Wpis z mikrobloga

#postmanstories

- Dzień Dobry, emeryturę przyniosłem - poinformowałem panią J. po tym jak otworzyły się drzwi.
- A zapraszam, zapraszam.

Panie J. mieszka na ciekawej, przynajmniej dla mnie, ulicy. Wszystkie domy, które na niej stoją, a jest ich sześć, są zajęte przez emerytów. Takie spokojne miejsce, gdzie psy niemiłosiernie szczekają, zamiast asfaltu jest dziurawa szutrowa droga, a wszyscy sąsiedzi się znają.

Wszedłem do domu wcześniej wspomnianej pani J. Po przejściu małego wiatrołapu i korytarzu udałem się do kuchni. Świeżo wyremontowanej kuchni. Zasiadłem przy stole, podałem przekaz do podpisania i zacząłem odliczać pieniądze.

- O widzę, że państwo coś świętowali dzisiaj? - zagaiłem z uśmiechem spoglądając na stojąca na stole butelkę Metaxy.
- A to... mąż ma dzisiaj imieniny. Kazimierza dzisiaj. Sąsiad odwiedził z życzeniami to spróbowaliśmy. My już nie możemy dużo w tym wieku
- No proszę, niech zgadnę, pan P. wpadł?
- Tak. A skąd pan wie? - zapytała podejrzliwie pani J.
- A bo właśnie od niego wracam i się chwalił, że jakiś grecki trunek własnie próbował.
- A to jeden no. A może pan chce spróbować?
- Gdzie, pani J, ja w pracy jestem, nie mogę.
- No choć troszkę. - zachęcała pani J. już sięgając po kieliszek i pokazując palcami jaką miarkę mi wleje.
- Nie mogę, nawet jakbym chciał to nie mogę. Ktoś wyczuje alkohol i problem będzie.
- A co pan opowiada, tutaj sami swoi. Cukierkiem pan przegryzie i nie będzie czuć. - i wlewa miarkę do kieliszka, oczywiście nie taką jak pokazywała.
- Pani J. naprawdę nie mogę. Zasady to zasady.
- No to trudno. Nie wie pan co pan traci... - powiedziała delikatnie zawiedziona pani J.

Pożegnałem się z uśmiechem na twarzy i zapewniłem panią J., że gdybym nie był na służbie to z radością bym spróbował.

Co zrobić, zasady to zasady. W pracy się nie pije.

#coolstory #truestory

PS. W tym miejscu muszę się przyznać, że raz zdarzyło mi się przechylić w Rejonie kieliszek cudownej, przepysznej, jak nektar delikatnej nalewki malinowej. Kilka lat temu wypiłem zdrowie Kazimierza, męża pani J. Zresztą Kazimierz sam polał. No ale co było zrobić jak za oknem lało wtedy jak z cebra, wiatr wiał niemożebny a solenizant żalił się, że żaden z sąsiadów nie przyszedł z odwiedzinami. No co zrobić... uległem i wcale nie żałuję.
Pobierz
źródło: comment_vgV8KRvLVKbZ9GHmG5lNencNy8eb3pPB.jpg
  • 20
@Old_Postman: Ogólnie to też mam #!$%@?. I powiem ci szczerze, że z upływem czasu ludzie zaczynają być coraz milsi dla mnie. Na samym początku strasznie formalnie było. A ostatnio jedno małżeństwo zaoferowało mi obiad bo właśnie jedli.
- Pan się przysiądzie dobre mielone zrobiłam!
- NIe dziękuję naprawdę jadłem przed chwilą [taaa :D]
- To ciasta dam.
- NIe no naprawdę dziękuje za państwa gościnność, czas mnie goni wie pani jak
@CreativePL: Bo to tak jest. Pojawia się nowy listonosz i ludzie są nieufni. Nie wiedzą kto to, jaki jest, czy da się go polubić. Koledzy nie lubią chodzić w zastępstwie na mój rejon. Ludzie są dla nich oschli a ja później słucham co to za głupków im ty zamiast mnie przysyłają. Każdy z moich kolegów jest dobrym listonoszem i całkiem spoko człowiekiem ale ja po swoim rejonie chodzę ponad sześć lat
@Old_Postman:

Koledzy nie lubią chodzić w zastępstwie na mój rejon


Dlatego ja się ciesze, że pomimo tego że jestem teoretycznie "skoczkiem" to od dobrych 4 miesięcy tylko chyba z 3x byłem w innym rejonie. Jednak jak by nie patrzeć budowanie zaufania do jednego listonosza w rejonie to tradycja PP i to dobra tradycja. Ludzie mają zaufanie do ciebie,a ty masz do nich.
@Old_Postman: na mojej rodzinnej wsi jest listonosz ktory po godzinie 16 juz nie umie znalesc 2 biegu w simsonie , jego ojciec byl listonoszem po godzinie 16 kon sam do dom wierzdal babcia opowiadala , mowila ze syn jego ma mocniejsza glowe , tak ze nie przejmuj sie