Wpis z mikrobloga

Mirki, częśc trzecia i ostatnia!

part 1: http://www.wykop.pl/wpis/15468051/mirki-troszke-smutnazaba-troszke-chwalesie-taka-kr/
part 2: http://www.wykop.pl/wpis/15546015/mirki-kontynuacja-poprzedniej-smutnazaba-pod-adres/

Po pierwszym dniu odbierania telefonów od rekruterów czułem się jak młody bóg. Stwierdziłem, że pracę dostanę w przeciągu najbliższych dni - przecież każdy rekruter mówił mi, że moje CV jest świetne i szukają kogoś dokładnie takiego jak ja!
Pełen zapału i emocji położyłem się spać pierwszego dnia obiderania telefonów...

Następnego dnia o 8:01 obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu, myślałem że #rozowypasek dzwoni i jakaś tragedia czy coś. Nic bardziej mylnego, o tej porze dzwonił do mnie już pierwszy rekruter! I tak dzień mi zleciał, na słuchawce. Z każdym kolejnym odebranym telefonem coraz bardziej mi się tego odechciewało, a byłem dopiero trzeci dzień na bezrobociu.

Niestety nie otrzymałem żadnej wiadomości od rekruterów z dnia poprzedniego, co zaczęło mnie trochę martwić. Myślałem, ba wiedziałem, przecież, że jestem genialny więc czemu mieliby mnie nie chcieć? Może to przez to, że firmy stwierdziły, że nie mam doświadczenia w Javie? A może po prostu mają na pęczki innych kandydatów? Stwierdziłem nie ma się co poddawać i trzeba kuć żelazo póki gorące. Koleżanka z mojej (byłej) pracy poleciła mi rekrutera, który ją rekrutował do tej firmy, w której razem pracowaliśmy. Postanowiłem, że zadzwonię.
Po kilku wiadomościach pan rekruter okazał się bardzo entuzjastycznym i świetnym specjalistą w swojej branży. Powiedział, że przedstawi moje CV do największych jego klientów, i moje oczekiwania finansowe ("anything above 65k would satisfy me") są troche nie na miejscu, bo są poniżej mojej poprzedniej wypłaty, więc może to być troche dziwne dla firm. Powiedział, że jest pewien, że uda mu się załatwić co najmniej tyle ile zarabiałem poprzednio, a może nawet więcej doliczając bonusy itp. Stwierdziłem - zajebiście, i powiedziałem, że jak chcą mi dać więcej kasy to przecież nie powiem nie ( ͡° ʖ̯ ͡°)

W między czasie spłynął feedback od poprzednich rekruterów i zacząłem się umawiać na rozmowy telefoniczne-kwalifikacyjne. Przy 5 (sic!) stwierdziłem, że nie wiem kiedy poumawiałem poprzednie i trochę będzie lipa, więc zacząłem to notować w kalendarzu. Feedback od kolejnych rekruterów zaczął spływać i spływać... Zanim piątek (4-ty dzień bezrobocia) się skończył miałem ustawiony kalendarz na cały następny tydzień, zapełniony tylko i wyłącznie rozmowami kwalifikacyjnymi przez skype/telefon. Między jedną a drugą było max 30 minut przerwy, bywały i jedna po drugiej. Liczyłem w głębi ducha, że nie będą one trwały tyle ile czasu przeznaczyłem, tylko skończą się 5 minut wcześniej, a nie 5 minut później...

Jakoś tak w tym okresie, napisałem do jednej firmy, do ich HRów bezpośrednio, czy nie szukają kogoś na stanowisko java deva. Firmę kojarzyłem z mojej przeszłości i z nią współpracowałem nad jednym projektem. Nazwijmy ją firma X.
Odezwali się dość szybko,, ale nie spodziewałem się niczego po tym jak to przebiegało. Coś tam, że owszem, że fajnie, że napisałem, odezwiemy się niedługo ze szczegółami...

Dostałem również kilka zadań technicznych, na które przeznaczyłem sobie weekend, bo w tygodniu nie było nawet chwili by odetchnąć. Naszła mnie pamiętam wtedy taka refleksja, że przez ten miniony tydzień pracowałem więcej niż normalnie w pracy ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Dostałem również info od pana poleconego rekrutera, że 3 jego klientów jest chętnych na rozmowę techniczną ze mną, ale ostrzegł mnie, że to będą strasznie ciężkie rozmowy, bo kandydaci z 10 letnim doświadczeniem ich nie zdawali. Dodał na koniec, że jeżeli mi się jednak uda to będę mógł być z siebie dumny, bo te firmy mają bardzo dobrą kompensację (wysyłanie pracowników do Hamburga na xmass-party, 25% bonusu, prywatna opieka medyczna, dentystyczna itp itd). Trochę mnie tym szczerze powiedziawszy zdemotywował, zwłaszcza, że zmieniałem profesję i nie czułem się "aż tak specjalistą" w Javie.

Następnego tygodnia firma X napisała z propozycją phone interview i jednocześnie rozwiązywaniem zadania na codepad (taka platforma webowa do kolaboracji przy pisaniu kodu). Stwierdziłem, a ok niech będzie i wcisnąłem ich w jeden dzień w kalendarzu, gdzie miałęm chwilę wolnego.

No nic, przyszedł następny tydzień zaczęły się rozmowy. Pierwsza poszła mi średnio, ale firma mnie polubiła. Miałem taki system, że po rozmowie zapisywałem wszystkie pytania w onenote, by potem móc sobie przyswoić to, czego nie umiałem. Kolejne rozmowy szły mi już o wiele lepiej, głównie z powodu braku stresu. W środę miałem mieć tą mega ciężką rozmowę, we wtorek wieczorem rekruter zadzwonił do mnie by mnie przygotować. I tak, nastał ten dzień. Rozmowa z jednym z klientów pana poleconego rekrutera. Było ciężko, pytania był na prawdę szczegółowe, ale dużym plusem było to, że jak czegoś nie wiedziałem, to nie przekreślał pytania tylko drążył tak, że w końcu wydedukowałem odpowiedź. To mi się naprawdę spodobało. Ale, ponieważ takich sytuacji było może 2 to po rozmowie miałęm #smutnazaba i nie spodziewałem się pozytywów.

I tak mijały mi kolejne rozmowy, kolejne testy. Każdy rekruter potem mnie pytał czy mam już coś poumawiane, ja stanowczo mówiłem nie nie, tylko pana klient i jeszcze jedna rozmowa ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Był również test z firmą X, po drugiej stronie było kilku java developerów i kilku byłych flex developerów - miało to na celu zweryfikowanie mojej wiedzy o flexie, oraz jak mi rekruter tamtej firmy powiedział, bym czuł się bardziej komfortowo. Przyznam szczerze, że była to jedna z przyjemniejszych rozmów. Faktycznie, obecność byłych flex developerów pomogła mi w samopoczuciu. Test był bardzo prosty, była jedna klaska javowa i miałem ją zmienić na immutable (sorry za brak polskiego słówka).

Bodajże w czwartek zadzwonił do mnie rekruter z super-ciężkiego interview i powiedział, że manager mnie bardzo polubił i będzie face-2-face. Ja mega radocha, mega pozytyw i pozytywne #!$%@?ęcie morali w górę. Pomyślałem, że teraz mogę zrobić wszystko. F2F ustawiliśmy na następny poniedziałek, bo tak wypadało mi w kalendarzu. Dla przypomnienia dodam, że we wtorek miałem umówione spotkanie z moją firmą, w sprawie finalizacji całej sytuacji.

Było jeszcze wiele innych rozmów, które dla całej historii są mniej ważne, więc je pominę.
W piątek byłem umówiony na kawkę z panem poleconym rekruterem. Jakoś 15 minut przed tym jak miałem wyjść, zadzwonił do mnie powiedzieć mi, że pan manager bardzo prosił, by przesunąć spotkanie F2F z poniedziałku na dzisiaj i na którą dam rady się wyrobić. Powiedział, że mogę przyjść w klapkach i krótkich spodenkach, dla niego to nei ma znaczenia (dodam, że to bardzo duży bank, więc standardem jest garnitur). Stwierdziłem a co, to pójdę na 15:30. No i poszedłem. Stres był naprawdę umiarkowany, więc na tym froncie luz. Przyszedłem na umówiony czas do ich siedziby, zaprosili mnie do pokoju i dali krótkie zadanie, 10 minut na jego rozwiązanie i zostawili mnie samego w pokoju. Test wyglądał tak, że była jedna klasa, która nie była zaprojektowana z myślą o wielowątkowości. Moim zadaniem było zidentyfikowanie problemów i zaproponowanie rozwiązań (od najprostszych po bardziej skomplikowane). Gdy wrócili miałem ogólny zarys tego co powiedzieć, reszta wyszłaby w trakcie dyskusji. No i tak rozmawialiśmy an temat tego testu, zajęło to może z godzinę. Powiedzieli mi, że są pod wrażeniem jednego rozwiązania, które zaproponowałem i to wydaje mi się miało strasznie duży wpływ na przebieg całości. Potem rozmawialiśmy o moim dośiwadczeniu, i poprosili bym rozrysował diagram mojego własnego projektu i o nim opowiedział. Całość zeszła dobre 2h.

Jak byłem na rozmowie przyszedł feedback z kilku innych firm, zaproszenia na F2F oraz zaproszenie na F2F z firmy X. Stwierdziłem, że poodpowiadam jak wrócę do domu, na spokojnie.

Po powrocie, poumawiałem kolejne rozmowy. Z firmą X umówiłem się we wtorek, zaraz po rozmowie z moją firmą. Nie miałem wtedy żadnych złudzeń, wiedziałem, że dadzą mi wypowiedzenie. Nawet gdyby tak nei było, i chcieli bym wrócił do pracy to parsknąłbym śmiechem i wyszedł, bo chamstwa nie zniese ( ͡° ʖ̯ ͡°) #pdk.

Wtorek rano, 9:20 zjawiłem się w biurze. Przywitałem znajomą na recepcji, powiedziałem, że idę sobie zrobić herbatę ( ͡° ʖ̯ ͡°). Spotkałem kilka osób, powiedzieli mi kilka słów n/t tego jak teraz atmosfera w biurze wygląda, generalnie mało ciekawie. Zostałem poproszony o zejście piętro niżej, tam już HR na mnie czeka. Wchodzę do pokoju, siedzą 2 osoby z HRów, wyznaczone dla mnie jedno miejsce, a pomiędzy nami pudełko chusteczek. Zapytałem śmiejąc się, czy liczą na to, że będę płakał czy co ( ͡° ʖ̯ ͡°) i wtedy wrzuciłem ich w tryb defensywy.
Krótko: powiedzieli nara, jakie warunki itp. Ja byłem cały czas usmiechnięty, przytakiwałem, zero problemu z mojej strony. Nie trwało to 5 minut, zapytałem czy mogę zabrać swoje rzeczy, czy chcą mi je wysłać pocztą. Powiedzieli, że ok, zabierz. Zapytałem również, czy mogę spędzić chwilę czasu ze znajomymi - tuitaj również zero problemu. Tak więc poszedłem pochodzić po biurze, pożegnać się ze znajomymi, w sumie całkiem przyjemne to było - polecam każdemu. Zabrałem swoje łachmany i wyszedłem. 11:30 miałem F2F z firmą X w budynku gherkin (jak ktoś zna londyn to wie o co chodzi).

Przyszedłem, zaprosili mnie do pokoju, do którego przyszło 2 inżynierów techniczych. Zadali mi kilka podstawowych pytań z ogólnej wiedzy n/t programowania. Jakoś od słowa do słowa doszło do tegho, że mam własny projekt. Opowiedziałem kilka słów i poprosili mnie bym rozrysował architekturę i opisał co i jak. I na tym w zasadzie rozmowa się skupiła. Widziałem, że po tym jak zacząłem rysować ActiveMQ, Hazelcasta i infrastrukture microservices, że temat baaaaaaaaardzo im się spodobał. Jeden typ nawet wstał i przy tablicy ze mną dyskutował pytając o konkretne problemy i jak sobie z nimi radzę.
Była to bardzo fajna rozmowa, strasznie na luzie, bardzo przyjemna atmosfera. Gdy się skończyła, dowiedziałem się, że to był ostatni etap i decyzję dostanę w przeciągu kilku dni. Poprosili bym został w pokoju, bo przyjdzie do mnie manager HR.

Tak też się stało, przyszedł do mnie pan, do któego napisałem tego nieszczęsnego mejla na samym początku. Powiedział mi tak: "powiem wprost, chłopaki strasznie Cie polubili więc Cię chcemy" ( ͡° ʖ̯ ͡°) Mega euforia, radość i zadowolenie. Wiedziałem jednak, że nie mogę tego po sobie pokazać, jeszcze nie teraz, bo nadchodzi najcięższy etap - negocjacje.
I tak też było. Zapytał wprost, ile mam przed sobą ofert i jakie są to konkretnie liczby. Powiedział mi też, że nie chce robić tak, że ja mu podam pewną liczbę, on ją załatwi a ja potem zmienie swoje zdanie i będę chciał więcej. Podałem mu więc cenę, dzięki której mnie zatrzyma. Opowiedział mi też o benefitach, bonusach, prywatnych opiekach medycznych referalach itp itd.

Wyszedłem ze spotkania z ofertą w kieszeni. Tego samego dnia straciłem pracę i dostałem nową. Cudowne uczucie polecam każdemu. Udowodniłem sobię, że w 2 tygodnie jestem w stanie znaleźć pracę na lepszych warunkach. Jestem w stanie zrobić wszystko, teraz o tym wiem....

Ale jak sie okazało problemy się dopiero zaczęły. Te piranie, z którymi się poumawiałem na rozmowy F2F (również ostatnie etapy) łatwo nie odpuszczą - a rekruterzy będą cisnąć bo to dla nich ogromna kasa. Szczerze powiedziawszy, byłem już tym tak bardzo zmęczony, że mówiłem wszystkim rekruterom stanowcze nie, nawet po tym jak mnie zapewniali, że przebiją moją ofertę. Po prostu już mi to wisiało, a wiedziałem, że w tej firmie będę się dobrze czuł, bo mam jasną ścieżkę awansu/rozwoju, atmosfera jest super i fajnie mi się z nimi rozmawiało. To duży plus.

Dzisiaj zaakceptowali mojego pierwszego pull requesta, więc źle nie jest mirki!
I tak na sam koniec dodam: każdemu, kto w swojej pracy czuje się przybity, nieszanowany, albo niedoceniony... Weźcie urlop i szukajcie pracy. Serio nie jest trudno, firmy zabijają się o developerów teraz. Sam się o tym przekonałem. Zdobyłem pracę w 2 tygodnie! Dwa tygodnie! Dla chcącego nic trudnego!

No i taki mały bonus, w grudniu dostaję wypłatę ze starej firmy + 2 tygodnie zaległego urlopu + wypłata z nowej firmy ( ͡° ʖ̯ ͡°) było warto!

#chwalesie #nowapraca #praca #programowanie #uk
  • 34
@drjekyll: mam technika informatyka ;-) studiowałem dwa lata Ale zrezygnowałem, bo nie widziałem w tym sensu.

w technikum zacząłem pracować jako programista, dostałem super ulgę od dyrektora szkoły i przez cały rok zamiast chodzić na lekcje informatyki (12h w tygodniu) chodziłem do pracy kodowac :-) potem powrót na normalne lekcje i potem znów do pracy. ech to były czasy :-)
ile sie tej javy uczyles


@bazingaxl: java jako język (składnia) do nauki w kilka dni, tydzień; jeżeli chodzi o naukę frameworków, bibliotek to już zupełnie co innego.

opiera sie na klamstwie obu stron, ciagle ktos kogos oklamuje az w koncu na koncu jakas decyzyjna osoba zatrudnia bo sie kto spodobal chyba z twarzy, wszystko jest niejasne do ostatniej chwili kazdy kazdego chwali ale za plecami obgaduje


Nie do końca rozumiem, skąd
@bazingaxl: sa firmy, ktore np maja podejscie 'nie znasz jezyka ktory uzywamy - nie ma problemu, wykaz sie w jezyku w ktorym sie specjalizujesz, na rozmowie kwalifikacyjnej, przyjmiemy Cie a jezyka sie nauczysz u nas' - spotkalem kilka takich firm w procesie rekrutacyjnym. Bardzo ciekawe podejscie, bo opisuje dokladnie to co staram sie Tobie przekazac - nie liczy sie technologia, w ktorej piszesz a zrozumienie programowania jako dziedziny, oraz umiejetnosc rozwiazywania
@bazingaxl: nie czytam ksiazek na temat specyficznych jezykow, dla mnie to nie ma sensu. Ksiazki wychodza bardzo szybko z uzycia, wole czytac on-line. Generalnie jak jest jakis temat, ktory mnie interesuje to szukam w google na jego temat. Teraz np szukam jakiejs biblioteki do dependency injection w javascript, znalazlem cos takiego:

https://github.com/young-steveo/bottlejs

wydaje sie super, wiec pewnie uzyje raz czy drugi aby sprawdzic czy sie nadaje. Tak przebiega moj proces nauki