@Tygrysia_Lilia: ehhh coraz więcej amatorów pcha się do zabawy...

To jest straszne jak ludzie idą w góry! Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia! Ja wchodziłem w zeszłym roku na Giewont, lipiec, skwar, wszyscy w krótkich spodenkach, japonki, klapki, małe dzieci - koszmar! Ja jedyny byłem przygotowany: dwa czekany, raki, profesjonalna odzież, specjalistyczny mocno spłaszczony namiot (żeby opierał się wiatrom), butle z tlenem - najgorsze były te ich drwiące spojrzenia ignorantów.
  • Odpowiedz
Miraski i Mirabelki, jak nie macie pomysłu na weekend to polecam Wam harce w górach Harz!

Magiczna kraina rodem z baśni braci Grimm. Piękne, górskie krajobrazy, urocze miasteczka, a na deser kopalnie! Opis zbędny, zdjęcia mówią same za siebie ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Przy okazji kilka fajnych keszyków w fajnych miejscach, np. w kopalni ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#harz #goryharz
w.....l - Miraski i Mirabelki, jak nie macie pomysłu na weekend to polecam Wam harce ...

źródło: comment_PSq29B2SzYaaXYgl05w6MehgFyonQOle.jpg

Pobierz
Mircy i Mirabelki!
Kilka osób pytało o relację z wejście na Toubkal. Górka liczy 4 167 m, jest najwyższym szczytem Afryki północnej i jest w zasadzie chyba najłatwiejszym do zdobycia szczytem o tej wysokości na świecie.

Wystartowaliśmy po godzinie 17 w miejscowości Imlil. Naszym celem tego dnia było dotarcie do schroniska (3200 m n.p.m), pod którym rozbiliśmy namioty. Szlak jest prosty, dobrze oznakowany, takie spacerek. Dotarliśmy po około 4 godzinach. Szybki popas i spać. Budziki zadzwoniły o 4 i z czołówkami ruszyliśmy na szczyt. Podejście jest dość strome ,w pewnym momencie nad naszym szlakiem runęła lawina skalna, więc musieliśmy wyznaczyć sobie nową drogę, którą wiodła po wielkich głazach. Wiadomo, że im wyżej, tym ciężej. Ja w wyniku słabej kondycji kiepsko sobie radziłam (zbieram na włóczęgę po świecie i przez ostatni rok pracowałam na 2 etaty od rana do nocy, praca siedząca). Musiałam zatrzymywać się co 5 metrów i łapać oddech. Osoby z lepszą kondycją nie powinny mieć większych problemów, choć to i tak zależy od indywidualnych predyspozycji. Przed wyjazdem wyczytałam, że wejście na Toubkal przypomina zdobycie Śnieżki, że szlak banalny, że brak ekspozycji. Nie. Szlak jest mocno wyeksponowany, miejscami ścieżka jest bardzo wąska, kamienie ciągle usypują się pod nogami. Aleeee, jakby nie było, jakby nie wiadomo jak człowiek klął pod nosem, jak to mu źle, jaki to zmęczony, po co ja to robię?! To gdy zdobędziesz szczyt jest łał! ( ͡° ͜ʖ ͡°). Łał, łał, łał. Na górę dotarliśmy około 9 i spędziliśmy jakąś godzinę napawając się widoczkami. Niestety narastające bóle głowy i prażące słońce w końcu zmusiły nas do zejścia. Poszło całkiem sprawnie, choć małe, osuwające się kamyczki ciągle dawały się we znaki, czasem istny freestyle ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Reasumując, uważam, że każdy lubi górki i jest w Maroku,
w.....l - Mircy i Mirabelki!
Kilka osób pytało o relację z wejście na Toubkal. Górka...

źródło: comment_e6Le1gCQTft4alCFxcbC98xdNFrcp1ID.jpg

Pobierz
@zapster: Ahoj!

1. Ja wchodziłam w 10 letnich krótkich butach trekkingowych, kolega w trampkach :D
2. Polecam wystartować na szczyt tak jak my, bardzo wcześnie, około g. 4 rano. Na szczycie około g. 9 było dosyć zimno, żałowałam że nie mam rękawiczek. Im niżej coraz cieplej, ale bez szału, na wysokości schroniska około g. 12 było z 15 stopni.
3. Zbędny całkowicie :)
4. Żadnych węży
  • Odpowiedz
Miraski i Mirabelki!

Lubicie pizze i trekking po górach? A może interesują Was ekstramalne sporty wodne takie jak kitesurfing? Uderzajcie do Bergamo, a potem nad Gardę. Przepiękne, ogromne jezioro, otoczone górami.

My startowaliśmy z górskiej miejscowości Caprino Veronese i stamtąd podążaliśmy górskimi szlakami wprost nad jeziorko. Niestety, pogoda nie była sprzyjająca i praktycznie przez 3 dni naszego trekkingu padało, ale widok świstaczków, górskie powietrze i kilkusekundowe widoki, gdy akurat chmury przesunęły się - wynagrodziły wszystko! No i możemy powiedzieć, że rozkładanie namiotu w mega ulewie mamy opanowane na medal! :D Niestety musicie przygotować się na to, że włosi kompletnie nie potrafią oceniać czasu przejścia szlaków, który zawsze trzeba pomnożyć razy 2. Dojście do górskiej chatki miało zająć nam 2 godziny. Po 3 godzinach szybkiego marszu chatki ni widu, ni słychu. Złapał nas mrok, potem deszcz, więc hopsa sa i rozbiliśmy namiot tuż przy szlaku. Nazajutrz, po godzinie trekkingu minęliśmy w końcu domek ;). Marzyliśmy o pizzy więc czym prędzej zaczęliśmy schodzić w dół. A na dole... 25 stopni, słońce, lazurowa woda, ah! Tego nam było trzeba :) Zregenerowaliśmy się 1 dzień i ruszyliśmy dalej. Tym razem podążaliśmy przepięknym szlakiem wiodącym wzdłuż starej drogi: Sentiero del Ponale Giacomo Cis. Trasę polecamy głównie rowerzystom, którzy ceną sobie ekstramalne przeżycia :) Widoki zapierające dech, pogoda przecudowna. Dotarliśmy do wysoko położonej, klimatycznej wioski Pregasina i bach! Znów deszcz, a w perspektywie burze. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu pchać się dalej w góry. Zjechaliśmy na stopa w dół, tym razem na sąsiednie górskie jezioro Lago di Legro, równie piękne, otoczone bawarskimi chatami, zupełnie odmienny klimat niż nad Gardą. Niestety chmury deszczowe nas kochają i podążają za nami ;) Ledwo wysiedliśmy z auta i już po 5 sekundach byliśmy kompletnie przemoczeni. Szukaliśmy jakiego schronienia. O jest! O nie...to kaplica na cmentarzu....No nic, kulturalnie sobie tylko przeczekamy... przebierzemy się w suche ubrania... To było dziwne uczucie zmieniać skietry, gdy zerka na Ciebie wiele par oczu z portretów nieboszczyków... Szybki popas, spacer wzdłuż jeziora i łapiemy stopa nad Gardę. Zapadał zmrok, robiło się zimniej i ciemniej, a ruch samochodowy nikły... Staliśmy akurat pod pensjonatem. Cudowni właściciele chyba widzieli nas z okna, zlitowali się, zwieźli nas w dół :D Kolejnego dnia odwiedziliśmy Limone, bajeczną cytrynkową miejscowość, ale bardzo turystyczną. Spędziliśmy tam chwilkę i ruszyliśmy w góry - nasz gwóźdź programu! Doszły nas słuchy, że na górze jest chatka, klimatyczne, górskie bezobsługowe schronisko, zawsze otwarte, można przenocować: Rifugio Baita Segala - to był nasz cel. W ultra maratońskim tempie 2,5 h, z poziomu morza, wspięliśmy się na wysokość 1250 m. Schronisko było otwarte i całkowicie puste :) Był kominek, był zapas drewna i była słynna grappa :D Był też zapas winka, piwa, a obok dziura w ścianie z napisem "cassa" - poczęstowałeś się, wrzuć ile uważasz :). Przez cały wieczór wpatrywaliśmy się w górskie krajobrazy, podziwialiśmy zachód słońca. Noc spędzona na podłodze, przy rozpalonym kominku - tego nie zastąpi żaden hotel 10 gwiazdkowy ;)

Niestety
w.....l - Miraski i Mirabelki!

Lubicie pizze i trekking po górach? A może interesu...

źródło: comment_tm3BpnWVmXQccfYxIXGfmosRBpX5a4PH.jpg

Pobierz
@shaunblack: da się wytrzymać, jeśli wyruszysz odpowiednio wcześnie :). My ruszyliśmy z miejscowości wypadowej około 17 i przed 21 byliśmy pod schroniskiem. Spaliśmy w namiotach. Pobudka o 3, przed 4 start. Na szczycie byliśmy ok. 9. Szlak momentami jest w kiepskim stanie, czasem szliśmy obok, bo akurat usuwały się skały, głazy, trzeba mocno uważać. Na szczycie bajka, pięknie. Najgorsze jest zejście. Mini kamyczki ślizgają się pod stopami :P.

Ogólnie jest
  • Odpowiedz
Mirki, czy wy też macie czasami ochotę w tak ciepłe poranki jak dzisiejszy wyruszyć przed wschodem, gdy jeszcze ciemno wokoło w góry by zobaczyć ulotną chwilę wschodu słońca? Jak pierwszy promień pada na twarz czujesz jego ciepło. Odrazu ci lepiej. #przemyslenia #pytanie #gory #kochamgory
8420,10 - 29,00 - 13,00 = 8378,10

Zaległości się porobiły. Napisałem dłuuuugą relację zaraz po powrocie, ale coś się spsuło i się nie wysłało. Zasmucony ogromem zmarnowanej pracy poszedłem spać;)
28.11.2015
Siwa Polana - Chochołowska - Wołowiec - Jarząbczy Wierch - Trzydniowiański Wierch - Dolina Jarząbcza - Dolina Chochołowska - Przełęcz Iwaniacka - Schronisko PTTK na Hali Ornak

Do
  • Odpowiedz