Wpis z mikrobloga

TL;DR


Noo Mireczki, znacie ten klimat hehe weselny. Wczoraj właśnie byłem na takim weselu, gdzie ludzi over 200. Sporo Januszów z Grażynami, ale jeszczę więcej Mariuszków z Karynami i guwniakiem. Poszedłem tam, jako osoba towarzysząca mojemu #rozowypasek, zatem nikogo poza nią nie znałem, czyli przyjąłem rolę obcego w stadzie i obserwowałem, co się będzie #!$%@?ć.

Zaczęło się niewinnie, wychodzimy prawilnie z kościoła i jak to zawsze bywa, pora na życzenia „no hehe szczęścia na nowej drodze rzycia i w ogule”. Moją uwagę przykuł koleś wiążący krawat lvl 20 na oko. To, że miał znienawidzoną przez Mirko koszulę z krótkim rękawem, i to, że miał ją wypuszczoną ze spodni jeszcze mogłem przeboleć. Ale to, co ujrzałem, kiedy się przyjrzałem #!$%@?ło mnie na łopatki xDD Jego #!$%@? krawat był z herbem jedynego poważ(a)nego w okolicy klubu piłkarskiego RKS MOTOR LUBLIN (zaplecze zaplecza zaplecza Ekstraklasy, czyli III liga here xD), zajebisty strój na wesele #!$%@? xD

Lecimy dalej, dom weselny, to słynne rzucanie kieliszkami za siebie i inne flagowe zagrywki weselne. Trzeba wypić zdrowie Młodych, więc na jedną nóżkę, na drugą nóżkę i zabawa się rozkręca. Po kilku godzinach, ja już dobrze zawiany, podbija do mnie czterech równie zawianych Mariuszków o wyglądzie pudła 2x2m, a na szczycie tego pudła głowa bez szyi. We czterech to tak wyglądali mniej więcej jak góra Mount Rushmore xD

No i zagaja ‘Hej koleżko!’. Już czuję po głosie, że nie będzie przyjemnie, zaraz wyciągną tasaki, bo pewnie krzywo postawiłem stopę jak szedłem, no ale pytam:

Ja:No co tam?

Mariuszek: Ty byłeś u nas w radiu na stażu hehe, znajoma mordeczka

J: Hehe, nie (co tu się #!$%@?, potulni reporterzy stacji radiowych? xD)

M: No jak to gurwa Tomcio jesteś, w RMFie audycje mieliśmy o bocianach (gdzie gurwa jakie bociany, co on palił XDDDD)

J: No nie, jestem Marcin i nigdy w radiu nie pracowałem

Ten dalej swoje, i tylko „Tomcio, co Ty mówisz, hehe przecież byłeś u nas” Pan Skała i spółka zaczynają się powoli #!$%@?ć, że ich stażysta z RMFu Tomasz wali w #!$%@?, ale jakoś jednak udało mi się go przekonać, że nie jestem Tomek czy inny Romek.

Zaproponowali na miły początek znajomości wychylenie czegoś mocniejszego.
No wiadomka, wódki i pacierza nigdy się nie odmawia, więc poszedłem z tymi pudłami się napić, tylko, że #!$%@? wpadli na genialny pomysł walenia bimbru XD Ogólnie spoko, lubię bimber, ale nie w momencie kiedy każdy z nas już dobrze porobiony. Walnęliśmy raz dwa i trzy i góra Mount Rushmore zaczęła się powoli sypać, a godzina jeszcze młoda była xD

Gdzieś karki poznikały, ale przyszedł czas oczepin i te pseudo-śmieszne zabawy z podtekstami. No i wbija Janusz o wyglądzie piłki z wąsem (chyba ojciec) i wywija z Panną Młodą i nagle słyszę potężne jebnięcie niczym samolot w Nowym Jorku w 2001 xD Podobnie jak i wtedy, jebnięcie oceniam wysoko dając notę 9/11 xDDD W każdym razie, Janusz w stanie upojenia źle policzył odległość między głową Panny Młodej a kolumną na sali no i musiało to się skończyć właśnie takim srogim jebnięciem xD Jednak wiadomo, przykra sprawa, zbiegowisko kilkunastu osób i tylko „Andzela, Andzela, zyjesz!?” Panna Młoda też coś tam popiła i uspokaja: „hehe tak, mocna głowa po tatusiu” xDDD

Inby się kręcą jedna za drugą, ale na każdym polskim weselu do bijatyki musi dojść, ale nie zawsze odbywa się ona na sali do akompaniamentu i piosenki „Jesteś szaloooona” xD W sprawę się nie zagłębiałem ale jeden z gości chyba nieelegancko tańczył z jakąś szprotką i zazdrosny Sebek poczuł się niczym Andrzej Gołota w latach świetności i musiał #!$%@?ć prawego sierpowego xD

Co tam się #!$%@?ło dalej, nie wiem, postanowiliśmy z różowym wrócić przez park i do domu już, do domu xD


#coolstory #wesele #heheszki
  • 13
@elsaper: Gdzie Ty mieszkasz, że taka trzoda? Byłem na wielu weselach i #!$%@? nie do pomyślenia było, żeby się ktoś #!$%@?ł z innym gościem. Co prawda żenili się ludzie na poziomie, nie jakieś patusy.
@elsaper: Najlepiej to #!$%@? siedzieć w piwnicy. A jak już wesele to nie hehe wiejskie wesele tylko takie z klasą. Na dzień dobry godzinny koncert kwartetu smyczkowego a potem prawdziwa muzyka. Podkreślam PRAWDZIWA MUZYKA. I zachowaj nas Panie... żadnych schabowych.

Mistrzu czasem trzeba wyjąć ten przysłowiowy kij z dupy i się pobawić. Może to nie jest takie glamour, ale dystans do siebie i innych to by się przydał.

Pozdro Mirku