Wpis z mikrobloga

Co ja mam zrobić ze swoim życiem? 25 lvl., od 6 miesięcy bezskutecznie składam psychikę po rozstaniu z kobietą, z którą spędziłem ponad 7 dobrych lat, mam gównopracę bez perspektyw, na domiar złego mieszkam w Anglii i znam tu raptem parę osób, które tylko lubię i nic poza tym. Rodzina w Polsce, no ale nie będę matki czy ojca zadręczał moimi problemami, siostra i brat zapracowani więc tym bardziej. Swego czasu w gronie kilku moich przyjaciół byłem jedynym, który miał partnerkę, teraz jestem jedynym bez niej. Nasze kontakty ograniczają się do rozmów przez Skype czy telefon i to nie częściej niż co dwa-trzy tygodnie. Każdy już zaczyna iść w swoją stronę, dwóch kręci biznesy, reszta świeżo pozakochiwana to nie będę im głów zawracał. Zresztą ani ja zbyt wylewny nie jestem, a i z nich marni słuchacze. Zawsze tak było, że wszystko dusiłem w sobie. Znamy się od piaskownicy, a w zasadzie to niewiele o mnie wiedzą bo im na to nie pozwoliłem.

Wyglądam całkiem dobrze, nie mam fobii społecznej, ćwiczę, czytam książki, ogarniam samodzielne życie, ale towarzysko i zawodowo to #!$%@? jakaś komedia. Dobrze by było przez Internety poznać jakąś Angielkę nawet, ale niestety nie każdego tubylca rozumiem w 100%, zależy to od akcentu i dykcji, a głupio by było jakbym spotkał się z jakąś i nie rozumiał 3/4 z jej gadki. Lekkie problemy ze słuchem tym bardziej sprawy nie ułatwiają. Do Polek bez kozy na sznurku nie podchodź, zresztą tu gdzie żyję mieszka niewielu rodaków. Poza tym kiedy ja mam się z kimkolwiek spotkać, jeśli prawie każdy weekend jestem w pracy?

To nie tak miało być. Nieustannie myślę o powrocie do Polski, ale co mi to da? Niewykwalifikowany i pyskaty debil z wahaniami nastrojów rodem z tagu o logiceróżowychpasków. Zawsze chcę to czego nie mam, zawsze jestem niezadowolony, więcej i więcej, #!$%@?, nie pamiętam kiedy odczuwałem jakąkolwiek satysfakcję, bo zawsze jest mi mało. I przez to kombinowanie po 25-ciu latach życia jestem w ciemnej dupie. Gdybym podążył najprostszą drogą to byłbym w trakcie odkładanie hajsów na ślub i nie czułbym się przynajmniej jak bezwartościowe gówno. Niech mi ktoś powie jak żyć bo ja zawsze wybieram złe wyjścia.

Rzuciłbym to wszystko i poszedł w świat, ale brak mi chyba na to odwagi, zresztą i tak po dwóch miesiącach bym zaczął narzekać, że mi za ciepło albo za zimno, albo że komary gryzo, bo mi przecież ciągle coś nie pasuje, ja #!$%@?ę.

Jedyną drogę do uzyskania spokoju widzę w #samobojstwo, ale moi rodzice by tego nie przeżyli.

Jakieś złote rady?

tl;dr


#gorzkiezale #feels
  • 20
  • Odpowiedz
@Sproket20: Właśnie zapomniałem o tym napisać. Bardzo bym chciał umrzeć gdzieś w walce, przynajmniej nie zhańbiłbym się samobójstwem. A w jakiejś bitwie w obronie ojczyzny to byłby wręcz honor.
Ale w wojsku się nie widzę, za duża dyscyplina, a ja zawsze mam odmienny punkt widzenia i pewnie by mnie tam za to gnoili. Skończyłoby się tak, że jakby mi dali karabin to bym coś #!$%@?ł grubego.

@naprawde: @
  • Odpowiedz
@Sproket20: Do partyzantki pójdę jako jeden z pierwszych.
@Obserwator_z_ramienia_ONZ: #!$%@?, staram się też tak żyć, ale wychodzi mi to przez dwa tygodnie, a przez następne dwa mam myśli samobójcze. Nie może być średnio. U mnie jest albo bardzo źle, albo bardzo dobrze.

W ogóle odnoszę wrażenie, że nie mam cech, które powinien mieć współczesny człowiek żeby przetrwać i żyć godnie. Wybrakowany jestem po prostu.
  • Odpowiedz
@Klinghoffer: mam to samo, od urodzenia nie chce mi się żyć, ale mam dużą rodzinę i muszę;/

U mnie nie jest tak źle mimo, że też mieszkam poza PL i nikogo nie znam.
Ale... Ciągle rysuję, jeżdżę na zajebi.... Rowerze, chodzę na koncerty czy galerii sztuki. Poza tym własny styl, fajne koszule, no i siłownia. Czuję, że jestem fajnym gościem, no i one też to czują ;) poczujesz się jak
  • Odpowiedz
@Klinghoffer: Stary co by nie napisać, solidaryzuję się z Tobą. Uwierz w siebie, jak zaczniesz myśleć: "#!$%@?ęniechcę#!$%@?ę" to "ocknij" się myślą czy warto o takich pierdołach myśleć :)
Carpe diem #!$%@?, ewentualnie coco jumbo i do przodu. Którą część wyspy okupujesz? Może nie mamy do siebie za daleko, to pójdziemy na jakieś polskie piwo, pogadamy i będziesz miał jednego cumpla wiyncyj :D

@Obserwator_z_ramienia_ONZ Podoba mi się w #!$%@? stwierdzenie:
  • Odpowiedz
@Klinghoffer: : anhedonia (czyli brak umiejętności odczuwania radości, satysfakcji) to popularny objaw stanów depresyjnych. Takich rzeczy nie wolno lekceważyć, bo zignorowane prowadzą do tragicznych skutków. Rada ode mnie:
1) Pomoc specjalisty ma pewno Ci nie zaszkodzi. Rozmowa z kimś, kto będzie umiał ją poprowadzić tak, żeby Ci pomóc sprawia, że wracasz na ścieżkę, na której chcesz się znajdować choćby nie wiadomo jak daleko od Ciebie była.
2) Skup się na
  • Odpowiedz