Wpis z mikrobloga

Była impreza. Typowa domówka polskich licealistów, kiedy rodzice postanawiają zrobić sobie wakacje bez dzieci. Wszystko to u schyłku wyzwolonych lat dziewięćdziesiątych, także oprócz alkoholu goście zaopatrzyli się w dżointy, tabletki ekstazy i klej.

Zabawa zdążyła rozkręcić się na całego, kiedy ktoś rzucił hasło, że pod wanną ukryty jest skarb. Zamroczone używkami towarzystwo, niewiele myśląc, rzuciło się do piwnicy celem znalezienia sprzętu godnego odkrywcy: łopaty, szpadle, ktoś nawet znalazł kilof. Wannę wyrwano i przestawiono, a następnie zaczęto kuć znajdującą się pod nią podłogę. Zabawa skończyła się na wyrąbaniu dziury, przez którą imprezowicze dostrzegli spoglądającego na nich z przerażeniem sąsiada z dołu. Krótkiej wymianie spojrzeń towarzyszyła chwila ciszy, którą w końcu przerwał jeden z licealistów, krzycząc:


#coolstory #poszukiwaczeskarbow #humor
  • 15
A to już #truestory #coolstory. 1994-1995, II klasa liceum, Matka wyszła za mąż za bieżącego i w ramach przekupstwa udostępnili chatę na domówkę synu (trochę) swemu - mi. Towarzystwo płciowo wymieszane 50/50 więc hałasów wielkich nie było a mieszkanie małe. O 21:30 dotarło do nas walenie do drzwi a po waleniu sąsiedzi z piętra i dwóch niżej: moher w piżamie typu szpitalnego (~65 l.) i mohera w papilotach (~65 l.), z