Wpis z mikrobloga

#beksinski #beksinskinadobranoc #sztuka #malarstwo
Co do Beksińskiego, to raz mu się malowało dobrze, a raz źle. Nigdy zasiadając do sztalug nie wiedział czy coś z tego wyjdzie, czy też będzie to tylko bohomaz. Był trzeźwym i zdolnym do obiektywności człowiekiem, który zaraz po namalowaniu wiedział czy obraz się udał czy nie.
A sprzedawał większość swych prac dla pieniędzy, bo z tego żył. Gdyby jednak miął inne źródło dochodu, to prawdopodobnie nie sprzedałby niczego, bo lubił swoje obrazy i najlepiej czul się w ich otoczeniu. Oczywiście, gdy mu ktoś zaświecił dużym plikiem banknotów, to brała w nim gore chęć zysku. Lecz na ogół nie o wielki zysk mu chodziło, gdy sprzedawał swoje prace, a o zdobycie takich pieniędzy, które by mu pozwoliły o pieniądzach zapomnieć i swobodnie sobie malować. Malowanie było jego życiową pasją. O sławie oczywiście marzył, ale o tej wielkiej, takiej jak zdarzyła się np. P. Picasso.

Dobrze jednak wiedział, że taka sława wynika raz na wiek ze zbiegu dziesiątków, jeśli nie setek okoliczności i że takie prezenty zdarzają się równie rzadko jak zdarza się wygranie głównej wygranej w „Eurmiliony”. A z małą sławą byłoby wprawdzie jemu przyjemnie, ale nie był gotów walczyć o nią i w znoju ją zdobywać. Najlepszym dowodem na to był fakt, że jeśli ktoś; tak jak przykładowo ja Piotr Dmochowski, ganiał za jego sprawami, by nadać mu rozgłosu i uczynić go sławnym, to nigdy nie powiedział mu nawet najbanalniejszego „dziękuje”. Bo choć z lekka go łechtała - mała sława, to z drugiej strony go krępowała i przeszkadzała w pracy. A to dla tego, że zmuszała malarza do wynajdowania stale czegoś nowego, tylko po to by nie zawieść swych fanów. Toteż z wystawy na wystawę Bekiśński zmuszony był (lub raczej czul się zmuszony) do „strzelania czymś nowym”. No i wreszcie nie cierpiał być zauważanym na ulicy. To, co innych wprawia w stan euforii, to znaczy odwracające się w jego stronę wszystkie twarze gdziekolwiek byłby się znalazł, było dla niego krępujące. Był, to człowiek bardzo nieśmiały, a sława wymaga mocnych nerwów i wielkiej pewności siebie, których cech Beksiński mimo talentu nie posiadał.

Co do malowania na zamówienie, to zrobił to tylko raz w życiu, na moja prośbę i to po wielu, wielu naciskach. Zgodził się więc malować prze cztery lata cztery obrazy rocznie, bez czaszek, kości i trupów, tak by pomóc mi w sprzedaży, gdyż ryłem w tym czasie finansowo nosem o ziemie. Miały, te obrazy być opłacone (o ile pamiętam) 1200 dolarów każdy, zamiast umówionych 1000 $, tyle kosztowały wszystkie inne obrazy, które od niego nabywałem. Lecz malowanie pod zamówienie, Beksińskiemu było wstrętne, tak że odpędzlował od razu wszystkich 16, by mieć spokój. Są to obrazy, które oznakowane są z tyłu literą Z i cyfrą od 1 do 16. („Z” jak „zamówienie”). Z tych 16 tylko dwa były dobre i jeden znośny. Reszta była denna, tak, iż ze złości zagroziłem mu że zapłacę mu za nie tylko zwykłą cenę 1000 dolarów od sztuki, a nie cenę podwyższoną do 1200 $, na jaką się mówiliśmy, co do tej wyjątkowej serii. Oczywiście w końcu zapłaciłem tyle ile żądał, ale od tego czasu nawet nie wspominałem mu o malowaniu na zamówienie, bo wiedziałem, że byłby mnie pchnął nożem gdybym znów nalegał.

Obraz z 1984 roku, 98 x 132 cm. Jeden z najdrożej sprzedanych obrazów Bexa. Więcej można doczytać tutaj.
Miłego wieczoru!
Pobierz pekas - #beksinski #beksinskinadobranoc #sztuka #malarstwo
Co do Beksińskiego, to ra...
źródło: comment_9TFvE2N6yLn5KjNokDXo4tZyzBBvqNfT.jpg
  • 1