Wpis z mikrobloga

Jest taka grupa społeczna, subkultura, cholera wie jak to nazwać. Jej członkowie w czasie wakacji zaliczą jakieś 12 razy więcej towaru, niż my wszyscy przez cały rok. Tak, mowa o harcerzach.

Kiedy po raz pierwszy trafiłem między harcerzy byłem zupełnym szczylem. Miałem 11, może 12 lat. Dodatkowo trafiłem tam zupełnym przypadkiem, bo większość ciekawych rzeczy w życiu dzieje się przez przypadek. Wyobraźcie sobie obóz nad jeziorem. Teraz wyobraźcie sobie, że wszystko dzieje się praktycznie w środku lasu, a do najbliższego w miarę cywilizowanego miasteczka jest jakieś 30 kilometrów w linii prostej. A teraz pomyślcie, że na +/- 400 zebranych tam osób najwyżej 6% ukończyło dwudziesty rok życia. Fajnie, co?

Na takich obozach używa się dużych, półokrągłych, namiotów z okrągłymi oknami, na pewno je kojarzycie. Do takiego namiotu wchodzi od 6 do 8 składanych łóżek i zostaje jeszcze sporo miejsca na balet. Oprócz tego namioty tego typu są wyposażone w coś w stylu przedsionka, ot mały kawałek przestrzeni oddzielony kotarami od świata zewnętrznego i przestrzeni mieszkalnej. W takim namiocie mieści się bardzo dużo nieletniego testosteronu. Poznałem tam gościa (w zasadzie chłopca), który przez 3/4 nocy potrafił ordynarnie trzepać kapucyna. Serio, 11-letni szczaw. Że nie poruchał? Pewnego wieczoru przyłapaliśmy go we wspomnianym wyżej przedsionku, ze spodniami opuszczonymi do kostek, lecącego w ślinę z niunią w tym samym wieku, mieszkającą w namiocie obok. Nawet się specjalnie nie zmieszał, tylko nieletnia białogłowa spłonęła rumieńcem i w pośpiechu podciągnęła majtki. Oprócz tego wyskoku znana była z faktu, że na dwutygodniowy pobyt w środku lasu zabrała dwie pary butów – klapki i szpilki. Niegrzeczne zabawy też lubiła.

Dwa nagie miecze.

Drugi raz na chłopców chodzących w przykrótkich spodenkach i dziewczyny noszące przydługie skarpetki natknąłem się dzięki mojemu kumplowi. Na szczęście byłem wtedy już trochę starszym gościem, bo w innym wypadku poważnie bałbym się o własną psychikę. Wiecie, że co roku w Polsce odbywa się inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem, prawda? Ogromne wydarzenie, które przyciąga tysiące ludzi. To chyba największy festiwal rypania, jaki w życiu widziałem. Druhowie i druhny w swoich namiotach toczą wcale nie mniejsze boje, niż te rozgrywane w tym samym czasie na polu, a dwa nagie miecze biorące udział w jednej bitwie, w tym samym namiocie, to standardowy widok. To co tam widziałem sprawia, że Woodstock jest dla mnie festiwalem czystości i wstrzemięźliwości seksualnej.

Jedziemy na kolonie.

Jeśli urodziliście się najpóźniej pod koniec lat 80-tych to jest prawie pewne, że swoje pierwsze seksualne podboje zaliczyliście na wszelkiej maści letnich koloniach. To oczywiste, że takich ekscesów nie da się uniknąć na spędzie 15-letnich dzieciaków z połowy województwa. Letnie miłości wybuchały i płonęły naiwną, szczenięcą fascynacją, podsycane ceremoniami „obozowych zaślubin” przy ogromnych ogniskach na plażach nad jeziorami. Z perspektywy czasu myślę, że odsetek konsumpcji takich „obozowych zaślubin” w czasie nocy poślubnej jest o rząd wielkości większy, niż odsetek konsumpcji normalny, dorosłych ślubów.

Pamiętam koleżanki, które prześcigały się w zeznaniach, z którym gościem, z którego pokoju zaszły najdalej. Nie oszczędzały się. Pamiętam, że wlewałem w siebie i koleżanki z innych pokojów hektolitry wódki, wszystko w wiadomych celach. Pamiętam też, że pewnego ranka obudziłem się z kumplem w dwuosobowym pokoju. Pokój nie był nasz, ale dziewczyn które obudziły się koło nas kilka minut później. Nigdy więcej nie zobaczyłem już tak zaparowanych okien.

Wszyscy to przerabialiśmy. Nie jeździliśmy na wczasy do Turcji czy Egiptu, tylko do wyciągniętych prostu z PRLu ośrodków wczasowych, schowanych w mazurskich lasach, nad jeziorami. Nie piliśmy wyszukanych drinków na plażach Adriatyku. Wlewaliśmy w siebie podłą wódkę i grzmociliśmy się na podłych łóżkach polowych i pod prysznicami pełnymi karaluchów. Najśmieszniejsze jest to, że mimo wszystko było spoko.

Dzisiaj?

Dzisiejszy wakacyjny seks to parodia i popłuczyny tego, co działo się u schyłku lat 90-tych. OKej, na wiejskich dyskotekach wszyscy walą się jak domy w Kosowie, ale tak było zawsze i zawsze tak będzie.

Znam całe tabuny 20-latek, które wychowane na amerykańskich serialach i ckliwych filmach czekają na księcia z bajki, tłumiąc wściekliznę macicy kolejnymi odcinkami „Gotowych na wszystko”. Zapomnijcie o wakacyjnym seksie. O seksie w roku szkolnym, czy akademickim też zapomnijcie. To już nie te czasy.

hashtagi:


dla potomności i wincyj
  • 42
  • Odpowiedz
@malecontent:
Jak możesz szkalować brać harcerską, tą tradycyjną, patriotyczną, niewinną podporę polskiego państwa?! Masz ty godność i rozum człowieka!?
Jak możesz w ogóle sugerować, że w czasach przed internetem mogła się dziać taka rozpusta i swawola?!

A tak serio, to ominęły mnie kolonie i harcerstwo, co nie znaczy, że ominęły mnie pierwsze przygody z rówieśniczkami. Za to słyszałam, że pod względem erotycznego napięcia nic nie równa się ze Światowymi Dniami Młodzieży.
  • Odpowiedz
@AdamFrey: Opiekunka jakiejś grupy z Polski opowiadała, że jej koleżanka z jakiegoś zachodniego kraju była poważnie zdziwiona tym, że nasza rodaczka nie rozdaje swoim podopiecznym prezerwatyw. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Fafnucek: Moja ex #rozowypasek jest czynną działaczką w środowisku edukatorów seksualnych. Te laski mają wiecznie poupychane po torebkach kilogramy prezerwatyw, latają po festiwalach i młodzieżowych imprezach i rozdają temat w hurtowych ilościach. Trzeba by je wysłać na Dni Młodzieży :).
  • Odpowiedz
@malecontent: Coś w tym jest. Sam kiedyś byłem na takim obozie, niestety wtedy jeszcze jako mały szczyl to nie do końca ogarniałem bazę. Ale jak dziś tak na to wszystko z perspektywy czasu spojrzeć... wisiało coś w powietrzu...
Potwierdzeniem tego może być zapamiętany przypał i afera po tym jak jakąś parkę przyłapali w lesie... :D
  • Odpowiedz
@malecontent @Fafnucek:
Miałem w szkole średniej takiego Anona. Matka była polonistką. Anon typowa stuleja-piwniczanin. Ani wyglądu ani gadki :). Także żaden różowy nim się nie interesował i żadnym nie miał kontaktu. Tak myśleliśmy, lecz Anon był harcerzem i jak się okazało już za czasów szkoły średniej zrobił gunwiaka jakiejś harcerce :D.
  • Odpowiedz