Wpis z mikrobloga

Każdy z nas słucha muzyki. Czy to do tańca, kontemplacji, albo po prostu po to, żeby coś leciało w tle i zaburzało rutynę dnia powszedniego. Sam nie ograniczam się do konkretnego rodzaju, słucham praktycznie wszystkiego, od dyskotekowych łupanek z lat '90 do muzyki klasycznej (no dobra, nie słucham polskiego reggae ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) Ale jest pewien styl do którego wracam co jakiś czas. Jest niczym najlepszy przyjaciel- można się z nim upić i farmazonić bez konsekwencji, nigdy cię nie zdradzi i doskonale rozumie kłopoty z dziewczyną, pracą, kasą i pochodnymi. Jego imię to BLUES.

Pośród popowego gadania o bogactwie i romansach, rockowych krzykach o laskach i narkotykach, rapowych wersach o mitycznych blokowiskach, możemy znaleźć prostą muzykę prostych ludzi których targetem są zwyczajni Kowalscy, tudzież Smithowie.

Żaden bluesman nie śpiewa o swoim bugatti, nie żąda natychmiastowego oddania forsy (bo to on jest zawsze na debecie), nie skleca tekstów o życiu w patologii i codziennym dostawaniu w cyferblat. Jeśli zgarnia go policja, to za pijaństwo i włóczęgostwo, nie zaś za kradzieże czy pobicia. Jest samotnikiem i właśnie dlatego jest tak silny. Śpiewa o biedzie i problemach zwykłego zjadacza chleba, o braku perspektyw i swoich uczuciach. Zero gwiazdorzenia, minimum komerchy, bo blues to nie jest intratna gałąź przemysłu muzycznego. Blues to muzyka każdego samotnika. Blues to uczucia spływające wprost na struny wysłużonego wiosła, z pominięciem tłustych paluchów tłustych managerów.

Pijcie ze mną piwo mireczki, bom smutny.

#muzyka #blues #oswiadczenie #gorzkiezale
  • 2