Wpis z mikrobloga

#postmanstories

U pani R. bywam dosyć często. Na jej adres przychodzi korespondencja jej dzieci. Dawno z nią nie mieszkają, w sumie to są już dorosłe, mają swoje rodziny, swoje mieszkania, ale listy przychodzą dalej. Pani R. jest z tego powodu zadowolona, częściej ją odwiedzają.

Pani R. mieszka w starym domu, takim z dwoma wejściami. Jedno od frontu, drugie od tyłu budynku. Piętrowy budynek datowany na 1923 rok, w którym mieszka pięć rodzin, lata swojej świetności ma już za sobą. Gdzieniegdzie pozostały jeszcze fragmenty finezyjnych drewnianych zdobień i resztki zielonej farby, którą pomalowany był dom. Dookoła domu małe ogródki, ławeczka na tyłach i zadbane obejście. Pani R. i jej sąsiedzi mieszkają tam całe swoje życie. Miła, mała społeczność.

Na ławeczce siedziała pani A., sąsiadka pani R., owinięta kocem ze szklanką kawy w dłoni.
- Dzień dobry. Pani R. w domu?
- Tak. Poszła sobie kawę zrobić. Ma pan do mnie jakiś list? - zapytała i uśmiechnęła się do mnie.
- Nie dzisiaj pani A., może jutro - odpowiedziałem z uśmiechem.

Minąłem sąsiadkę, wszedłem po kilku betonowych schodkach, przeszedłem przez drewniany ganek i udałem się w głąb korytarza. Zapukałem do drzwi.
- Proszę - dobiegło zza drzwi. Wszedłem do środka.
- Dzień dobry, pani R., polecony do córki mam - zaanonsowałem się przechodząc przez próg.
- Zapraszam.

Wszedłem do środka, wyciągnąłem z torby list, położyłem kartę do podpisu.
- Może pan zostanie na kawę? - zaproponowała pani R., stawiając czajnik na palniku.
- Średnio z czasem pani R., może innym razem.
- No to może przynajmniej na papierosa? - nie odpuszczała.
- W sumie mogę na papierosa zostać i tak miałem się zaraz zatrzymać.

Usiadłem wygodnie na krześle, przy małym kwadratowym stole. Skręciłem sobie papierosa, pani R. nabiła sobie miętową gilzę. Siedzieliśmy, rozmawiając o rzeczach prozaicznych, jak pogoda, jak ptaki, które odleciały, czy cenie opału. Dopalałem papierosa, gdy zagwizdał czajnik. Pani R. podniosła się i wyszła do kuchni. Ja, korzystając z okazji, zacząłem przygotowywać się do wyjścia.
- A pan gdzie się wybiera, proszę siadać - zaordynowała pani R. - kawę zrobiłam.
Postawiła na stole dwie szklanki, z czarną jak smoła zwartością.
- Pani R. - zacząłem błagalnym tonem - nie mogę, czas goni.
- Cukru? - zapytała nie pozostawiając mi miejsca na odmowę.
- Dwie łyżeczki.

Wróciłem na swoje miejsce. Przygotowałem kolejnego papierosa, wymieszałem kawę i wziąłem jednego łyka. Ależ to pieroństwo mocne było. Wróciliśmy do rozmowy. Po krótkiej chwili temat zszedł na muzykę. Tak sobie narzekaliśmy na to, co teraz w radiu leci, czego się teraz słucha.
- Wie pani, ja lubię sobie czasami posłuchać muzyki z winyli. Takie inne słuchanie to jest. Odziedziczyłem trochę płyt po tacie i jakoś tak słucham czasami.
- Ma pan gramofon? - zapytała podejrzliwie.
- No tak.
- To może pan mi pomoże.

Podeszła do sporych rozmiarów komody za moimi plecami.
- Bo widzi pan, mi się coś popsuło, nie gra, mimo że się kręci - powiedziała otwierając drzwiczki jednej z szafek - może pan będzie wiedział co.

W otwartej szafce dumnie stał gramofon. Duży, srebrny Pionner. Na półce poniżej stała spora kolekcja płyt.
- O kurcze. Ładną ma pani kolekcję - zachwyciłem się.
- A to jeszcze z czasów jak młoda byłam. Kiedyś zbierałam. Żal było oddać albo sprzedać.

Obejrzałem gramofon. Bardziej się nim zachwycając, niż próbując go naprawić. Poruszałem ramieniem, obróciłem talerzem, sprawdziłem, czy kabel zasilający nie jest luźny, czy włącznik działa. Okazało się jednak, że usterka była banalna. Po prostu wkład igły był niedociśnięty. Ot taka błahostka.

- No to trzeba teraz sprawdzić, czy działa - powiedziała ucieszonym głosem pani R. - wybierze pan coś.

No to zacząłem przeglądać kolekcję pani R. The Beatles, Rolling Stones, Pink Floyd, Deep Purple, trochę bluesa i polskich przebojów. I jakiś dziwne zespoły, których nie znam.

- Może to? - zapytałem gospodyni i położyłem płytę na adapter.
Czekając na pierwsze dźwięki, odpaliłem kolejnego papierosa. Pani R. zrobiła to samo. Zaciągnęliśmy się głęboko wsł#!$%@?ąc się w pierwsze takty Yellow Submarine The Beatles.

#coolstory #truestory
  • 75
  • Odpowiedz