Wpis z mikrobloga

Pamiętam jak moim Polonezem "przejściówką" między Borewiczem, a Caro przejechałem 500 metrów. Długie przygotowania samochodu jak przed rajdem Dakar. Wymieniłem wszystkie płyny, bo Polonez "przejściówka" między Borewiczem a Caro brał oleju w stosunku 1:1 do benzyny. Nie wiedzieć dlaczego brał nawet płyn do spryskiwacza. Ale w sumie dobrze, bo spryskiwacz przedniej szyby pryskał na boczną i tylną szybę tylko. Zawieszenie wzmocniłem mocno - tylny resor od przyczepy z Ursusa pasował jak ulał, chyba nawet to ten sam model. Hamulce to oczywiście standardowa kotwica z kutra. Przy maksymalnej prędkości przelotowej 30 km/h sprawdzała się świetnie. Pamiętam jak kiedyś zawiódł spadochron hamujący i mój Polonez "przejściówka" zamknął licznik na 45 km/h. Trochę to było niebezpieczne bo lusterka boczne zamknęły się, a właściwie oderwały, wybiły boczne szyby i wpadły do wnętrza auta. Od tamtej pory już tak szybko nie jeżdżę. Wracając do wyprawy - Przykleiłem na kropelkę maskę bo miała tendencje do otwierania się przez co mało widziałem jak zawijała mi się na szybę i dach. Kiedyś jak mi się otworzyła to stanęła na sztorc i zatrzymała samochód takie opory powietrza były, a że akurat wypuszczałem kotwicę bo hamowałem to ta siłą rozpędu wpadła przez tylną szybę, wyleciała przednią, wbiła się w maskę, a ta się zamknęła z tą wbitą kotwicą. Ale przez chwile Polonez "przejściówka" wyglądał jak mercedes z tym kułeczkiem na masce z tą różnicą, że ja kotwice miałem. Odpaliłem Poloneza i już widziałem, że 500 metrów to będzie ciężko przejechać bo zaczął mi olej brać, a że dwa tłoki nie pracowały to mi się silnik telepał i olej wychlapywało z pod maski. Dobrze, że napęd na tył bo przednie koła całe w oleju. Polonez "przejściówka" powoli się rozpędzał, więc miałem chwile aby wysiąść w czasie jazdy i trochę oleju dolać. Zapomniałem tylko, że maskę na kropelkę przykleiłem. I tak idę przed tym Polonezem, szarpie się z maską jak dureń jakiś. Cały w oleju bo chlapał przez wszystkie nieszczelności, nawet przez grill mi na mordę leciał ten olej. Trudno - powiedziałem sobie. Musze dojechać. Nie zrażony, ale cały w oleju wsiadłem za kierownicę. Gaz do dechy i Carpe Diem! Początek nie był zły. Pierwsze 50 metrów jak z górki. Myśle sobie - za dobrze idzie. No i dobrze myślę bo od 5 minut w miejscu stoję, bo nie schowałem kotwicy do bagażnika, a przednia i boczna szyba cała w oleju. No to wychodzę, chowam kotwice i szybko do Poloneza wskakuje. Uruchomiłem spryskiwacz przedniej szyby aby boczną i tylną mieć czystą. Lekko uchyliłem szybę i ręką przetarłem szybę czołową bo mi się silniczek od wycieraczek spalił w zeszłym roku. Jak się rozgrzał silnik to przestał olej chlapać, więc mogłem obserwować drogę. Pierwsze 100 metrów to bułka z masłem, prosta piękna droga. Dałem radę. Silnik rozgrzał się do wymaganych 490 stopni co widziałem przez łuszczącą się farbę na masce. Zredukowałem bieg i przeniosłem ciałem środek ciężkości przygotowując się do wejścia w łuk drogi. Nie wiem na jaki bieg zredukowałem bo mi losowo biegi wybierało i zacząłem delikatnie kręcić kierownicą. Przy 20 km/h to już nie przelewki - wyczułem, że koła zaczynają gubić przyczepność, wiedziałem że Polonez ma przód nadsterowny, a tył podsterowny także zastosowałem szybką kontrę i tylko lekko musnąłem pobocze przednim lewym kołem i prawym tylnym. Po 200 metrach podróży spadło ciśnienie w przednim kole co objawiło się wyprzedzającą mnie oponą. To pewnie się felga pogięła jak pobocze złapałem i spadła opona. Trudno powiedziałem, nie dam za wygraną - jadę do końca. Snop iskier sięgał progu lewego. Przez dziurę w podłodze widziałem jak iskry odbijają się od podwozia i strącają grube płaty rdzy. Zostało tylko 100 metrów. Wiedziałem, że muszę przygotować kotwicę. Delikatnie przeszedłem na tylną kanapę trzymając kierownicę nogami i przez szparę między fotelami sięgnąłem po kotwicę w bagażniku. Byłem gotowy do rozpoczęcia procedury hamowania. Niestety zaplątałem się w linkę i nie mogłem wyrzucić kotwicy prze okno. Dzięki Bogu na 490 metrze zatarł się silnik przez brak oleju i Polonez stanął przy słupku 500 m. W przyszłym roku planuje pokonać dystans 1 km.
#pasta
  • 4