Wpis z mikrobloga

Też tak macie, że jak czujecie nadchodzącą falę, zbliżającą się do wyjścia to wypinacie pośladki, co by dodać wdzięku i klasy bąkowi? Po czym podziwiacie piękny wydźwięk dobiegający z tamtego kierunku oraz delektujecie się zapachem, który się jednocześnie stamtąd wydostał?
Ja tak zawsze robię, nie wiem czemu - to chyba naturalny odruch.
Może to śmiesznie zabrzmi, ale zawsze po tym jestem bardzo dumny z siebie, jakbym był jakimś cesarzem, władcą świata, królem sedesu.
Polecam ten styl pierdzenia.
10/10


#truestory #coolstory #oswiadczenie
  • 14
  • Odpowiedz
@Vaster: ja nie swoimi tez gardzę i zazwyczaj wychodzę z pomieszczenia albo zakładam koszulkę na nos. Moja taktyka jest taka, że gdy bączur zbliża się do obrączki, wstrzymuje go na chwilkę, aby poczuć jak się cofa i wtedy stękam mocno, wychodzi super dźwięk, powiedział bym jak z diesla conajmniej 5.4 litra, po tym chodzę dumny jak paw... Wszyscy mi mówią, że mam popsuta wątrobę, bo #!$%@? bardzo, ale ja uważam, że
  • Odpowiedz
@Vaster: pod prysznicem polecam lekko się nachylić, ale tylko lekko. Tak, aby woda spływała po plecach strumieniem pomiędzy pośladki. Tym sposobem można uzyskać dźwięk przypominający nawoływanie dzikiej kaczki. Polecam spróbować choć raz.
  • Odpowiedz
@Vaster: gorzej jak jesteś na jakimś spotkaniu albo w pomieszczeniu gdzie jest dobra akustyka albo mało osób. Wtedy w kichach kumuluje się mordercza mieszanka a każdy nadmiar pozbywany jest z niespotykaną ostrożnością i precyzją, godną mistrza sztuk walki kontrolujacego każdy mięsień w swoim ciele i komputerów w CERN
  • Odpowiedz