Taka mnie naszła refleksja o smogu z węgla, o którym tyle się ostatnio mówi. Ja nie jestem z Krakowa, ale o tej porze roku jak wracam do domu, to kurtka i całe wierzchnie ubranie śmierdzą węglowym dymem (kiedyś nie było to tak intensywne zjawisko, a przecież ze 20 lat temu więcej ludzi ogrzewało dom węglem) i chyba znam przynajmniej jednego winowajcę.

Otóż w moim mieszkaniu jakiś czas temu wymieniono wysłużony węglowy kocioł
Endrius - Taka mnie naszła refleksja o smogu z węgla, o którym tyle się ostatnio mówi...

źródło: comment_Et52MAS2uS9EfdqmB8GxGVMyvrZlk3xm.jpg

Pobierz
@Endrius: jest tak jak piszesz, ale mało kto to zauważa. W tej całej dyskusji o zadymieniu producenci kotłów nie zbierają jak dotąd należnych im batów za chałę, jaką sprzedają.

Kiedyś kocioł i instalacja grawitacyjna były samoregulującym się układem. Sypało się gruby węgiel, który był osiągalny cenowo, a spalał się powoli (lub koks - to już w ogóle bajka) i było ciepło a kulturalnie. Niestety w dzisiejszych domach to nie ma racji
@Endrius: jak posmarujesz kocioł smarem to nie będzie czym oddychać w kotłowni. Jak nie ma w drzwiach rowka, do którego uszczelka by mogła wejść na wcisk, to trzeba się zaopatrzyć w klej do wysokich temperatur. Nawet silikonem czerwonym do 300st. by przykleił.

Dym spod drzwiczek bierze się ze sfatygowanych uszczelnień oraz dmuchawy, która produkuje w kotle nadciśnienie. Dym to pół biedy, bo go widać i czuć, ale gdy spala się koks