Wpis z mikrobloga

Mircy jarający się #fallout4, wytłumaczcie mi, co jest w tej grze takiego fajnego, żeby ludzie dostawali takiego p-------a?
Pomijam już tutaj kompletnie c-----ą jak na anno Domini 2015 grafikę, która jest c-----a, a ultra high od ultra low różni się tylko gęstością mgły oraz wszechobecne bugi i niedopracowania, przez które ma się poczucie, jakby się grało w indyka czy alphę.

TL;DR:


Chciałem się tutaj zapytać o ilość contentu, bo jak na to patrzę (a mam nabite ponad 50h i 70% mapy odwiedzone), to się zastanawiam, jakim cudem ludziom się to nie nudzi.
No ale po kolei, moim okiem:
-Na początku jest dość miło, bo hasamy sobie po mapie, zaglądamy we wszystkie dziury, zbieramy wszystko co nieprzykręcone do ściany, żeby budować bazę. Nie wiem jak wy, ale u mnie jeszcze dochodziła ta podświadoma chęć wejścia do jakiegoś dobrego miejsca, z którego wygrzebię jakieś "w------y w kosmos" fant, typu jakaś dobra nietypowa pukawka czy kawałek pancerza.

-Fabułę, jako że już na wejściu zdawała mi się nudna i płytka, olałem gdzieś zaraz po opuszczeniu bezpiecznego schronienia (tak, ubiłem raiderów i deathclawa z lasera i dwururki- wprawdzie wydawało się "trochę ciężej niż w grze dla typowego amerykańskiego kretyna", ale myślałem że ktoś się tam postarał i będzie trochę oldskulowego poziomu trudności)


-Tak sobie chodzimy i chodzimy, cały czas zbierając różnorakie fanty, ale chcemy więcej, nie? W Stalkerze człowiek łaził po zadupiach, bo wiedział, że "gdzieś tam" jest jakaś skrytka, w której leży Exo, "świniak" z wiadrem naboi i Gauss albo SVD2. W Skyrimie było podobnie- a nuż wypadnie z (wprawdzie kolejnego już, w nudnym jak p---a podziemiu) draugra jakiś Daedric Sword of Fukin Awsomeness czy inny Plot Armor.

Tutaj, podobne uczucie towarzyszyło mi właśnie do wczoraj, kiedy polazłem z góry na dół, nawet poza obszar pipboyowej mapki i jedyne co znalazłem to jakąś chujnie typu "legendarny guwniany kordzik +10 do zatrucia", wyciągnięty z kolejnego już deathclawa, czy ukryty w jakichś kanałach zwykły Flamer.
No i w tym momencie czar tej gry prysł- o ile na początku człowiek cieszył się, że odkrywa co i rusz nowe lokacje, walczy z różnymi przeciwnikami, o tyle po odwiedzeniu kilkudziesięciu pomieszczeń robi się to do bólu schematyczne:
1.) Łaź po terenie
2.) "O, budynek! Może jest tam coś dobrego?"
3.) Ekran wczytywania, bo c-----y silnik od c-------o wydawcy z c-------i developerami piszącymi c-----y silnik
4.) Radroache, ghule i raidersi, no może jeszcze czasami "Strzelcy" - łącznie 4 typy przeciwników- AI głupie jak but, s-------a się z balkonów, włazi sobie w linię ognia.
4.76) Krul kucy
5.) Hakowanie
6.) Zamki, zamki i jeszcze raz zamki, no i jeszcze hakowanie
7.) "TAJNA" skrytka, która zawiera "Powerful Automatic Combat shotgun", których już nazbierałeś tyle, że zbudowałeś z nich dom, kościół, księdza, psa i całe 7 lat po tej stronie Detroit.
8.) Pół godziny łażenia psu w dupę, wracasz z "Economy Wonderglue" i workiem cementu.
9.) Powtórzyć
Dodam, że na początku nie wchodziłem do Diamond City, bo myślałem "łoo panie, jak to jest MJASTO, to pewno wchuj wielkie, tony questów i rzeczy, najpierw ogarnę zewnątrz". Potem, wodzony ciekawością dowiedziałem się że to

super miasto bulwo

Bo nawet nie ma dobrego handlarza z dobrymi fantami...

Tak więc, co robić, drodzy "dwellersi"? Skoro przez 15 poziomów mogę praktycznie zatłuc większość mięsa z gnatów, które dorwałem w połowie gry? Robić durnowate questy "przynieś podaj pozamiataj?", kontynuować cienką fabułę? Nie chce mi się budować bazy, bo po prawdzie jest tam taka sama bieda z elementami, jak z bronią i pancerzem. Tak więc co?

#pytanie #zalpatrzec #gorzkiezale #c-----------t
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@tellet: Daj spokój. I tak ci powiedzą, że tu chodzi o klimat(c--j wie gdzie on jest - ja nie znalazłem). Albo o eksplorację(chyba jak masz Alzheimera i zapomniałeś, że identyczny "dungeon" robiłeś 20 minut temu). A w ogóle to jak wyjdą odpowiednia narzędzia to moderzy WSZYSTKO naprawią.
  • Odpowiedz
@tellet: Co do zamków i hakowania, ja po F3 wiedziałem, że w F4 na pewno będzie tyle samo jak nie więcej tego, mi akurat to pasuje. Ale to jest beznadziejne jak zeszmacili szpony śmierci, najbardziej epicka walka ze szponami jaką pamiętam była w Falloucie 2, ciężko było ujść z życiem.


A tu: wystarczy się schować za czymkolwiek albo bawić się w berka i szpon nic nie może zrobić. Przykre.
  • Odpowiedz
@mcibq: @jos: Ja już fabułę pomijam, bo sam fakt, że spędziłeś w zamrażarce 200 lat, tylko po to, aby wciąż znajdywać szkielety i budynki sprzed wybuchu (nawet z "Moldly food") jest śmieszny. Ciało rozkłada się chyba maks 8 lat, a po 25 to już wywalają z cmentarza jak nie płacą więc, tak jak pisałem, gra wybitnie robiona pod skretyniałych amerykanów i dzieci z portfelem rodziców, które łykną każde
  • Odpowiedz
Ilość gnatów i pancerza w F4 jest porównywalna z garstką broni w Mass Effect 2 bez żadnego DLC- pięć na krzyż....

garstką broni w Mass Effect 2 bez żadnego DLC

bez żadnego DLC


@tellet: Słowo klucz, F4 to podstawka przygotowana na pierdyliard DLC
  • Odpowiedz
Ilość gnatów i pancerza w F4 jest porównywalna z garstką broni w Mass Effect 2 bez żadnego DLC- pięć na krzyż....


@tellet: z jednej broni można zrobić pistolet, pistolet automatyczny, karabin, karabin automatyczny, strzelbę, karabin snajperski (w różnych konfiguracjach ofc, nie wszystko naraz) więc argument o małej ilości broni jest zdupy

:)

tylko nazewnictwo tego wszystkiego jest ujowe, bo nijak nie da się tego posortować
  • Odpowiedz