Wpis z mikrobloga

Dzisiaj doznałem małego szoku. Byłem w Wydziale Komunikacji u siebie w starostwie (miasto ok. 60 tys. osób), żeby złożyć wniosek o wymianę prawa jazdy (nowy adres). Przy okienku obok obsługiwana była Chinka (lvl 30), która po polsku znała tylko podstawowe zwroty typu "tak", "nie", "dziękuję", "do widzenia". Obsługiwała ją pani lvl 55/60 i robiła to po angielsku! Nie był to angielski na jakimś wysokim poziomie, ja dałbym temu może A2, ale wystarczająco komunikatywny, żeby sprawę załatwić. W pewnym momencie panie nie mogły się dogadać co do jednej rzeczy, więc Grażyna poszła po koleżankę (lvl 40) żeby pomogła przy tłumaczeniu. Koleżanka przyniosła mini słownik polsko-angielski i angielsko-polski na wszelki wypadek, ale i tak bez tego słownika koniec końców małej Chince udało się wszystko załatwić. Wielki szacunek dla pań w starostwie za załatwienie sprawy. Nie spodziewałem się, że u nas w kraju ludzie powyżej 50 lvl na zwykłych stanowiskach urzędniczych ogarniają angielski.
#coolstory #truestory #urzedasstory #prawojazdy #jezykiobce
  • 34
@Zymbar:

Ja po ostatniej wizycie w Wydziale Komunikacji (miasto ok. 13 tys. osób) też się zdziwiłem.
Zawsze tylko "miła" Pani na stanowisku na pytanie petentów o płatność mówi: ""GOOOOOTÓÓÓOWWKAAA"

@Zymbar: Ja się tak samo zdziwiłam jak pani kasjerka (wiek jakieś 50+) w almie umiała się dogadać z jakimś Hiszpanem w sprawie płacenia kartą! Wiadomo, nie ten sam poziom, i nie tak długi dialog, ale jednak! Nie spodziewałam się. :v
@Zymbar: pracuje w szkole językowej i często się zdarza, że jak któremuś urzędowi zostanie trochę pieniędzy to wysyłają pracowników na kursy angielskiego