Wpis z mikrobloga

813 196 - 133 = 813 063

Od 10 dni jestem w UK i tylko przez dwa padało. Mówili, że pogoda jest tu straszna. Albo kłamali, albo to jakaś anomalia. Drugi raz po #peakdistrict i znowu tak pięknie, że słów brakuje. W planie było przejechanie całej Mortimer Road w kierunku TdF, a dalej Winnats Pass i Mam Tor.
Mortimer jest drogą przekapitalną, niezbyt szeroką, z tak samo kapitalnymi widokami jak koszmarna jest jej nawierzchnia, ale przede wszystkim jest w ciul trudna. Raz 15% do góry, raz 25% w dół, by potem znowu do góry 18%. I tak przez kilkanaście kilometrów, góra, dół, raz bardziej, raz mniej, bez płaskich odcinków. Z prawej strony wrzosowiska, z lewej jeziora w dolinach i dużo owieczek.
Dalej kierunek na Hope, mijając piękny zbiornik Ladybower, przy którym zatrzymałem się w drodze powrotnej. Priorytetem był Winnats Pass (polecam wygóglować zdjęcia!). Wcześniej jednak wpadł kofibrejk, bo i trzeba było się podładować przed najtrudniejszym kilometrem w życiu. Winnats jakoś tyle sobie właśnie liczy. Jeszcze węższa droga poprowadzona w wąwozie tak urokliwym, że można by go podziwiać długimi godzinami. Już sam dojazd z miasteczka szybko wskakuje na 10%, im bliżej bramy wjazdowej tym stromiej. Poczekałem nieco aż ruch samochodowy nieco ustanie (bo to jedna z dróg Sheffield - Manchester) i ruszyłem. To jeden z tych podjazdów podczas którego w myślach padają ważne egzystencjalne pytania i pojawiają się absurdalne pomysły rzucenia szosy w #!$%@?. Teraz i już. 34/28 już dawno temu wrzucone, na liczniku ledwie 8-10 km/h, czasem i mniej. Za to nachylenie rośnie radośnie do 24%. Ledwo jadę, a i tak wyprzedam kilku innych śmiałków. Całość pokonałem 'na Contadora', nogi płoną. Wypłaszczenie to przyjemne 7-9%, mocny zakręt i kolejna wspinaczka do pokonania. Tym razem przełęcz na Mam Tor. Już bez problemów, bo i od tej strony brak trudności. Zjazd kręty, stromy na naście procent, nie znając drogi koniecznością jest hamowanie. Kiedyś trzeba będzie wrócić i przejechać oba odcinki w drugą stronę.
Wracając wstąpiłem na zbiorniki Ladybower i Derwent. Od 2008 roku wiele się nie zmieniło, wciąż jest pięknie, jak wszędzie w Peak District.
Podczas całego dnia minąłem setki szosowców, młodych i starych, na Tribanach (też są!), na wszechobecnych PlanetX'ach, Pinarello, a nawet jednego na wymarzonym Field Cycles <3 Nie dziwi już, że niektóre stravowe segmenty mają blisko 10 tys. uczestników.

Murki z #barnsley #sheffield i #yorkshire - jeśli jeszcze nie byliście, to jedźcie tam! Auta mieć nie trzeba, z Sheffield da się dojechać autobusami. Zapamiętajcie sobie Winnats Pass, Mam Tor, Ladybower i Derwent. A jak ktoś z Was ma samochód, to koniecznie przejedźcie Mortimera.

Swoje lanie wody i zdjęcia publikuję pod tagiem #fixienaszosie , zapraszam do subskrybowania.

Stravushka: https://www.strava.com/activities/548384293/segments/13238678452

#100km #szosa

#rowerowyrownik
Pobierz
źródło: comment_em6u1ajcS8qv4U4y7UpfRLUElvZ7sP1l.jpg
  • 12
@fixie: w zasadzie to nie. 2 lata w Londku z wypadami za City/United do klienta robić instalacje el. w wielkim domu. Nie mniej jednak wypady bywały po całym UK