Wpis z mikrobloga

#wawazgp #monitorstekelenburga

Dostarczam post o złych ludziach, który napisałem na potrzeby innej dyskusji, a na pewno się wszystkim spodoba.

post stworzono na podstawie moich własnych doświadczeń zawodowych i tych wyczytanych w książkach

Temat, podobnie jak u Barona wywoływał u mnie długo zdziwienie. Na kolejne informacje medialne, że "policja odnalazła i zatrzymała przestępcę XY" zawsze sobie w głębi duszy kiminiłem, że jak to, debil dał się złapać, przecież ukryć się jest tak prosto, wystarczy nie zwracać na siebie uwagi.

Główne IMO (ustalone na podstawie opisanych badań z dupy) powody, dla których przestępcy nie realizują magicznego planu ucieczki za granicę z kasą i życia tam to:

1. Wcale nie mają tyle kasy, żeby wyjechać za granicę i żyć sobie wygodnie z tego co ukradli. Żeby przestępstwo było dochodowe choćby na poziomie 6 zer, to musi być to z reguły spore przedsięwzięcie, które zostawia ślady - dlatego też ich łapią lub przynajmniej ustalają. Naprawdę dużą kasę na przestępstwach robią więc osoby z czołówki grup przestępczych i mózgi zajmujące się wałami gospodarczymi. A to mały procent przestępców.

2. Słabość człowieka. Okazuje się generalnie, że człowiek to istota słaba, przewidywalna i łatwa do rozpracowania. Podstawowe słabości przestępców: rodzina, znajomi, "dupy", przekonanie, że mnie nie złapią/papuga mnie wybroni. Grupa pierwsza, czyli rodzina, znajomi, dupy jest oczywiście podstawowym sposobem poszukiwań i podstawową przyczyną, dla której przestępcy nie wyjeżdżają z kraju. W praktycznie wszystkich sprawach jakie sobie przeglądam i o jakich sobie czytam widoczne jest, że z tymi osobami przestępcy utrzymują kontakt. A policja wie, kto w tym kręgu jest i wie też (w przeciwieństwie do przestępców) kto jest gotów udzielić informacji. Przestępcy, nawet ci z górnej półki, mają rodziców, żony, dzieci i kochanki, a do tego jednocześnie na tyle dobre serce, że nie zostawiają ich w kraju sami uciekając. Może wynika to też z tego, że te matki, żony i dzieci są ostatnimi osobami, które się od nich nie odwracają jak już pójdą siedzieć. Druga grupa, czyli przekonanie o tym, że nie złapią, albo papuga wyborni najczęściej okazuje się złudne, bo wcześniej czy później prawie wszyscy poważni przestępcy wpadają, bo policja węszy wokół nich nawet jak się ukrywają. Wniosek z tego taki, że policja w oczekiwaniu aż ptaszek wpadnie w pułapkę spędza długie godziny na obserwacji rodzin poszukiwanego.

Z takich słynnych wpadek przez znajomych, to mogę sprzedać info, które gdzieś tam wyczytałem, że będąc już mocno śledzonym przez policję Igor Pikus i Robert Cieślak we wczesnych latach 00 nagle się gdzieś zaszyli. Ale mimo zachowania wszelkich środków ostrożności popełnili błąd, bo dziewczynie któregoś z nich pozwolili wpadać na chatę. A policja węszyła, szukała. Doszli jakoś do niej i zaczęli obserwować. No i tak obserwując, po niteczce doszli do domu przy ul. Krańcowej 11 w Magdalence pod Warszawą. Ów dom - http://s1.manifo.com/usr/0/0C8/5b/manager/b.jpg A ten przypadek to przykład bardzo wysokich środków ostrożności, mało kto się tak starał i posiadał taka widzę jak to robić (Pikus miał rzekomo epizod w KGB białoruskim).

3. Trudności z wyprowadzeniem hajsu. Tu też dwie grupy: tacy którzy umieją to zrobić i tacy którzy nie. Ci co umieją, to mózgi, które siedzą w interesach, w tej dziedzinie popełniają swoje przestępstwa i potrafią wyprowadzić za granicę zapewne dowolną sumę. I to jest raczej nie do uniknięcia. Ale to mniejszość, większość jest za głupia. Próba wyprowadzenia hajsu przez polski system bankowy na pewno zostawi ślad, bo transakcje powyżej iluś tam tysięcy złotych banki są zobowiązane przekazywać do GIIF, nie mówią już o tym, że same mogą czasowo blokować rachunki, jeśli transakcja wydaje się podejrzana i nawet czasem to robią (np. na żądanie pokrzywdzonego, jak temu się uda szybko pokapować, że przelał hajsy w nieznane). A większość przestępców jest za głupia, żeby wymyślić coś lepszego, ew. nieświadoma, że wszystko zostawia ślad. Dzielenie pieniędzy tak, żeby rozmyły się w systemie przez ilość uczestników - może i spoko metoda, ale znalezienie tylu zaufanych ludzi, którzy dadzą rękojmię zwrotu środków na żądanie - trudne.

4. Zawsze jest też grupa ludzi, którzy są gotowi odsiedzieć swoje i uruchomić hajs po powrocie ze Sztumu.

Takie mi się kojarzą słynne wpadki związane z zagranico:


Słowik - jak zaczęli zamykać Pruszków zawinął się do Hiszpanii. Powiadają, że wpadł przez telefony od żony dx

Bogucki - jak go zaczęli szukać za zabójstwo Perszinga, to się dopiero w Meksyku odnalazł. Też z jakąś dupą tam pojechał. Jak wpadł nie wiem, ale ciekawostką jest, że nie mieliśmy wtedy z Meksykiem umowy o ekstradycję, a przywieźliśmy go sobie stosunkowo szybko.

Niemczyk - za to samo przestępstwo co Boguckiego go szukali, zawinął się do Niemiec i wpadł u jakiejś panny.

Janusz Graf - zawinął się do RPA do swojego cumpla Lazarowicza. Myślał, że tamten mu udzieli pewnego rodzaju protektoratu i uchroni od ekstradycji, ale jakoś się pokłócili, protektorat ustał i Graf wrócił konwojem do kraju.

Szkatuła - ten nawet nie uciekł za granicę tylko na kilka lat zmienił tożsamość i rozpoczął nowe życie gdzieś pod Warszawą. Ale wpadł w imię zasady: wszyscy wpadają.


Dwa najbardziej jaskrawe przypadki ludków, którzy wyjechali zagranico, wyprowadzili hajs i żyją spokojnie to oczywiście Mazur i wspomniany Lazarowicz. Ten drugi ma obywatelstwo RPA i kupę kasy. Nie chcą go wydać, chociaż jakiś czas temu zaczęły się pojawiać sygnały, że może procedura ekstradycji skończy się jednak pozytywnie. Zarzuca się mu zlecenie zabójstwa Głowali.
  • 10
  • Odpowiedz
@stekelenburg2: Léon też był nie do namierzenia dopóty, dopóki nie przyplątała mu się Matylda.
A tak na serio -> kradnie się nie po to, żeby się tym nie chwalić, każdy złodziej prędzej czy później wpadnie.
I drugie na serio -> na pewnym poziomie abstrakcji zatraca się różnica pomiędzy złymi a dobrymi.
  • Odpowiedz