Wpis z mikrobloga

Gdy zacząłem mieszkać w #uk to dziwiłem się jak to jest że angole na pierwszy rzut oka rozpoznają Polaka.

Wchodze do sklepu, oglądam jedzenie na półce a dziadek z zza lady się pyta z uśmiechem Polish?

Rozkmina skąd oni to wiedzą, mieszkałem w kilku krajach i tego nie widziałem, była dyskusja na mirko że sposób ubierania się, wąsy itp. Ale to nie to.

Od dłuższego czasu nie mieszkam z Polakami i sam zacząłem zauważać Polaków w sklepach.

Choćby przed chwilą byłem w lidlu do którego chodzę codziennie, już od wejścia słyszę krzyczy dziecko - Polacy myślę!

Za chwile ma cały sklep BARTEK BARTEK! Dziecko jeszcze głośniej obie Polki jeszcze głośniej na małego - siła razy gwałt.

Dwa dni temu byłem w Asda, ulubiony sklep Polaków bo przeceny.

Widzę rodzine - Grażyna, Janusz i typowy gibiący się na boki Seba w dresach adidasa, od razu widać po nerwowych ruchach że to nie angole tylko jacyś nowi Polacy w mieście.

Oczywiście uprzejmość, tego się nauczyłem już we Włoszech - wchodzę do sklepu uśmiecham się do sprzedawcy, powiem dzień dobry, zagadam chwilkę o pogodzie i życzę miłego dnia wychodząc.

Nowi #emigracja robią zakupy jakby w skarbówce, wchodzi bierze co ma wziąć - jeb na lade bez słowa z miną jakby go ktoś okradał, zapłaci weźmie reszte i wychodzi tak jak wszedł.

Jak tu przyleciałem to miałem jeszcze 3ech Januszy w domu, ja byłem tłumaczem.

Po drodze z pracy był mały sklepik w którym piwo kupowaliśmy, często stała taka babcia, zawsze się coś tam uśmiechnęła - co podać skarbie, kochanie - w takim przyjaznym tonie. O pogodzie pogadała, o GB, co się zmieniło przez lata itp.

Kiedyś mi zwróciła uwagę:

Ale masz niegrzecznych tych kolegów.

Dlaczego pytam?

Bo nie uśmiechają się gdy ja się do nich uśmiecham, nie mówią proszę, dzień dobry i do widzenia.

Ja jej mówie - wie pani oni nie znają języka.

Ona - trzy miesiące przychodzą do sklepu - czy takie trudne są trzy słowa do nauki?

No tak pomyślałem, #!$%@?łem ich w domu - oczywiście o #!$%@? Ci chodzi! Ja płace w sklepie niech babcia ssie.

Teraz gdy mieszkam w typowym brytyjskim domu, gdzie rodzina itp. Żadnych obcych, odwykłem od tego gwaru Polskiego domu, gdzie co chwile ktoś coś chce jeden krzyczy do drugiego itp.

Zauważam po nie wiem jak to nazwać, nerwowe ruchy? Żywiołowość? Temperament?

Właśnie po tym nas poznają w UK.
  • 172
@SUQ-MADIQ: w BE podobnie mam :) dodam coś od siebie jak rozpoznać polaków:

- 3 mężczyzn razem na zakupach.

- facet bez wózka niosący karton z najtańszymi puszkami piwa.

- wytapetowana laska czarnowłosa blond pół na pół.

- najgłośniejsi ludzie w sklepie.

- słowo #!$%@? w zdaniu jest bardzo wyraźne, nawet jak nie słuchasz o czym ktoś gada i po jakiemu, tutejsi też już je znają.

- potężnie skupiona mina i
@Dramir: złego może nic ale wyróżniamy się w dość negatywny sposób, nie wzbudzamy sympatii na zachodzie.

Choćby głupie ołrajt - Polacy tego nie cierpią gdy co chwile ktoś się pyta z uśmiechem - o #!$%@? mu chodzi?

Ale wszędzie tak jest - we włoszech tutto bene? Si bene.

Niemcy alles kla? Ja

Francja sawa? Qui

Jak odpowiesz że nie to zaraz zaczną drążyć, co się stało? Czemu jesteś smutny coś nie
Nie brakuje nam kultury, po prostu mamy inną.


@Dramir: Sa pewne narody ktore za krzywe spojrzenie sprzedaja kose albo wala w morde. Nawet w sklepie. No taka kultura, co poradzic - sa inni po prostu. Gdyby tacy ludzie przyjechali do Polski i w Polsce kultywowali swoja kulture to tez by ci to nei przeszkadzalo?

Polacy z punktu widzenia brytyjczykow czy irlandczykow sa bardzo czesto po prostu niegrzeczni. Chocby sytuacja ktora opisal
@Dramir: każdy ma prawo być jaki chce i mnie też najmniej boli jak ktoś mnie postrzega, chodzi mi głównie o to że wyróżnia nas to że jesteśmy ciągle niezadowoleni, że w tym przytoczonym tu sklepie naprawdę dużo siły kosztuje kogoś żeby przynajmniej uśmiechnąć się i nie traktować każdego z góry. Każdy naród ma inną kulturę ale czemu nas (nie lubię uogólnień) musi wyróżniać nerwowość, krzyk, narzekanie i ten ciągły kamienny wyraz