Wpis z mikrobloga

Po dzisiejszym dniu - po wyczekanym wypisie ze szpitala psychiatrycznego, po czterogodzinnych poszukiwaniach apteki, w której dostępna jest kwetiapina, po domowym spa, którym odbiłam sobie miesiąc bez golenia pach (różowe paski zrozumieją XD) - czas na podsumowanie!

Ogłaszam oficjalny koniec #opowiescizpsychiatryka w moim wydaniu. Mam mocne postanowienie, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy doprowadzę się do stanu, w którym będę wymagać leczenia szpitalnego.

Jest to mój trzeci epizod depresji i nerwicy lękowej. Trzeci i najgorszy, trzeci - i mam nadzieję, że ostatni (bo do trzech razy sztuka!) Koszmaru, który przeżyłam w minionych miesiącach, nie życzę najgorszemu wrogowi. Z perspektywy dzisiejszego dnia wszystko wydaje się absurdalne, ale miesiąc temu naprawdę zamierzałam się powiesić i prawdopodobnie bym to zrobiła, gdyby nie siła perswazji mojego niebieskiego paska. Przemówił mi do resztek rozsądku i namówił na jak najszybszą wizytę u psychiatry. Resztką sił zebrałam się i stanęłam przed drzwiami gabinetu, w którym usłyszałam "skierowanie do szpitala psychiatrycznego". Spanikowałam. Atak paniki był tak potężny, że z wizyty pamiętam tylko słowa lekarki "nie, jak tak to wygląda, to od razu transport". Do szpitala dotarłam karetką, tego jestem pewna. Dalej urywa mi się film - moja pamięć pod wpływem stresu i działania środków uspokajających po raz kolejny odmówiła mi posłuszeństwa.

Pierwszy tydzień pamiętam jak przez mgłę. Drugi w sumie też. Dopiero po świętach wielkanocnych doczekałam się znacznej poprawy i dopiero wtedy zaczęła mi wracać pamięć i koncentracja. Całe szczęście, że cały czas miałam pełne wsparcie rodziców i chłopaka, bo bez nich nie miałabym takiej motywacji do walczenia z tym świństwem.

Dzisiaj, przy wypisie, dostałam swój numerek. F32.3. Epizod ciężkiej depresji z objawami psychotycznymi. W praktyce, poza oczywiście przygnębieniem, oznaczało to zaniki pamięci, brak koncentracji, wieczne poczucie winy, potrzebę samookaleczania się (drapanie do krwi) aby tę winę odkupić, drapanie się do krwi z nerwów, nierozpoznawanie siebie w lustrze, ataki paniki, nasilenie myśli samobójczych... Trochę tego jest. To wszystko brzmi nierealnie, ale właśnie to przeżyłam.

Dzisiaj jestem ustawiona na lekach i czuję, że mam siłę pokonać chorobę. Bo to jest choroba i należy to zrozumieć, żeby z nią walczyć. Trzeba także zajrzeć w głąb siebie i oddzielić myśli chorobliwe od "tych swoich". Mam nadzieję, że wszystkie Mireczki i Mirabelki spod tagów #depresja i #nerwica znajdą na to siłę.

To nie koniec opowieści z tagu #paczekwchodzidowygrywu :> Jeszcze przede mną dalsza psychoterapia i prawdopodobnie terapia grupowa - może znajdą się jakieś anegdotki dotyczące tych tematów? Dzisiaj jednak czuję zdecydowany #wygryw - jestem dumna z siebie, że w szpitalu zrobiłam tak duży postęp, jeśli chodzi o zebranie sił do walki :>

Takie tam #feels na piątkowy wieczór (ʘʘ)
  • 21
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@inteinte: nie nie. nie myśl o tym.
byłaś u specjalistów, więc wszystko już wiesz.
chodziło mi o to, że trzeba dbać mocno, żeby epizody nie powracały.

aaa. sorry, myślałem, że to autorka tego wpisu pyta:P
  • Odpowiedz
@goracy_paczek: Hejka, nie mogę znaleźć czy pisałaś o tym, ale mogłoby to pomóc wielu mirkom-czy dałabyś radę napisać(jeśli wiesz) o tym co wrzuciło Cię w ten młynek zwany depresją i co się działo w międzyczasie? Czy był to jeden epizod w życiu, który totalnie Cię zakopał po ramiona czy może postępujące dołujące doświadczenia/powolny spadek nastroju. Twój przypadek jest dość "ciężki" ale przyczyny podejrzewam że typowe i podobne do wszystkich którzy
  • Odpowiedz