Wpis z mikrobloga

Już doszedłem do siebie, więc co nieco skrobnę o pobraniu, bo już niektórzy pytali o więcej szczegółów.

Do bazy DKMS zapisałem się kilka lat temu, chyba w 2012 r. jak dobrze pamiętam. Koło stycznia tego roku nagle zadzwoniła do mnie kobieta z fundacji, że zostałem wstępnie wytypowany na dawcę. Celem potwierdzenia zgodności umówiła mnie w dogodnej dla mnie przychodni i tam pobrali mi krew.

Fundacja odezwała się po ok. miesiącu, niestety z informacją, iż ze względu na stan zdrowia biorcy nie jest możliwe przeprowadzenie przeszczepu i zostaje rezerwowym dawcą przez pół roku, co wiąże się z powstrzymywaniem od oddawania krwi przez ten okres. Oczywiście na każdym kroku pytano mnie, czy podtrzymuje chęć pomocy i czy zgadzam się na wszystko.

Już o wszystkim zapomniałem, gdy na początku października znów do mnie zadzwoniono. Tym razem z informacją, że stan biorcy się poprawił oraz pytaniem czy dalej podtrzymuję chęć zostania dawcą. Dowiedziałem się, że lekarz ustalił metodę pobrania szpiku z talerza kości biodrowej (ok. 10% przypadków pobrań dokonywanych jest tą metodą), co będzie związane z trzydniową hospitalizacją.

Wcześniej wymagane było przeprowadzenie badań wstępnych w klinice (29 października), które obejmowały szereg różnych badań, m.in. :
- Pobranie krwi do badań z zakresu morfologii, biochemii, metabolizmu żelaza, immunohematologii, markerów zakaźnych i parametrów krzepliwości.
- USG jamy brzusznej
- EKG spoczynkowe
- RTG klatki piersiowej
- Badanie moczu

Badania wstępne zostały wykonane w Klinice Transplantacji Szpiku i Onkohematologii w Gliwicach. Miałem się stawić o 7:30 rano, a same badania miały trwać ok. 4 h. Fundacja refundowała koszty dojazdu, ewentualnego noclegu w hotelu (sami go rezerwują), wyżywienia. Na każde badania byłem wpuszczany poza kolejką, chodziła ze mną pielęgniarka, która wszystko ogarniała i zaprowadzała mnie od drzwi do drzwi. Później okazało się, że dodatkowo muszę oddać krew dla samego siebie, ponieważ po pobraniu szpiku zostanie mi ona przetoczona żebym szybciej doszedł do siebie. Na samym końcu dostałem wyniki prawie wszystkich badań do ręki i byłem już wolny.

Pobranie szpiku:

Do tej samej kliniki jak przy badaniach wstępnych miałem się stawić o 9:30, 18 dnia listopada w środę i miałem zostać z niej wypisany dzień po pobraniu czyli 20 listopada w piątek koło południa.

Około 9 rano przyjechałem sam do kliniki ze swoimi rzeczami w torbie. Tutaj polecam popatrzeć w trakcie badań wstępnych na tablice przy oddziale, żeby zobaczyć jakie rzeczy można ze sobą zabrać na czas hospitalizacji, albo sprawdźcie to potem w internecie. Ja musiałem m. in. wziąć swój termometr, kubek i swoje sztućce :P Niestety musiałem czekać aż do godziny 13 w przedsionku oddziału, aż zwolni się dla mnie łóżko na sali. W międzyczasie lekarz pobrał mi krew i jeszcze raz powiedział jak będzie przebiegać pobranie. Po zwolnieniu się łóżka poszedłem do swojej sali. Była 3-osobowa, z klimatyzacja, oczyszczaczem powietrza i telewizorem. Ogólnie cała klinika jest nowa, także warunki były bardzo dobre. Towarzysze na sali to dwóch Panów po 50-tce, jeden czekał na autoprzeszczep, drugiemu dopiero pobierali komórki macierzyste do przeszczepu dla samego siebie. Ogólnie atmosfera bardzo w porządku, byli pozytywnie nastawieni, bez smutków i smętów. Przebrany w piżamkę leżałem sobie na łóżku, siedziałem na wypoku, oglądałem tv i rozmawiałem z innymi. Nie łaziłem po oddziale. W dniu przyjęcia założono mi jeszcze wenflon i mierzono kilka razy temperaturę i ciśnienie. Wieczorem przyszedł pielęgniarz Ślązak, który tak zaciągał gwarą, że nie mogłem go zrozumieć ( ͡º ͜ʖ͡º), wygolił mi jeszcze tył pleców. Później przynieśli mi jeszcze strój firmowy, czyli fartuszek do operacji, w którym jestem na golasa i nie da się go zawiązać z tyłu- trzeba trzymać żeby nie było widać dupska :P

Dzień pobrania to 19 listopada. Pobudka o 5 rano, prysznic i ubranie się w fartuszek. Później standardowe mierzenie temperatury, ciśnienia i pobranie krwi. Dostałem też premedykacje przed znieczuleniem ogólnym, którą miałem połknąć o 7 rano. Po połknięciu tabletki o 7 miałem jeszcze raz pobraną krew. Koło 9 wyjechałem z całym łóżkiem z sali na blok operacyjny piętro niżej. Odebrały mnie pielęgniarki anestezjologiczne, troszkę #heheszki bo powiedziałem, że moja mama też jest pielęgniarką anestezjologiczną i od razu zostałem ich "syneczkiem" Na bosaka przeszedłem z łózka na korytarzu do operacyjnej, brrr, było zimno jak w psiarni! :D Tam ściągnąłem fartuszek i miałem na sobie tylko syntetyczne prześcieradło. Ręce miałem rozłożone w odwróconą literę V i zostały przypięte paskami rzepowymi, tak samo jak brzuch. Podpięto mi elektrody i czujniki na palce oraz rękaw do mierzenia ciśnienia. Potem maska z gazem na nos i... tyle pamiętam :P Sam zabieg trwał mniej niż godzinę, bo biorca był mały, pobrano mi około 700 ml szpiku.

Świadomość odzyskałem już na pooperacyjnej, miałem drgawki z zimna, ale szybko pielęgniarka wsadziła mi dmuchawę z gorącym powietrzem pod kołderkę :D Poleżałem jeszcze nie wiem ile, bo znieczulenie dopiero schodziło i czas mi dziwnie leciał, ale pewnie z pół godzinki i pojechałem na normalny oddział, gdzie wcześniej leżałem. Na początku ból po pobraniu opisywałem na 2/10, gdzie 0 to brak bólu, a 10 to najmocniejszy ból jaki jestem sobie w stanie wyobrazić. Popołudniu ból narastał, tak do 5/10, wieczorem dostałem środki przeciwbólowe i było lepiej. Jakbym mógł opisać ten ból to porównałbym go do dużego siniaka na dole pleców, którego czasem ktoś go naciska jak się przekręcam na bok, albo kładę na łóżku. Nie mogłem się za bardzo schylać i ogólnie byłem obolały. Przed południem dostałem swoją krew oddaną na badaniach wstępnych do przetoczenia, przy okazji dowiedziałem się, że mam RH 0+, bardzo prawilną grupę krwi do oddawania :D Po przetoczeniu doszedł worek osocza, które wchodziło we mnie z półtorej godziny :( A już nie mogłem wytrzymać z sikaniem, a do kaczki przy pacjentach obok się wstydziłem :D No nic, jakoś wytrzymałem ( ͡ ͜ʖ ͡) Na noc dostałem syrop na lepszy sen, dzięki czemu w miarę gładko przespałem całą noc.

Rano, dzień po pobraniu znów pobudka o 5, pielęgniarki wpadają, zapalają światło i proszą o zmierzenie temperatury, potem po kolei znów ciśnienie i pobranie krwi, jakieś inne szmery bajery zależnie od pacjenta (np., wymaz z odbytu na śpiocha, super taktyka bulwo XD). Rano było już mi lepiej, mogłem się mocniej schylać, przekręcanie w łóżku było mniej bolesne. Wyciągnęli mi wenflon i tyle ze strony szpitala. Przyszedł lekarz, powiedział, że mogę się powoli zbierać. Koło 11 przyszedł jeszcze raz z legitymacją dawcy przeszczepu i odznaką, poinstruował żebym się nie nadwyrężał przez 2-3 tygodnie. Dieta bez zmian, w zasadzie powiedział, że wyniki mam tak dobre jakbym w ogóle nie oddawał szpiku :D Pożegnałem się z innymi na sali, wszyscy gratulowali i cieszyli się, że są tacy ludzie jak ja. Poszedłem do pielęgniarki przy „recepcji”, sprawdziła mi jeszcze opatrunki, pogratulowała, uścisnęła dłoń i koniec!

Przed szpitalem czekał na mnie już mój #rozowypasek z którym pojechałem taxą do hotelu zarezerwowanego przez fundację. Tam zamówiliśmy posiłek do pokoju i tak sobie razem odpoczywaliśmy ( ͡° ͜ʖ ͡°). Rano przyjechał po nas brat i pojechaliśmy do domu.

Ogólnie rany, a raczej ranki po zabiegu to tylko trzy małe strupki w dołeczkach na plecach, które znikną bez śladu. Teraz piszę to 3 dni po pobraniu i praktycznie już nie odczuwam bólu. Ani razu nie było mi słabo, nie miałem nudności, itd. Badania kontrolne będę miał robione po 1 miesiącu, 6 miesiącach i po roku, tam gdzie mi najwygodniej, a wszystko opłacone znów przez fundację. Za przejazdy i wyżywienie fundacja robi zwrot na podstawie paragonów lub faktur. Dla osoby towarzyszącej nie zwraca się tylko kosztów wyżywienia, hotel i dojazdy też ma refundowane jeżeli chodzi o towarzyszenie przy pobraniu. Lekarz może mi wypisać zwolnienie chorobowe, ale akurat w moim przypadku nie było to konieczne.

Ogólnie nie ma się czego bać! Przy okazji robią komplet bardzo dokładnych badań i wiem, że jestem bardzo zdrowy. Do domu dostałem kilkanaście stron A4 z wynikami moich badań.

Mam nadzieję, że w miarę wszystko opisałem, jeżeli macie jakiś pytania to piszcie w komentarzach, postaram się odpowiedzieć na wszystko.

Aha, no i najważniejsze! Mogłem przyczynić się do uratowania czyjegoś życia! Mój szpik poleciał do chłopczyka z Brazylii, 13 lat. Mam nadzieję, że przeszczep się uda i będzie już zdrowy! Jeżeli jednak będzie potrzebny ponowny przeszczep jestem oczywiście w rezerwie. W sumie to ciekawe, że mam taką zgodność genetyczną z człowiekiem z innego kontynentu, ciekawe jakich mamy wspólnych przodków :D

#3xdawca #dkms #szpik #dawca #dawcaszpiku #szpital #chwalesie
3Xpro - Już doszedłem do siebie, więc co nieco skrobnę o pobraniu, bo już niektórzy p...

źródło: comment_iazD6Ae8yTAdkzkBtfev64HeWlymExWG.jpg

Pobierz
  • 54
@pills_n_capsules: Ja się tego po prostu boję. ( ͡° ʖ̯ ͡°) Od zawsze. Jak dotąd nigdy na szczęście jeszcze to nie było potrzebne. I nie przekona mnie nic. Musieliby mnie chyba uśpić w czasie normalnego snu, bo inaczej dostałbym chyba ataku serca ze strachu. Nie bez powodu zresztą niektórych pacjentów usypiają już przed wjazdem na salę operacyjną. A zresztą, życie pokaże, co będzie…
Małe sprostowanie, nie pobrali mi 700 ml szpiku, tylko mieszaniny szpiku i krwi, samego szpiku kostnego to tam jest z 5% ( ͡º ͜ʖ͡º)

A pobranie z talerza kości biodrowej to wg. DKMS 20% przypadków.

@OSH1980: Ja Cię rozumiem i szanuję, każdy ma prawo do decydowania o swoim ciele i zdrowiu.