Wpis z mikrobloga

Czego pragną kobiety? No dobra, żreć ile chcą i nie utyć, wiadomo. Ale czego pragną w mężczyźnie?

Ładnych oczu? Bujnego zarostu? Imponującej muskulatury? Szybkiego samochodu? Dużego domu? Zasobnego portfela? Poczucia humoru? Odpowiedzialności, opiekuńczości, zaradności? Penisa wielkiego jak laska suchej krakowskiej? To wszystko drobiazgi. Kobiety pragną tatuaży. Tak przynajmniej się mnie, idiocie, wydawało jakiś czas temu.

O zrobieniu sobie "dziary", jak to teraz mówi młodzież, myślałem od dłuższego czasu. Przez pół roku odmawiałem sobie przyjemności, żeby tylko uzbierać odpowiednią kwotę. W tym czasie namyślałem się nad wzorem, który miałby ozdobić moje ciało.

Jestem wielkim fanem "Pieśni lodu i ognia". Niezorientowanym tłumaczę, że nie jest to wcale ta norweska saga miłosna, którą można było za 3 polskie nowe złote kupić razem z "Faktem", ale wybitne dzieło fantasy, na podstawie którego nakręcony został popularny serial "Gra o tron". Ponieważ największą sympatią darzę szlachetny ród Starków, postanowiłem umieścic na swojej zapadniętej jak Holandia klatce piersiowej jego symbol - wilkora. Niezorientowanym tłumaczę, że wilkor to zajebiście wielki wilk, tak wielki, że tłumacz musiał mu dodać "or" na końcu, wzorując się na powszechnej parę lat temu wśród gimnazjalistów modzie na słowo "dżemor". Ale do rzeczy, bo nie o Starkach, nie o wilkorach i nie o prawdziwych rodzicach Jona miałem opowiadać.

Wydrukowawszy z internetu wymarzony szablon, wyciągnąwszy tysiąc złotych ze schowanej w szafie skarpety i używszy zbyt wielu imiesłowów przysłówkowych uprzednich w jednym zdaniu, udałem się do lokalnego salonu tatuażu. Wewnątrz powitał mnie, jak się domyśliłem, tatuażysta, który wyglądał jak człowiek, który jako pierwszy zasnął na imprezie, na której wszyscy mają przy sobie permanentne markery. Spytał w czym może pomóc, już otwierałem usta by powiedzieć o wilkorze, już wyciągałem rękę, by podać mu wydrukowany przeze mnie wzór, gdy nagle drzwi do salonu otworzyły się.

Odwróciłem się i zobaczyłem, że wszedł nie żaden frajer chcący robić tatuażem wrażenie na dziewczynach, ale właśnie jedna z tych dziewczyn, na których frajerzy chcą robić wrażenie i o których śnią po nocach. Jak zwykle w takich przypadkach mózg odłączył mi się od reszty ciała i chcąc jej zaimponować powiedziałem z udawaną pewnością siebie

Chciałbym sobie zrobić na penisie napis "KONSTANTYNOPOLITAŃCZYKIEWICZÓWNA"


Dziewczyna chyba nie skumała, że długi napis oznacza długi penis i w ogóle nie wyglądała na osobę, na której ktoś właśnie zrobił wrażenie. Tymczasem słowo się rzekło, pan tatuażysta powiedział, że to będzie łatwe i może zrobić od ręki i zaprasza za zasłonkę, a on sobie przygotuje maszynę.

No to tyle by było z mojego misternego planu. Nie będę miał wilkora na klacie, nie zaimponowałem cudnej dziewczynie i zamiast niej mojej fujary zaraz dotykać będzie wysmarowany od stóp do głów tuszem tatuażysta, który będzie mi w niego wbijać z dość dużą częstotliwością kilkanaście igiełek, co będzie prawdopodobnie bolało, nomen omen, jak #!$%@?.

Słowo się rzekło, czasu się nie cofnie, pantha rei, czy jakoś tak. Udałem się za zasłonkę, ściągnąłem majtki i czekam. Pan tatuażysta przyszedł, przyjrzał się mojej męskości, trzy razy się zabierał, żeby to powiedzieć, a mnie nie urazić, aż w końcu wypalił:

No to się nie zmieści chyba.


Zrobiłem srogą minę, żeby dać mu do zrozumienia, żeby nie mówił tego głośno, wskazałem głową w kierunku dziewczyny za zasłonką i mrugnąłem porozumiewawczo, żeby mnie nie wydał. Gość, o dziwo, zrozumiał o co mi chodzi i nie komentował, tylko zabrał się do roboty. Ja natomiast, żeby ratować swój honor przed piękną nieznajomą, mówiłem, niby do tatuażysty, ale tak żeby ona słyszała:

Ale niech pan większe te literki robi, bo za dużo wolnego zostanie


albo

A może pan lepiej to Arialem Black zrobi, lepiej będzie wyglądać


albo

U otwarte pan napisał? A no trudno, pan skreśli całość i pisze jeszcze raz obok


Sama procedura robienia tatuażu była mniej bolesna niż myślałem. Podejrzewam dwie tego przyczyny: albo nerwy mi obumarły od braku kontaktu z drugim człowiekiem albo od nadmiaru kontaktu z własną dłonią. Po wszystkim spojrzałem na swojego małego przyjaciela i moim oczom ukazał się elegancki napis:

Kor


Tatuażysta zaczął się tłumaczyć, że robił co mógł, ale więcej się po prostu nie zmieściło, nawet "n" nie dał rady dokończyć. Zasugerował, że może gdybym dostał erekcji udałoby mu się z tego "Kor" zrobić "Koń", bo akurat powinno wejść, ale mu podziękowałem. Wręczyłem mu tak długo zbierany tysiąc złotych i udałem się do wyjścia. Na odchodne rzuciłem jeszcze

Świetna robota, takie duże, wyraźne litery, że nawet dziadek da radę odczytać!


ale pięknej dziewczyny już dawno nie było, czyli faktycznie wszystko na marne. Jeszcze tatuażysta mnie zatrzymał i zaczął przepraszać i się tłumaczyć, że to nie jego wina, więc wielkodusznie powiedziałem, że oczywiście, że nie jego i że ma się nie martwić, bo i tak nikt tego raczej nie zobaczy. Ale tysiąca mi nie oddał.

#pasta #humor #heheszki #coolstory #przegryw
Zapraszam też do obserwowania (lub blokowania, co kto lubi) tagu #historieroberta

CIĄG DALSZY NASTĄPI
  • 2
  • Odpowiedz