Aktywne Wpisy
Chcemy z moim niebieskim paskiem kupić psa. Na tapecie są 2: corgi i samoyed. Nie wiem który lepiej się w bloku odnajdzie. Jakie są wasze doświadczenia? Który byłby lepszy? #psy #pieswbloku #zwierzaczki
Rocky_Zuma_Skye +559
Skopiuj link
Skopiuj linkWykop.pl
Pochodzę z woj. podkarpackiego jak cała moja rodzina. W 1939 roku po wybuchu wojny, kiedy Niemcy doszli do wschodniej Polski, moja prababcia ze strony matki, wraz z moją babcią, która miała wówczas 5 lat zostały wywiezione w głąb Niemiec do obozu pracy- tylko dlatego, że były Polkami. Pradziadek zostawiwszy je w domu kilka tygodni wcześniej, wcielony do wojska, dostał się do niewoli. Pradziadek niewole przeżył, prababcia wróciła razem z babcią po wyzwoleniu obozu w 1945 roku. Szczęśliwe po 6 latach odnaleźli się, lecz nie mieli do czego wracać, gdyż dom i gospodarstwo zostało rozkradzione i upaństwowione. Babcia do końca życia nie wspominała co przeżyła jako dziecko w niemieckim obozie.
Mój dziadek ze strony matki w chwili wybuchu wojny miał 15 lat. Kiedy przyszli Niemcy zabrali konie, które były niezbędne do uprawiania roli, zabrali wartościowe rzeczy z domu i wszystkie oszczędności. Ale pozwolili żyć i pracować. Wreszcie losy wojny się odmieniły i przyszli Rosjanie. Dziadek wspominał, że ludzie mieli nadzieję, że wreszcie odetchną z ulgą, niestety mylili się bardzo. Sowieci zrabowali ludziom wszystko to czego nie zabrał Wermacht. Na wsiach zabrali ludziom krowy, wszelki drób i trzodę, wozy i zaprzęgi, zdewastowali wszelkie uprawy rolne, zrabowali zapasy zboża, warzyw czy mąki. Z domów zrabowali meble, pościele, dewastowali je w przeszukiwaniu ukrytych kosztowności. Przekopywali podwórka szukając ukrytych rzeczy. Zatruwali studnie odchodami własnymi i zwierząt. Ludzi pozostawali o niczym, zostawiając ich na pastwę głodu. Każdy by przeżyć radził sobie jak mógł. Dziadek wspominał, że ludzie ze strachu gasili w domach, świeczki i lampy gdy przejeżdżał lub przechodził patrol Rosjan, żeby nie prowokować ich do wtargnięcia do domu. Pewnego razu jeden z żołnierzy zastrzelił psa, bo ten szczekał na patrol. Dziadek z rodzicami myśleli, że ich samych rozstrzelają pod ścianą domu. Kościoły zostały splądrowane a na co trzecim domu wisiały afisze z nazwiskami polskich partyzantów, mające skłonić mieszkańców do wydania któregoś. Co kilka dni we wsiach pojawiały się grupy przypominające partyzantów, wkraczały gwałtem do domów, rabowali, bili i niszczyli domy. Namawiały do wstąpienia do partyzantki i pytały o "inne" grupy partyzanckie. Na drugi dzień po takich akcjach na słupach wisiały informacje o partyzantach napadających, nazywające ich bandytami i zdrajcami. Dziadek jednak powiedział, że Ci "przebierańcy" nie mówili nawet dobrze po polsku a większość tylko po rosyjsku. Byli to oczywiście sowieci, podszywający się pod partyzantów. Natomiast kiedy do wioski, do domów, przychodzili z lasów pod osłoną nocy prawdziwi partyzanci, ludzie choć sami prawie nic nie mieli, dzielili się z nimi wszystkim co mieli. Nikt im nie żałował kawałka chleba, jajek czy kilku ziemniaków. Ludzie byli tak stłamszeni i sponiewierani przez sowietów, że liczyli na każdą, najmniejszą akcje partyzantów, która dokuczyłaby Rosjanom. W końcu armia Andersa wcieliła mojego dziadka do wojska i przydzieliła do obsługi armaty dalekosiężnej. Mój dziadek opiekował się rodzicami, nie chciał walczyć ramie w ramie z sowietami, którzy zniszczyli i okradli jego dom i wprowadzili terror. Wyobraźcie sobie jakie rozdarcie było w ludziach, w młodych nastolatkach walczących, kiedy jednocześnie cieszyli się, że walczą z Niemcami i z każdym dniem wypychają ich z własnych podwórek, wsi, okolic i w końcu z własnego kraju a jednocześnie walczyli ramię w ramię z tymi okrutnikami, którzy zgwałcili im siostry, sąsiadki i wywieźli ojców na Sybir. Normalność wtedy została dawno zapomniana. Po wojnie dziadek z rodzicami musieli odbudować dom ze zgliszczy, z dorobku ich życia nie zostało nic...
Babcia ze strony ojca miała 4 rodzeństwa i 3 latka kiedy została sama w domu ze swoją matką, moją prababką. Mojego pradziadka NKWD wywlekło z domu i załadowano do wagonu w pociągu na krańce Związku Radzieckiego. Uciekł z transportu na Ukrainie i na pieszo wracał do domu. Złapano go po raz drugi zanim dotarł do Polski i przystawiono mu pistolet do skroni. Uratowało go to, że zapytany przez oficera sowieckiego o zawód powiedział, że jest szewcem a ten miał popsute oficerki. Tylko dlatego, że pradziadek zdołał je naprawić na tyle by oficer był zadowolony, nie zastrzelono go, tylko zapakowano w kolejny pociąg jadący na wschód. Pradziadek uciekł po raz drugi, wrócił na własnych nogach z Rosji przez tereny Łotwy i Litwy, gdyż bał się ponownego złapania do niewoli. Pokonał ponad 2,5 tys. kilometrów na własnych nogach. Choć historia wydaje się nieprawdopodobna, nikt nie zrobił o nim filmu, a mój pradziadek całe życie nie opowiadał tego nawet sąsiadom.
W tym czasie moja babcia z matką i rodzeństwem walczyły o przeżycie każdego dnia pozostawione same w domu. Pomagali sąsiedzi jak się dało. Starsze siostry mojej babci wraz z innymi dziewczynami ze wsi musiały chować się w lesie lub w mogiłach na cmentarzu kiedy przez wieś przechodziły kolejne oddziały sowieckie. Musiały się chować by uniknąć gwałtów i zamordowania. Pewnego razu do domu babci wyważając drzwi weszli sowieci, chcąc sprawdzić czy coś da się jeszcze zrabować. Prababcia zaniemówiła kiedy żołnierze zaczęli wchodzić do szaf i załatwiali w nich swoje potrzeby fizjologiczne, wyobraźcie sobie terror tego stopnia.
Dziadek ze strony ojca również miał kilka lat kiedy wojna przyszła, jego ojciec, mój pradziadek, był ułanem. Walczył w kampanii wrześniowej, siedział w niemieckiej niewoli, po wyzwoleniu dołączył do armii Andersa. Przeżył wojnę. Jednak po wojnie został pozbawiony munduru, nazwany zdrajcą. Za komuny za to, że był żołnierzem polskim, dostał dożywotni zakaz pracy, żeby utrzymać rodzinę został rolnikiem, z podoficera Wojska Polskiego musiał przemianować się na rolnika. To co zrobiła z nim komuna, nie zrobiła z nim sama wojna.
Dziś czytam komentarze, że wśród Żołnierzy Wyklętych byli mordercy dzieci, bandyci, przestępcy. Owszem, może w ich szeregi stawali ludzie z marginesu, ale należy pamiętać, że prócz żołnierzy, którzy nie zrzucili przysięgi, byli też zwykli ludzie. Ludzie, którzy przeżyli terror we własnych domach, którym zabito matki, ojców, żony, mężów i dzieci. Ludzie, którzy stracili bezpowrotnie nieraz swoje rodziny, dobytek życia kilku pokoleń. Ludzie obdarci z godności i niewinności. Może ciężko sobie to wyobrazić dzisiaj, ale ja widziałem oczy swoich dziadków, w których do końca życia było widać odbicie tamtych dni. Pamiętajcie, że Ci ludzie, którzy podczas wojny i po jej zakończeniu zdecydowali się dalej walczyć, byli często młodsi od Was, mieli po 16,17,18 lat. Przeżyli koszmar wojny podwójnie i o normalności dawno zapomnieli. Bo po tych latach udręki, ciemiężenia, okradania, poniżania, katowania każdy z nich chciał znaleźć również swoją sprawiedliwość, swoją zemstę i swoje zadośćuczynienie za te wszystkie krzywdy. Pamiętajcie o tym gdy będziecie osądzać czy ludzie Ci byli bohaterami czy mordercami niewinnych. Mimo, że dość długa historia, mocno streściłem wydarzenia, które opowiadali mi dziadkowie, ale ma w nich ani trochę pasty, przekłamań lub podkoloryzowań. Takich ludzi jak moi dziadkowie, z bardziej przerażającymi lub niesamowitymi historiami żyło i żyje w Polsce mnóstwo choć nie mamy o tym pojęcia, gdyż ludzie Ci bali się latami mówić o tych wydarzeniach ze strachu przed władzą a później bali się przypominać je sobie na nowo. #zolnierzewykleci #historia #wojna #polska