Wpis z mikrobloga

Wczorajsze oczekiwanie na #pocztapolska.

W godzinę przeleciało 55 osób, zostało 16. Czekam. Już nawet myślałem, że, jak nigdy, uda się doczekać do końca bez awanturujących się ludzi. Takich co, wiecie, nie potrafią zobaczyć, że w okienkach siedzi tyle osób, ile siedzi, i musi gadać, zagadywać tych pracowników, że "czemu to nie ma więcej osób", dzięki czemu wszyscy stoimy dłużej, bo pracownik rozmawia z debilem. Albo takich, co to muszą wyjść na-ten-tych-miast i nie rozumieją, że drzwi po 20:00 już są zamknięte i pracownik wypuszcza klientów.

Tym razem było spokojnie. Tak, jakby wszyscy rozumieli.

Ale nie. Zaczęło się od nadpobudliwej pani w okienku, która przeskakiwała numerki, bo nie było niektórych chętnych. No i przeskoczyła czyjś numerek. Przy oknie stoi już, powiedzmy 544, a na wyświetlaczu 545. No to ten 545 idzie tam, gdzie wyświetliło się 546 i tłumaczy, że teraz on, bo tam się wyświetlił jego. Z kolei babeczka numer 547 idzie tam, gdzie jest 548. A ów zaczyna jej tłumaczyć, że ale to trzeba czekać, sprawdzać swoje numerki, to nie jego wina, że ona przeskoczyła. I tak ględzi i ględzi...

Kobieta w rozmowie z obcym mężczyzną onieśmielona jest i języka w gębie zapomina. Więc odezwać się nie odezwie. Bo przecież ciężko jest w jednym zdaniu streścić "#!$%@?, kobita przeskoczyła czyjś numerek i mamy obsuwę". No ale od czego są Samcy Alfa? Nasz bohater, taka trochę krzyżówka nerda z Sebą, prywatny zresztą naszej dziewoi rycerz ortalionowych, czerwonych dresów, rusza na bój. Z przytępawym wzrokiem kierowanym znad okularów, robi to, do czego prawdziwy Seba się nadaje: próbuje rozwiązać problem siłą i przewagą wagi. Bo przecież wytłumaczenie czegokolwiek przerasta jego możliwości.

Niestety, skończyło się zbyt szybko, przeciwnik nie chciał stawić czoła.

Nadszedł mój czas. Numer już prawie mój. Już jeden przede mną. Kobitka wstaje, pędzi do tego okienka, ale nie, nie, znowu nadpobudliwa pani musi zrobić dwuklik na tym cholernym guziczku i pojawia się mój numer.

Nie chcę się wpychać komuś w kolejkę "bo mój numer przeskoczył". O tej porze nie mam ochoty niczego nikomu tłumaczyć i chyba nikt nie jest w nastroju. Poczekam przy tym okienku. Przecież to nie może trwać... trwało. W międzyczasie obsłużone zostały cztery osoby, a ja stoję z tym cholernym kartonem i zastanawiam się, ile można wydziwiać... W końcu! W końcu! Pudło na wagę i... przekroczyłem wagę dla paczki o sto gramów. No to już nie jest ta karteczka adresowa, na takie paczkie to trzeba inną wypełnić...

Prawie dwie godziny. Ale się udało, paczka wysłana.

#malesukcesy
  • 8
@sailor_73: Na szczęście tego typu akcje mam, gdy muszę iść pod wieczór na osiedlową pocztę. Większość spraw załatwiam w placówkach PP w galeriach handlowych i tam już jest szybko i sprawnie.
@hipek99: wspolczuję. U mnie na poczcie (i nie ważne czy małej, rejonowej, czy głównej) idzie szybko i sprawnie. Fakt, zdarza się że jakiś emeryt przeoczy numerek ale wszystko jest w miarę szybko prostowane i obywa się bez problemu. Do tego panie w okienkach są miłe, potrafią pożartować i - co najważniejsze - pomóc.