jest dziś.

Zastrzegam, że historie te są raczej luźne, niespecjalnie mam czas i chęci do opracowywania tego, jak dzieło naukowe, także zastrzegam, że mogą pojawić się błędy, których staram się unikać.
kodekscywilny - Dzisiejszy odcinek z cyklu #polskidzikizachodzkodeksem zaczniemy od t...

źródło: comment_e712zHdz2ODCL2JRx2bnDxTSQ6uEHGMV.jpg

Pobierz
  • 15
@sentis77: z tego co wiem to z Polaków nikt tam nie został. zachowały się wspomnienia mojego dziadka, spisane przez moją mamę. zdjęć żadnych nie mamy, zapewne nikogo nie było stać na aparat fotograficzny. chciałem tam niedawno pojechać, ale Majdan i wojna zmieniły moje postrzeganie na ten kraj.
@kodekscywilny: Do moich sąsiadów Niemcy przyjeżdżali jeszcze w latach 90-tych, obejrzeć stare śmieci. Miałem też sąsiadkę - Niemkę, która została w Polsce i wyszła za polaka, z tego co opowiadała moja babka, to takich związków było więcej.
@kodekscywilny: Mój dziadek też urodził się na Podolu w pobliżu Tarnopola. Nie przejmuj się wojną, na terenach zachodnich tego kraju nic się nie zmieniło - jeśli czujesz potrzebę odwiedzenia tego miejsca i znalezienia informacji, jedź. Ja wybrałem się z dziadkiem w te okolice w 2008 roku i od tego czasu jeździmy tam co rok. Ukraińcy z wioski, którzy po wojnie nadal tam mieszkali, rozpoznali dziadka (a dziadek ich), jednak jest ich
@kodekscywilny:

ja niegdyś czytałem, że takie związki to niebywała rzadkość.

Nie miałem na myśli masowych małżeństw polsko-niemieckich. Ot w opowieściach z tamtych czasów parę razy o takich związkach usłyszałem (co do dwóch jestem w 100% pewien, że miały miejsce) .