Wpis z mikrobloga

Śniło mi się, że ktoś mnie znalazł na meczu #united, wrzucił na mirko zdjęcie i zapytał, czy to ja, w związku z czym moja morda ukazała się na mirko, a mi łapki opadły. Tym samym przypomniało mi się, iż wciąż jestem Wam winna relację. Niestety jakoś tak zabieganie, chaos w dniu codziennym nie pozwala mi przysiąść, aby napisać obszerniejszy tekst, który byłby na tyle ciekawy, że czytałoby się go z zapartym tchem. Zwłaszcza, że nie udało się wykonać miliona zdjęć, dzięki aurze, która nas raczyła raz to gradobiciem, raz wiatrem, który przewracał nam walizki, a raz przepięknym słońcem na raptem 15 minut.

Warto jednak na wstępie wspomnieć, że mentalność mieszkańców Manchesteru bardzo miło nas zaskoczyła. Przynajmniej tych, których napotykaliśmy/z którymi rozmawialiśmy. Wszyscy byli tak szalenie pomocni, że aż człowiekowi się robiło ciepło na serduszku. Np. gdy z lotniska wybraliśmy się na Metrolink (ichniejszy tramwajo-ciapong) i próbowaliśmy się rozeznać w mapce, gdzie my w ogóle mamy jechać, sam z siebie podszedł do nas Pan z obsługi. Pomógł nam w wybraniu dogodnej trasy oraz kupnie biletów, dzięki czemu mogliśmy jeździć po całym mieście przez weekend za 5 funtów z hakiem, zamiast codziennie wydawać kolejne drobniaki na bilety.
Dodatkową fajną sprawą było umiejscowienie naszego hotelu (Ibis Budget Hotel, w późniejszym którymś wpisie wrzucę zdjęcie fajnego widoczku, który nas raczył codziennie, 7 piętro rządzi!). Spokojnym spacerkiem 15 minut od Old Trafford, wokół kilka spożywczaków, budy z naprawdę dobrym jedzeniem i praktycznie 2 przystanki Metrolinka pod nosem.

Po samym meczu z kolei wyszliśmy z bananami na twarzy. Tyle małych rzeczy się na niego składało, że aż ciężko na jednym tchu wyliczyć. Przede wszystkim ludzie - jako, że bilety są imienne (i trzeba je potem zwrócić) nasi współkibicie obok zauważyli, że jesteśmy nowymi twarzami. Najbardziej zapamiętałam starszą panią siedzącą obok @Coreman (podrywała mi go, hehe), która momentami bardziej przeżywała mecz niż chyba połowa stadionu. Pytała nas też skąd jesteśmy etc. Ogółem nie było żadnych wrogich sygnałów w rodzaju "yyy, co Wy tu robicie, macie krzyczeć YOU FUCKING CUNT, a nie #!$%@?", nic z tych rzeczy :D Przy każdej akcji kierującej się w stronę bramki trybuny ożywały. Nie znaczy to, że podczas normalnej gry nic się nie dzieje, tylko wiadomo, że ludzie bardziej żywiołowo reagują na potencjalną możliwość zdobycia gola ;) Bardzo miłym gestem były oklaski przy wyczytywaniu składów dla Wesa Browna i Johna O'Shea, z których właściwie dziś chce mi się lekko śmiać, bowiem były chyba zwiastunem tego, iż ci dwaj panowie pomogą United w zdobyciu gola (gwoli przypomnienia - po faulu O'Shea na Falcao dostaliśmy rzut karny, a czerwoną kartkę zamiast faulującego dostał właśnie Brown).

Ale najważniejsza rzecz - gra United. To był chyba ich najlepszy mecz od początku sezonu, a przynajmniej z naszej perspektywy tak wyglądał. Wiadomo, że Sunderland nie jest przeciwnikiem najwyższej wagi, ale 3 punkty zdobyte w meczu z nimi liczą się tak samo jak z każdym innym zespołem. Gra się wreszcie kleiła, widać, że grali jak prawdziwa drużyna ma grać. Nie było miejsca dla przypadkowych podań, większość akcji wyglądała na profesjonalnie przeprowadzoną. Jasne, że zdarzały się drobne błędy, wszak kto ich nie popełnia. Niemniej biorąc pod uwagę pierwszą połowę sezonu, w której United, nie oszukujmy się, często zdobywało punkty jakimś dzikim fartem, ten mecz naprawdę należał do tych, które oglądało się z czystą przyjemnością.

No i patrzcie, mirki, mówiłam, że nie mam kiedy się rozpisać, a w sumie z tych paru zdań wyszło mi ich trochę więcej... :) Pardon za rozmaite błędy i powtórzenia, pisałam "na kolanie".


#diabelskiweekend
pieczarrra - Śniło mi się, że ktoś mnie znalazł na meczu #united, wrzucił na mirko zd...

źródło: comment_okSu6KyTY8epcYu4Eoz9rpy6ZIK1kLD8.jpg

Pobierz
  • 28
  • Odpowiedz
@pieczarrra: gdzie Ty z tym palcem do Nemanji? XD
Miałaś mnie zawołać, ale sama tu trafiłam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ja byłam na CFC kilka razy z bratem i są to jedne z moich lepszych wyjazdów. Zawsze miło wspominam. Kiedyś się wybrałam w parę osób, my pojechaliśmy na Chelsea, a koleżanka z kolegą na Everton. Fajne czasy były ツ
Jak widok z trybuny? Zupełnie inaczej niż
  • Odpowiedz
@8_in: To były tylko niewinne łaskotki ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ooo, czad! Zdecydowanie mecz z trybuny >>>>>>>>>>>>>> mecz z TV, jakby człowiek tylko zarabiał 15k na miesiąc, to by jeździł na każdy mecz ;)
  • Odpowiedz
@pieczarrra A tam jest generalnie najkorzystniej, czy to zależy i zawsze warto sprawdzać wszędzie? Jakie mieliście miejsca? Najtańsze? Planuję zorganizować taki wyjazd jako niespodziankę dla mojego niebieskiego paska i zastanawiam się jak to wszystko zorganizować. Ja fanką MU nie jestem, nie wiem na jaki mecz warto jechać, a z drugiej strony ważne też, żeby bilety nie były strasznie drogie, przypuszczam, że np na derby pewnie są. Masz jakieś rady dla osoby
  • Odpowiedz