Wpis z mikrobloga

#dziesiatamuza #oscary

Oscarowa gorączka.

Już za 16 godzin (2:30 naszego czasu) w teatrze Dolby'ego odbędzie się 88. ceremonia rozdania statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej. Tradycyjnie zapraszam do wspólnego komentowania pod tagiem #oscary2016, (startujemy z czerwonym dywanem zaraz przed godziną pierwszą w nocy). Nie mam najmniejszego zamiaru spowiadać się i tłumaczyć "A co w tym takiego ciekawego, czy tu się tak jarać?", ale w międzyczasie można opowiedzieć dlaczego Oscary stały się historycznie najważniejszymi statuetkami w przemyśle filmowym, jakimi zasadami się rządzą i o co do ciężkiej cholery chodzi tym czarnoskórym artystom w tym roku?

KRÓTKA HISTORIA - skąd to się wzięło?

Przemysł filmowy narodził się na samym początku poprzedniego stulecia i rozrósł się w naprawdę przerażającym tempie. Po dwudziestu latach, z pustyni pod Los Angeles zrobiło się tętniące życiem magiczne miasteczko gdzie sny zmieniają się w koszmary i nagrywane są na celulozową taśmę. Hollywood pokochali wszyscy - nie tylko ci którzy czerpali z tego pieniądze, ale też szarzy malutcy i media. Najpierw jednak należało w pewien sposób przeprowadzić małą naprawę wizerunku, przekonać świat, że film to nie jest jakiś tam przemysł - to sztuka przez duże S! I przede wszystkim należało się dogadać ze związkami, z tej właśnie przyczyny powstała Amerykańska Akademia Filmowa (Academy of Motion Pictures Arts and Sciences) w 1927 roku. Ona miała odpowiadać za to żeby trybiki w wielkiej filmowej machinie były sprawnie naoliwione i nikt broń Boże nie narzekał na tragiczne warunki pracy czy zaległości z pensjami. I tak to powstało, założone przez panów Fairbanksa, Mayera, deMille'a i Thalberga którzy przetrwali jako nazwy poszczególnych specjalnych nagród.
Mając to wszystko należało jakoś ułagodzić ludzi z branży, przyznając nagrody za osiągnięcia. Pierwsze rozdanie Oscarów odbyło się w 1929 roku i było raczej niezbyt imponujące - bilety kosztowały $5 (równowartość obecnie $70), a cały event trwał niecałe 15 minut. Nie było blasków fleszy i transmisji na żywo, nie było tego "prestiżu". Wygrał "Wings" (polecam, film który bardzo wyprzedzał swoje czasy), Charlie Chaplin dostał honorową statuetkę bo inaczej zgarnąłby wszystko i tak to się skończyło. Następnie ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić z tego kulturalne wydarzenie i potoczyło się już dalej jak kula śniegowa. Ludzie zakochani w swoich gwiazdach, pokochali też nagrody. Pododawano kategorie o których nikt wcześniej nie pomyślał, zaczęto transmitować na żywo i robić wielką sprawę ze zwycięzców - wcześniej podawano mediom kto wygrał na dzień przed ceremonią, żeby zdążyły to opisać i wydrukować, ale od czasu jak w 1940 Los Angeles Times się wygadał przed czasem zaniechano tego procederu.
Dzisiaj, wierzcie lub nie, zwycięzcy są naprawdę pilnie strzeżonym, wręcz absurdalnym sekretem - ilość osób która wie kto wygrał przed otworzeniem koperty jest ograniczona do absolutnego minimum, same koperty są pilnie strzeżone przez uzbrojonych ochroniarzy od miejsca ich wyprodukowania, aż do przetransportowania do miejsca ceremonii. Z tej też przyczyny, jeżeli kiedykolwiek zdarzyłoby wam się dostać Oscara, dostaniecie go in blanco, identyczną statuetkę jak wszyscy inni. Dawniej oczekiwano że po gali zwycięzca zwróci nagrodę Akademii, która po paru tygodniach przyśle ją z imiennym wygrawerowaniem. Teraz sprawa została uproszczona - metalowe plakietki z gotowymi nazwiskami są nanoszone na miejscu, na oficjalnym Oscarowym after-party - Governor's Ball, z pełną należytą celebracją. Plakietki z nazwiskami przegranych są oddawane do utylizacji.

A propos statuetek - w tym roku nastąpiła zmiana w budowie samej statuetki, powrócono do rozwiązań z pierwszego rozdania, całość będzie z brązu, a nie ze stopu cyny i miedzi jak do tej pory, odtworzony został też wygląd z 1929 przy zachowaniu współczesnej podstawy. Zwłaszcza widać to na "twarzy" pana Oscara

Razem z takim Oscarem, dostajecie także tradycyjną torebkę z upominkami. Tam może się znaleźć dosłownie wszystko. Mówię dosłownie, ponieważ w tym roku wybuchła afera bo wśród prezentów znaleziono wibratory i vaporizery do marihuany i generalnie prezenty łącznie warte kilkanaście milionów trafił szlag. Wartość pojedynczej torebki może się różnić, ale mówimy tu o minimalnej kwocie kilku tysięcy dolarów: można tam znaleźć drogi alkohol, bilety na jakieś tam wycieczki, zegarki, gumę do żucia, zaproszenia na prywatną imprezę czy przedmioty małego RTV, do wyboru do koloru. Taką torebkę dostają też prezenterzy i występujący na scenie, a od jakiegoś czasu również nominowani, razem z pakietem chusteczek na otarcie gorzkich łez przegranej.

Jeśli zaś po dostaniu tego Oscara, zdecydujecie że statuetka przestała mieć dla was sentymentalną wartość i na gwałt potrzebujecie pieniędzy - to raczej nie sprzedacie jej legalnie (dotyczy to wszystkich statuetek rozdanych po 1950 roku). Akademia postawiła kruczek prawny, że w przypadku sprzedaży musicie najpierw ją zaoferować Akademii za sumę $1. I wielu już próbowało, niewielu się udało. Słynna historia Harolda Russella, który potrzebował pieniędzy na operację żony i opchnął statuetkę za $60.500. Z innej strony, potomkowie Orsona Wellesa sprzedali jego Oscara za Najlepszy scenariusz do Obywatela Kane'a (z 1941 roku, więc mogli) za blisko $850.000

NOMINOWANI I ZWYCIĘZCY

Każdy jest mniej lub bardziej zaznajomiony z tym jak to wygląda, nie jest to aż tak skomplikowane. W każdej kategorii dostajemy 5 nominowanych, chyba że to nagroda za Najlepszy film (o tym za chwilę), lub Najlepszy make-up i kostiumy, gdzie tradycyjnie jest 3 nominowanych. Każdy członek Akademii wybiera jedną osobę i gotowe, tak?

No, nie do końca.

Zacznijmy od samych nominowanych: nie każdy twórca filmowy może zgłosić chęć kandydowania o Oscary, trzeba spełniać wymagania jasno określone przez regulamin - są one różne dla filmów fabularnych, dokumentalnych, animowanych, krótkometrażowych i nieanglojęzycznych. Na przykład dla fabularnych filmów aktorskich w języku angielskim wymagania nakładają czas trwania na powyżej 40 minut i obowiązek publicznego pokazywania w formacie niemniejszym niż 35mm lub 70mm (bądź ich cyfrowych odpowiedników). Ponadto, musi mieć swoją premierę w co najmniej jednym z kin w okręgu Los Angeles i być tam puszczany przez minimum siedem kolejnych dni w czasie od 1 stycznia do 31 grudnia 2015 roku (jeżeli film nie jest amerykańskiej produkcji i był w pierwszej kolejności pokazywany na terenie innego państwa, wtedy kwalifikują się produkcje jeszcze z wcześniejszego roku, tj. wydane po 1 stycznia 2015).
Nie kwalifikują się filmy które najpierw miały premierę na platformach cyfrowej dystrybucji lub w telewizji, zanim miały ją w kinach (jeżeli ją miały). Stąd brak filmowych produkcji Netflixa czy Amazonu. Za premierę uznaje się opublikowanie więcej niż 10% całości filmu. Tak, to też jest jasno sprecyzowane. Dopiero po spełnieniu tych wymagań można się brać za wysyłanie zgłoszenia do Akademii

(Dygresją też wspomnę jak to wygląda dla filmów nieanglojęzycznych. Przyjęło się, a raczej tak zawsze było że za zgłoszenie tych filmów odpowiedzialny jest największy krajowy podmiot zrzeszający ludzi z branży filmowej - w przypadku Polski jest to Polski Instytut Szkoły Filmowej. Każdy kraj może zgłosić tylko jeden film. Głosowanie na nominowanych odbywa się w dwóch fazach - w trakcie pierwszej specjalny komitet odpowiedzialny za zagraniczne filmy (Foreign Language Film Award Committee) głosuje na najlepsze filmy wybierając 6 propozycji, które są wzbogacane trzema wybranymi przez jeszcze inny komitet (Foreign Language Film Award Executive Committee), a następnie te 9 propozycji będzie pokazywane szerszemu gronu w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie, spośród których 5 nominowanych zostanie wyłonionych.)

A właśnie - kto głosuje? Czynni i dożywotni członkowie Akademii, w poszczególnych gałęzi z branży. Oznacza to, że aktorzy wybierają aktorów, scenografowie wybierają scenografów, muzycy wybierają muzyków. Nagroda za Najlepszy Film jest wybierana przez wszystkich wspólnie.
W ogóle sam proces zostania członkiem jest interesujący, ponieważ nie można się zwyczajnie zgłosić, należy zostać zgłoszonym przez co najmniej dwie osoby będące już w Akademii, nazywane sponsorami (gdzie jeden sponsor może zgłosić tylko jedną, spełniającą konkretne wymagania osobę, np. dla aktorów) a następnie rada Akademii decyduje czy ktoś się nadaje czy nie. Dodatkowo, każdy nominowany zostaje z automatu brany pod uwagę jako ewentualny kandydat i nie potrzebuje sponsora.

Uff, no to teraz powinno być z górki? Nominowani w poszczególnych kategoriach zostają ci, którzy zdobywają najwięcej głosów? Niezbyt. Odbywa się to systemem pojedynczego głosu przechodniego, czyli dość popularnego na Wykopie STV. Ale po kolei. Tak jak edukacyjny filmik pokazywał Patrząc na listę zgłoszonych kandydatów układa się swoją "topkę" 5 ulubieńców, których szereguje się w kolejności od 1 do 5. Następnie zlicza się głosy i ci którzy mają najmniej odpadają, jeżeli coś ma więcej głosów niż wymagane to te głosy przechodzą i tak dalej i tak dalej. W przypadku "Najlepszego filmu", od 2010 roku jest to kategoria płynna - filmów może być minimum 5, a maksimum 10, a ich ilość zależy od procentu głosów jakie uzyskały w procesie nominowania: jest to swego rodzaju próg wyborczy który wynosi 5% wszystkich głosów.
Ta kategoria jest unikalna także w procesie wyłaniania zwycięzcy - wszystkie pozostałe używają prostego głosowania gdzie wybiera się jedną osobę, najwięcej głosów zbiera wszystko, ale "Najlepszy film" znowu stosuje metodę preferencyjną (ciekawostką jest to, że tu akurat możemy mówić o powrocie, bo po raz pierwszy użyto tego w 1934 roku i korzystano aż do 1943, dopiero zmiany z 2010 przywróciły ten system). I tu pojawiają się kwiatki. Bardzo rzadko zdarza się, żeby jakiś film przekroczył 50% wszystkich głosów z pierwszej pozycji, więc decydujące okazują się te kolejne. Stąd możemy mówić o "zwycięstwie z drugiego miejsca", co już się zdarzyło - tajemnicą poliszynela jest, że w taki sposób wygrał Argo 3 lata temu, jeden z niewielu filmów w historii który wygrał tę kategorię bez nominowanego reżysera, kiedy to głosy podzieliły się na Życie Pi, Zero Dark Thirty, niektóre na Lincolna i Poradnik pozytywnego myślenia, ale wielu ludzi dawało Argo na drugim, trzecim miejscu bo był to film po prostu dobry, ale bynajmniej nie wybitny.

Jak będzie w tym roku? Zobaczymy, prawda jest taka, że po raz pierwszy od bardzo dawna nie ma jednoznacznego faworyta który by pociągnął cały wyścig - z jednej strony jest Zjawa, która ma faktycznie największe szanse i najwięcej szumu wokół siebie, ale przecież przez większość roku i cały początek sezonu nagrodowego palmę pierwszeństwa zbierał Spotlight, który ciągle jest kochany przez krytyków, z innej zaś strony Big Short zdobył kilka kluczowych nagród, które chlubią się przewidywaniem wyniku Oscarów, ale jest też Mad Max, blockbuster którego takiej obecności na tegorocznej ceremonii nie spodziewał się nikt, a jednak podbił serca milionów widzów, także pośród członków Akademii, jest też Room, niezależna perełka, tegoroczny odpowiednik Whiplasha. Podsumowując - nie jest pewne do samego końca kto wygra, nawet jeżeli Zjawa zacznie zbierać większość nagród tego wieczoru.

CEREMONIA

Moment na który wszyscy czekali. Dziennikarze rozstawiają sprzęt, gwiazdy się szykują, oczy całego świata skupiają się na Hollywood Boulevard, a konkretnej Dolby Theatre i zaczyna się show. Znaczy, najpierw dwie godziny czerwonego dywanu, kiedy celebryci chwalą się z jakim projektantem udało im się dogadać aby zaprojektował daną kreację, pokazują dłonie do specjalnych mini-kamer żeby gawiedź mogła popodziwiać doskonały manicure i szlachetną biżuterię, goście schodzą się mozolnie. Sama uroczystość od jakichś 10 lat odbywa się w ostatni weekend lutego, bądź pierwszym marca. Czasami trzeba ją przełożyć, zdarzyło się to już z okazji pogrzebu Martina Luthera Kinga, czy zamachu na Reagana. Ale zakładając że nic przerażającego się nie zdarzy, o godzinie 2:00 czasu polskiego rozpocznie się magia...

Tak. Wszyscy wiemy że całe wydarzenie jest sztuczne.

To jest Hollywood, więc dlaczego ktokolwiek miałby być zdziwiony tym, że jest reżyser który czuwa nad przebiegiem całego wydarzenia, że jest scenariusz puszczany na prompterach widocznych ze sceny, że prowadzący nie żartuje na bieżąco, ale ma za sobą sztab komików którzy wymyślają żarty. Są też przeprowadzane próby, na których wręczający dowiadują się gdzie mają stać o ile nie będą zbyt pijani (chociaż to nie Złote Globy, tu nie tak łatwo się upić), całość jest do cna ustawiona. Tylko nagrodzeni są niespodzianką. Wszystko ma ustalony grafik - numer początkowy ma tyle minut, przerwa dwuminutowa na reklamy, start czołówka, pierwsi nominowani, 45 sekund na przemowę dziękczynną jeśli jesteś nikim, do dwóch minut jeśli jesteś aktorem który wzrusza do łez swoją przemową i wejdzie w viral (ewentualnie można też być niezrozumiałym polskim reżyserem ).
A jednak mimo to zdarzają się niespodzianki: nagrody można nie przyjąć i olać Akademię ciepłym moczem. Jak do tej pory tylko trzy razy, raz Dudley Nichols pokłócił się z Akademią i się obraził, drugim razem był to George C. Scott, ale przyjęto za niego. Za to najlepszy numer zrobił Marlon Brando, który zamiast podziękować za swoją drugą statuetkę za Ojca Chrzestnego, wysłał aktorkę indiańskiego pochodzenia, aby w jego imieniu odmówiła i zaprotestowała traktowaniu jej grupy społecznej w Hollywood. Do dnia dzisiejszego to pozostaje jednym z najbardziej zdumiewających wydarzeń na Oscarach.

OSCARSSOWHITE2016

To już drugi rok z rzędu kiedy podnosi się lament afroamerykańskiej mniejszości na temat zignorowania ich przedstawicieli przez Akademię. Znowu po nominacjach rozpętała się burza na Twitterze, niektórzy czarnoskórzy przedstawiciele świata filmowego ogłosili swój bojkot, licząc na uznanie i wskrzeszenie swoich na wpół martwych karier, niektórzy biali też zabrali głos za lub przeciw, myśląc że kogokolwiek ich zdanie obchodzi. Bardzo łatwo byłoby cały ten problem zrzucić na roszczeniową postawę głośnej mniejszości, na szukanie dziury w całym i na powszechną polityczną poprawność narzucającą sposób myślenia, ale może jednak jakieś ziarenko prawdy w tym wszystkim jest?

Najpierw spójrzmy historycznie na nagrodzonych. Szokującą decyzją pierwszy Oscar dla osoby o ciemnym kolorze skóry został przyznany już w 1939 roku, za rolę drugoplanową w Przeminęło z wiatrem. Na kolejną trzeba było czekać ponad dwadzieścia lat, aż do 1963 roku i jakkolwiek dobra rola Sidneya Poitiera w Lilies of the Field by to nie była, to była to nagroda ściśle polityczna, przyznana pod wpływem rewolucji społecznej zachodzącej w owym czasie w USA. W pierwszoplanowych była cisza aż do 2001 roku, ale w międzyczasie przyznano czarnoskórym artystom kilka nagród za muzykę bądź piosenkę, m.in. Steviemu Wonderowi, Herbiemu Hancockowi czy Prince'owi. Louis Gassett, Cuba Gooding Jr. czy Danzel Washington dostali nagrody drugoplanowe. Później było też dość zaskakujące zwycięstwo Whoopi Goldberg za Ducha w 1990 roku. Aż do roku 2001 kiedy to Will Smith dostał Oscara za rolę pierwszoplanową męską (Ali), a Halle Berry za rolę pierwszoplanową żeńską (Monster's Ball). Należy wspomnieć jednak, że od 1963 osoby czarnoskóre były regularnie nominowane, nie w każdym roku co prawda, ale nie można mówić o celowym pomijaniu

Jeśli chodzi o nagrody techniczne nie związane z dźwiękiem to była cisza aż do 2009 roku, kiedy Geoffrey Fletcher został pierwszym Afroamerykaninem nagrodzonym statuetką za scenariusz - i do 2013, kiedy pierwszy raz osoba czarnoskóra dostała Oscara za produkcję Najlepszego filmu w tym roku.

Łącznie, na 87 ceremoniach Oscarowych, osobom czarnoskórym rozdano 32 statuetki + 7 honorowych i grubo ponad setkę nominacji. Spośród prawie 3 tysięcy rozdanych.

Teraz skupmy się na moment na samej Akademii, czyli ludziach trzymających władzę i decydujących o wszystkim. Nigdzie nie ma oficjalnej listy wszystkich członków, ale można zrobić w miarę dokładne rozeznanie. Los Angeles Times w 2012 roku próbowało zrobić ranking. Na tamtejsze 5.765 osób stanowiących Amerykańską Akademię Filmową, około 2% stanowiły osoby czarnoskóre, latynosi jeszcze mniej. Zatrważające były statystyki w pozostałych demografiach - 77% wszystkich stanowili mężczyźni, mediana wieku wynosiła 62 lata, a członkowie Akademii mający mniej niż 50 lat stanowili jedynie 14%.

Do tego czasu "coś" się poprawiło, wiadomo że po opublikowaniu ww. artykułu Akademia starała się otworzyć na świat, ale raczej niewiele to dało, skoro dopiero teraz mają podjąć odpowiednie kroki.

To co napisałem powyżej to są fakty, z którymi nie można się kłócić, więc traktujcie je jak chcecie.

Moja prywatna i subiektywna ocena tego wszystkiego jest taka: Sam lament skierowany w stronę Akademii jest trochę nietrafiony, ale przynajmniej zwraca na problem który realnie istnieje.

Pozwolę sobie przytoczyć słowa Franka Piersona, jedną z osób siedzących w zarządzie Akademii:

"I don't see any reason why the academy should represent the entire American population. That's what the People's Choice Awards are for. We represent the professional filmmakers, and if that doesn't reflect the general population, so be it."


Pełna zgoda. Problem nie leży w samej Akademii, która jest tylko kolejnym symptomem, ale w całym Hollywoodzkim przemyśle filmowym. Osób czarnoskórych pracujących w świecie filmu jest zwyczajnie niewiele. Nie ma nominacji do Oscara dla czarnoskórych aktorów, bo nie ma dla nich dobrych ról. Nie ma dla nich dobrych ról, bo nikt dla nich dobrych ról nie pisze i nie ma komu reżyserować dobrych filmów o nich.

Polityczna poprawność zauważyła ten problem, ale wylewa dziecko z kąpielą nie rozumiejąc, bądź nie wiedząc jak go rozpoznać - wciskanie na siłę osób czarnoskórych do filmu, tylko i wyłącznie licząc na poszerzenie domniemanego targetu jest równie szkodliwe co kompletne wyeliminowanie ich z dużego ekranu, bo zamiast traktować ich jak równych sobie ludzi, traktuje jak jakiś ewenement, publiczną atrakcję. Moim zdaniem to reżyser powinien mieć kompletną kontrolę nad tworzonym przez siebie obrazem i wyłącznie od jego wizji powinno zależeć kogo obsadzi. Jeżeli bracia Coen chcą mieć całą białą obsadę - super, nie wnikam w to. Jeżeli Lee Daniels albo Spike Lee dobiorą sobie wyłącznie białych aktorów - fajnie, nie mam zamiaru w to ingerować czy przeciwstawiać się temu, bo to reżyser powinien mieć ostatnie słowo z kim chce pracować. A gdy zdecydowana większość ludzi pracujących w branży to biali ludzie po 50, to ciężko się dziwić, że stan rzeczy jest jaki jest.

_Czy wynika to z głęboko ukrytego rasizmu amerykańskiego społeczeństwa i niechęci do odmiennego koloru skóry na ekranie, czy może faktu biedy i innych powodów że czarna społeczność nie garnie się do szkół filmowych - tego nie wiem, to pytanie do socjologa i bynajmniej nie mam zamiaru na nie odpowiadać. Wiem jednak, że to wszystko nie dzieje się w jakiejś szklanej bańce i nie jest wymysłem. Żeby to udowodnić posłużę się przykładem: Don Cheadle ostatnio wyreżyserował film będący biografią Milesa Davisa. Na festiwalu w Berlinie wyznał, że aby dostać na niego pieniądze, dostał od producenta jeden warunek - musiał
Pobierz
źródło: comment_rQWT1dmh4BRCjrwJCrbZGr9M21bZmZ2e.jpg
  • 11
@Joz: Świetny post! Zastanawiam się, czy skoro można dojść do tego, kto jest członkiem akademii i ma prawo głosu w sprawie nominacji, to można próbować przekupić głosujących by zwiększyć swoje szanse? Czy historia mówi coś o takich przypadkach? :-)
@Joz: moze to troche glupie pytanie, ale jestes w stanie okreslic o ktorej godzinie, mniej wiecej, bedzie przyznawana nagroda w danej kategorii? W poniedzialek trzeba wstawac a z checia bym zobaczyl czy Leo w koncu wygra :D
@tatwarm: Ścisły plan przebiegu ceremonii jest tajemnicą aż na parę godzin przed ceremonią. Ale jeżeli nie odejdą od tradycji aż nadto i nie będzie opóźnień przez cały okres trwania, to podczas ostatniej godziny (od godziny 5:00 do godziny 6:00 naszego czasu) przyznane zostaną statuetki za Najlepszą reżyserię, Najlepszego aktora pierwszoplanowego, Najlepszą aktorkę pierwszoplanową i na samym końcu, zazwyczaj na dwie minuty przed 6:00 "Najlepszy film". Wcześniej raczej na pewno tego
@przypadkowylogin: Rzeczywiście, ale w zupełnie innych proporcjach - wcześniej Oscary były zrobione ze stopu nazywanego britannią który ma 92% cyny, 6% antymonu i 2% miedzi, a brązy najczęściej mają w sobie więcej miedzi niż cyny.