Wpis z mikrobloga

Gdybym chciał opisać i skomentować wszystkie ciekawe wydarzenia z meczu Legia - Lechia, wreszcie pękłoby 20 000 znaków, a może nawet i 30 000. Nie zrobię Wam tego, ale myślę, że to spotkanie jest warte refleksji i oglądania w powtórkach, bo stało na bardzo wysokim poziomie.

Zdaję sobie sprawę, że to tylko nasza liga i tak dalej, może też wcześniejsze "mecze" Termaliki z Koroną i Cracovii z Górnikiem Ł. wpłynęły na taką ocenę. Ale im dłużej się zastanawiam, tym bardziej jestem przekonany, że przy Łazienkowskiej odbył się naprawdę dobry mecz. Oba zespoły bardzo chciały grać ofensywnie, często nic sobie nie robiąc z miejsca, które zostawiały w środku pola lub za linią swoich obrońców. Z punktu widzenia taktyki to chyba takie lekkie szaleństwo, ale dla kibica trudno o coś lepszego. I nawet chciałoby się, aby ten mecz trwał dłużej, jednak w końcówce było już nieco spokojniej. Chyba intensywność gry sprawiła, że nawet tak dobrze przygotowane zespoły miały w ostatnich minutach już trochę dość.

Jak wiadomo, jestem dziwny. W tym konkretnym przypadku przypominam o tym dlatego, że kompletnie nie rusza mnie stracona bramka, tak w tym meczu, jak i w większości innych. Potrafię je przyjąć z całkowitym spokojem. Ale za nic w świecie nie potrafię przeboleć zmarnowanych sytuacji, choć przecież zgodnie z logiką wiem, że nie da się trafiać za każdym razem. Mimo że remis był w tym meczu raczej zasłużony, bo Lechia miała mniej więcej tyle samo dobrych okazji, to postanowiłem wypisać te, które miała Legia...


A zatem:
1. Sytuacja Vranjesa, gdzie strzelał, zamiast podać Nikolicowi na pustą bramkę.
2. Gol Dudy.
3. Prijović idący (to dobre słowo) sam od połowy boiska i dający się dogonić Mili... Kto wie, jak skończyłoby się rozegranie tego z Nikoliciem wcześniej.
4. Słupek Prijovicia po interwencji Milinkovicia-Savicia.
5. Strzał Nikolicia wybity z linii bramkowej, potem strzał tego samego zawodnika zablokowany.
6. Słupek Guilherme, po którym poszła kontra zakończona czerwoną kartką.
7. Słupek Prijovicia po raz drugi.

Łącznie siedem idealnych okazji, z których wykorzystana została tylko jedna. Dla Lechii mogli strzelić Mila, Peszko, Flavio, Mak i paru innych, a trafił tylko Kuświk. Tu powinno być minimum 3:3 jak nic, ale Legii brakowało szczęścia, z drugiej strony świetnie bronił Malarz. I powtórzę: zdaję sobie sprawę, jak mecz wyglądał, Lechia też może powiedzieć, że przy tylu sytuacjach po prostu trzeba wygrać. No ale jakoś nie mogę tego do końca przeboleć i choć remis nie jest tragicznym wynikiem, to mogło się to skończyć lepiej, zwłaszcza w pierwszej połowie.

Dobra, dość tych jęków, nie mogłem się powstrzymać od gdybania, ale czas powrócić do zwykłej oceny rzeczywistości. A była ona taka, że Lechia mocno zaimponowała w tym meczu. Sami wiemy, jak było do tej pory: Legia goliła u siebie Jagę, Ruch i Górnika, a Lechia to samo robiła u siebie z Podbeskidziem, Piastem i Jagą, a nie udało jej się z Termaliką. Dla obu zespołów nadszedł więc dzisiaj czas poważnej próby. Była okazja do tego, żeby wykazać się na tle mocnego, jak na tę ligę, przeciwnika. Należy doceniać zwycięstwa ze słabszymi rywalami, ale tutaj mamy ostrzeżenie: jeżeli przyjeżdża zespół z klasowymi zawodnikami, gra u nas bardzo odważnie, i w zasadzie każdy wynik był możliwy, to trzeba będzie mieć to później na uwadze. W grupie mistrzowskiej poziom trudności nie będzie niższy. Może i rywale nie będą mieli tak dobrych piłkarzy (bo nawet Lech, przy wyjęciu stamtąd Pawłowskiego i Linettego zaczyna kiepsko wyglądać i rezerwowych brak), ale stawka będzie tylko rosła.

Coś w tym jednak jest, że Lechia potrafi zagrać dobrze, ale ma problemy z wygrywaniem meczów, nie mówiąc już o tych nieszczęsnych wyjazdach. Wisi nad nimi chyba jakieś fatum czy coś... Nie powiem, że chciałbym stamtąd do Legii każdego piłkarza, ostatnio wystarczająco dużo ich stamtąd do Warszawy przyszło. Ale trzeba przyznać, że taki Mak, Chrapek, Kuświk czy Flavio to zawodnicy niby nieimponujący nazwiskami na pierwszy rzut oka, ale potrafiący grać w piłkę. Mieliśmy trochę szczęścia, że oprócz nich na boisku byli też Peszko i Mila, bo tym meczem potwierdzili, że w tej rundzie mają się jeszcze gorzej niż jesienią.

Ale w zasadzie tyle o Lechii, i tak zdążyłem poświęcić jej tu sporo miejsca. Ocenę Legii należy przeprowadzić niezależnie od braków w składzie, bo nawet gdy wypada czterech ważnych zawodników, pozostali są na tyle dobrzy, że powinni sobie poradzić.

W zasadzie z mało kogo jestem zadowolony po tym meczu. Oczywiście przez ponad pół godziny zadanie było poważnie utrudnione z powodu gry w osłabieniu, Lechia zresztą przejęła wtedy inicjatywę i ciężko było w ogóle dojść do piłki. Jednak od niektórych oczekuję lepszego podejmowania decyzji, bo chyba to dzisiaj głównie kulało. Już nawet nie chodzi o tego nieszczęsnego Vranjesa czy Prijovicia w sytuacjach, które wypisałem wyżej. Ale inni też mieli sporo kłopotów pt. "co zrobić z piłką". Po części wynikało to z pressingu Lechii, jednak nawet gdy było miejsce, legioniści potrafili się pogubić. I nawet gdy mieliśmy swój dobry fragment w tym meczu (gdzieś między 20. a 45. minutą), to padł z tego tylko jeden gol, a powinno więcej.

Najlepszy w Legii był bezapelacyjnie Malarz i to wiele mówi o pozostałych. Lechia dość łatwo dochodziła do sytuacji i w zasadzie można powiedzieć, że Arek wybronił nam mecz. Nie udało się zachować czystego konta, ale akurat przy straconej bramce nie ponosi żadnej winy, a wręcz uratował nas przed tym, że nie padła ona wcześniej. Podejmował bardzo dobre decyzje, był niesamowicie pewny, ale też chyba jeszcze w żadnym meczu w Legii nie miał aż tyle pracy. Tu może leżeć pies pogrzebany - być może łatwiej jest mu się wykazać w meczu, gdzie cały czas ma coś do roboty i wtedy pozytywnie się nakręca, ale gdy ma do obronienia 1-2 groźne strzały przez 90 minut, robi się problem. Ostatnimi dwoma meczami sprawił, że dyskusję o zmianie w bramce należy odłożyć na jakiś czas, nawet mimo pojawienia się Cierzniaka na ławce. Chyba nawet na rewanż z Zawiszą zmiana będzie niepotrzebna, choć tutaj nie ma to większego znaczenia z uwagi na sytuację w dwumeczu. Najważniejsze, żeby Malarz bronił tak dalej - cały czas nie ma pewnie pełnego zaufania trybun, ale trzeba trzymać za niego kciuki, bo w tej sytuacji jest to najważniejsze przede wszystkim dla Legii.

Moim zdaniem w polu najlepszym graczem Legii był Rzeźniczak. Jest to pewne zaskoczenie, ale wyglądał dużo lepiej od Pazdana i, tak jak Malarz, kilka razy nas uratował. Nie ma co wyciągać z tego jakichś większych wniosków, Rzeźnik kursuje tej wiosny między ławką a pierwszym składem, ale tym razem akurat taka była potrzeba chwili. Dziwnie się to pisze, ale gdyby na jego poziomie zagrali pozostali (mówię o całej drużynie i mam na myśli głównie postawę w grze obronnej), nie byłoby ogólnego przeświadczenia, że Lechia była lepsza (ja sam powtórzę, że remis jest sprawiedliwy, ale to tylko moja, niewiele warta opinia).

Na upartego można powiedzieć, że dawały radę boki obrony, ale tak naprawdę - nie zawsze, i nie w każdym aspekcie. Hlousek stosunkowo dobrze grał w tyłach, ale trudno, aby było inaczej, skoro naprzeciwko siebie miał głównie Peszkę. Grając zaś do przodu był jednym z tych, którzy najsłabiej radził sobie z atakiem lechistów i zbyt często tracił piłkę. Z Jędrzejczykiem było trochę inaczej. Mimo że statystyki pokazują, iż miał najwięcej odzyskanych piłek ze wszystkich zawodników na boisku, miał bardzo dużo pracy z Makiem, a potem z Haraslinem, no i nie zawsze wychodziło to najlepiej. Ci gracze często byli od niego szybsi, a on się spóźniał. Ze stratą bramki było tak, że cała drużyna za bardzo zawęziła pole gry, co dało Peszce możliwość wyjścia sam na sam. Ustawienie Jędzy, jak i pozostałych, powinno być lepsze. Na plus asysta, wykonana w bardzo dobrym stylu, tutaj akurat jest za co chwalić.

Kończąc temat obrońców, niepokojący był występ Pazdana. Wyglądało to słabo w rozegraniu piłki, w defensywie też kilka razy interweniował, hmmm... dziwnie. Przez chwilę przypomniała się Nieciecza, gdy Malarz prawidłowo wyszedł, a Pazdan mimo to wchrzanił się przed niego i tym razem wybił piłkę. Nie wiem, może ja za dużo wymagam, ale Pazdan w tej rundzie jakby nie jest sobą. Wprawdzie w tej rundzie Legia nie traci wiele goli, poza tym fatalnym epizodem w Niecieczy, ale już parę błędów można było w tym roku zauważyć.

Może byłoby lepiej, gdyby pomogli defensywni pomocnicy. Wiadomo, jak ważnym piłkarzem jest dla Legii Jodłowiec, i cóż, akurat jego braku można żałować najbardziej. Vranjes poza tą jedną sytuacją był właściwie niewidoczny, a to przecież on powinien bardziej pomagać w ataku, skoro obok niego jest Borysiuk. Na Arielu z kolei łatwo wieszać psy, ale znalazł się w bardzo niewdzięcznej sytuacji. Mak jest bardzo szybki i zwyczajnie mu uciekł, a sytuacja była już naprawdę groźna i drugi gol dla Lechii - całkiem realny. Borysiuk podjął ryzyko, czy się opłaciło - tego nie sprawdzimy, bo nie wiemy, czy bez faulu mecz potoczyłby się lepiej, czy gorzej. Faktem jest, że od tej pory musieliśmy się skupić na obronie, bo zbyt mało zostało na boisku zawodników o charakterystyce defensywnej. W tym kontekście uważam, że Stanisław postąpił słusznie, zmieniając Nikolicia, a nie Prijovicia, zresztą osoba rezerwowego też nie powinna wzbudzać kontrowersji, jako że Aleksandrow jak dotąd wypada chyba lepiej w obronie, niż w ataku.

Irytował mnie Duda, mimo strzelonego gola. Symptomatyczna była sytuacja, która powtórzyła się w tym meczu wiele razy. Słowak ma mnóstwo miejsca przed sobą i bardzo daleko wypuszcza sobie piłkę, w efekcie ją tracąc. Trudno nie nazwać tego inaczej niż niechlujstwo, bo przecież akurat z przyjęciem i krótkim prowadzeniem piłki ten zawodnik nie ma problemów. To wkurzało, bo tamte akcje można było rozprowadzić o wiele lepiej. Bramka nieco ratuje jego ocenę, choć liczby nadal ma słabe. Tylko dwa gole w lidze to słaby wynik, a ja nie mam pewności, czy to było jakieś wielkie przełamanie. Zobaczymy w następnych meczach, ale dużej różnicy na plus w grze Dudy nie zauważyłem.

Guilherme był uwikłany w sporo walki fizycznej i w ofensywie mniej go było widać. Mimo to ma na swoim koncie bardzo ładne podanie przy golu, jak i trafienie w słupek. Niby nieźle, ale myślę, że szału nie było. Prędzej należy docenić jego grę w defensywie i tyle.

Co do naszych napastników... Chyba było w tym nieco pecha. Prijović zmarnował kilka dobrych sytuacji, a Nikolić jedną. Być może, gdyby było na odwrót (to znaczy Nikolić dochodził do sytuacji, które miał Prijović), skończyłoby się to inaczej. Ale to też jest tylko gdybanie. Generalnie było tak, że to Prijović więcej ruszał się po boisku, a do Niko - mimo że bywał nieźle ustawiony - piłka zwyczajnie nie trafiała, bo to nie on do niej biegł, tylko czekał na nią. Jak już pisałem - nie mogę oczekiwać, że będą wykorzystywać wszystko, ale dzisiaj trzeba ich rozliczać z tego, że nie strzelili, co miało duży wpływ na końcowy wynik. Trudno, stało się, nie można tego nadmiernie roztrząsać, ale i całkiem zapomnieć też nie. W tym roku, gdy któryś z nich trafiał, Legia wygrywała (tylko z Ruchem tak nie było). Natomiast w Niecieczy i dzisiaj z Lechią to właśnie ich bramek zabrakło najbardziej.

Remis można odbierać różnie, ale jedno jest pewne. To nie koniec świata. To dopiero druga strata punktów w tej rundzie, a poprzednia miała miejsce dokładnie miesiąc temu. Przy zachowaniu takiej skuteczności w zdobywaniu punktów nic złego nie powinno się przydarzyć. Legia na 8 meczów ligowych wiosną wygrała 6, zremisowała jeden, z dobrym zespołem, no i miała jedną poważną wpadkę. Do tego ma praktycznie pewny awans do finału Pucharu Polski. Choć to nie jest jeszcze idealny moment na podsumowania, to na razie nie można przesadzać z krytyką, bo po prostu nie ma ku temu powodu.

Kto wie, może się okazać, że jutro będziemy pewni 1. miejsca po sezonie zasadniczym. Byłoby to czwarte wygranie ligi z rzędu, licząc 30 kolejek. Jak wiemy, na tym się zabawa nie kończy, ale wciąż przypominam o potędze terminarza, który z tych miejsc wynika. Na tę chwilę wyglądałby on tak: Lech (dom), Lechia (wyjazd), Zagłębie (dom), Pogoń (wyjazd), Piast (dom), Ruch (wyjazd), Cracovia (dom). Myślę, że nie jest najgorzej. Oczywiście rotacje na wszystkich miejscach w tabeli są jeszcze możliwe, ale ciężko wróżyć, jak może się to zmienić. W każdym razie: nawet, gdyby Piast jutro nie przegrał, wciąż wszystko pozostanie w rękach Legii. Nie mówię, że mecz z Pogonią będzie łatwy, bo ten zespół przegrywa równie rzadko jak my. Te ich remisy to prawdziwa zmora... Ja nie chcę myśleć o tym, czy nam coś takiego wystarczy, czy nie. Na razie polecam się skupić na najbliższym meczu z Zawiszą - przyjemnym, mam nadzieję - a dopiero potem na Pogoni. Zobaczymy też, kto z drugiej pary dostanie się do finału PP, jutro i w poniedziałek grają zespoły, które bardzo chcą zagrać z nami w grupie... Zatem nie tylko mecze Legii mogą być interesujące w najbliższym czasie.

#legia
  • 6
@Kimbaloula: Ja dzisiaj turbo #!$%@? z meczu wyszedlem Prijovic gral takie gowno ze slow brak, Vranjes wiecznie spozniony gosciu w ogole nie ogarnial co sie dzieje, Pazdan mega slabo wyczuwam lawke w nastepnych meczach bo wporwadza niepotrzebna nerwowosc, co do Dudy mam w 100% zdanie jak Ty jak mozna tak prowadzic pilke ??? masakra. Nikolicz niewidoczny, ale z kim on #!$%@? mial grac -porazka. Wiesz moze dlaczego Kasper albo Kuchy sie
@zero7: Kucharczyk złapał kontuzję przed Lechem i przez te 2 tygodnie nie doszedł jeszcze do siebie. Hämäläinen podobno uraz na wczorajszym treningu... Dziwnie to wygląda, trochę jak rok temu z Orlando Sá