#gothicfabularnie #oboznabagnie
Stary Obóz
Korzystając z tego, że Obóz Bractwa utrzymywał w miarę dobre stosunki z resztą kolonii, Dreszcz swobodnie wślizgnął się przez główną bramę Starego Obozu. Dwójka strażników przy wejściu oprócz skinięcia głowami nie poświęciła mu więcej uwagi, traktując bagniaka niemalże jak jednego ze swoich. Wywołało to przez moment w sercu Dreszcza pewne wyrzuty sumienia. Dzisiaj bowiem, było jego pierwszym razem kiedy pojawiał się w obcym obozie z niekoniecznie dobrymi i czystymi intencjami.
Jednak to co zobaczył w zewnętrznym pierścieniu po przekroczeniu bramy sprawiło, że stanął jak wryty i niemalże zapomniał po co tu przyszedł w pierwszej kolejności. Stary Obóz - zwykle spokojne miejsce z wylegującymi się po ciężkiej pracy Kopaczami, zmieniło się w coś na kształt obozu wojennego. Każdą wolną przestrzeń zajmowali ludzie ćwiczący walkę, strzelanie do celu lub ostrzący broń. Nawet Józefina, zwykle stroniąca od kalania pracą swoich arystokrackich dłoni, łatała podziurawione zbroje i pancerze. Takiej mobilizacji Dreszcz nie widział tutaj od czasu turnieju na arenie dwa miesiące temu.
Stary Obóz
Korzystając z tego, że Obóz Bractwa utrzymywał w miarę dobre stosunki z resztą kolonii, Dreszcz swobodnie wślizgnął się przez główną bramę Starego Obozu. Dwójka strażników przy wejściu oprócz skinięcia głowami nie poświęciła mu więcej uwagi, traktując bagniaka niemalże jak jednego ze swoich. Wywołało to przez moment w sercu Dreszcza pewne wyrzuty sumienia. Dzisiaj bowiem, było jego pierwszym razem kiedy pojawiał się w obcym obozie z niekoniecznie dobrymi i czystymi intencjami.
Jednak to co zobaczył w zewnętrznym pierścieniu po przekroczeniu bramy sprawiło, że stanął jak wryty i niemalże zapomniał po co tu przyszedł w pierwszej kolejności. Stary Obóz - zwykle spokojne miejsce z wylegującymi się po ciężkiej pracy Kopaczami, zmieniło się w coś na kształt obozu wojennego. Każdą wolną przestrzeń zajmowali ludzie ćwiczący walkę, strzelanie do celu lub ostrzący broń. Nawet Józefina, zwykle stroniąca od kalania pracą swoich arystokrackich dłoni, łatała podziurawione zbroje i pancerze. Takiej mobilizacji Dreszcz nie widział tutaj od czasu turnieju na arenie dwa miesiące temu.
Dalia wyglądała jakby przez ostatnie miesiące obudziła się w niej wiara, że w życiu może będzie szczęśliwa. Nie wiadomo na ile była to sprawka nasilającego się fanatyzmu religijnego, a na ile przeciągającego się maratonu narkotykowego. Nie ulegało jednak wątpliwości, że więzienie przynajmniej częsciowo zresocjalizowało ją i kilku jej nowych przyjaciół dając im nadzieję na lepsze życie po wydostaniu się z bariery niż to miało miejsce przed zsyłką. Został teraz tylko ostatni krok - uwolnienie Śniącego ze świątyni orków. Czy jakoś tak.
Rozbicie obozowiska z dala od bagien było miłą odmianą. Na tyle miłą, że odmawianie planów walki przerodziło się w nocne plotkowanie z koleżankami-czarodziejkami. Wtedy Dalia wyciągnęła potężne bongo, które gabarytowo stanowiło zdecydowaną większość dobytku wyniesionego przez nią z obozu na bagnie.
- Naprawdę niosłaś to przez cały czas? - zapytała Elvira
- I na co nam to było, powiedz Dreszcz? - zagadnął swojego przyjaciela Ratan - Mogliśmy siedzieć sobie teraz w ciepłych kwaterach. Popalać nowe wynalazki od Ziółka...
Stojący na warcie Dreszcz uśmiechnął się.
- Teraz gdy mam dla kogo walczyć po prostu staram się żeby dzień jutrzejszy był trochę lepszy niż dzisiejszy. - Południowec zamyślił się - Wydaje mi się że wy w Myrtanie macie na takie osoby specjalne określenie...
- Idioci. - Odpowiedział krótko Ratan.
Dreszcz odwrócił wzrok od orkowego obozu i spojrzał kątem oka na towarzysza.