@wygolony_libek-97: Awionetka to takie dziennikarskie pojęcie na wszystko co ma śmigło ;)

W dużym uproszczeniu tak. Samolot z chowanym podwoziem i zmiennym skokiem ma po prostu dużo lepsze osiągi - stałe podwozie generuje duży opór, zaś regulacja śmigła pozwala na dokładniejsze operowanie mocą - mały skok ustawiasz do startu i lądowania, duży zaś na przelocie. Z perspektywy pilota to jedna wajcha więcej. Na zdjęciu masz jak wygląda kokpit takiego PA28R
y0ss4r14n - @wygolony_libek-97: Awionetka to takie dziennikarskie pojęcie na wszystko...

źródło: comment_1634132228mWrkV4wdpLjnY0xmMgoqG6.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
Skromny wikariusz na Podhalu, pracowity i lojalny sekretarz arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły, osobisty sekretarz papieża Jana Pawła II, biskup, kardynał, a także — człowiek kreujący się na kustosza pamięci świętego Karola Wojtyły.

Pozornie wszystko się zgadza, tyle tylko, że to jedynie fasada. Stanisław Dziwisz ma jeszcze co najmniej jedno oblicze. Trudno je dostrzec, bo obowiązuje dyskrecja. Omerta — jak się przyjęło tę specyficzną dyskrecję w kościele rzymskokatolickim od jakiegoś czasu określać.
Na szczęście są dziennikarze, którzy potrafią dotrzeć do choćby części prawdy, zdobyć zaufanie duchownych, w których jest jeszcze jakaś przyzwoitość i mają odwagę mówić o złych czynach i złych ludziach, dziennikarze umiejący wysłuchać i zweryfikować informacje od tych, którzy być może nie są wcale wiele lepsi, ale z sobie tylko znanych pobudek chcą upublicznić co najmniej wstydliwe fakty z życia mafijnej korporacji nazywającej się Kościołem Rzymskokatolickim.
"Don Stanislao" Marcina Gutowskiego to prawie monografia ciekawej i powszechnie znanej postaci duchownego, który — szczególnie w ostatnich latach życia papieża — wypracował sobie wyjątkowo mocną pozycję w Watykanie, a po jego śmierci wrócił do Polski, dosiadając, jak chyżego białego rumaka — kultu JPII. Szacunek, bałwochwalcze wręcz uwielbienie, jakim był i nadal jest darzony „polski papież” to dla St. Dziwisza jednocześnie miecz i tarcza. Wg niego, kiedy ktoś krytykuje kardynała, to właściwie atakuje Wojtyłę, kiedy nasz bohater czegoś potrzebuje, to nie można odmówić, bo przecież to na zbożny cel upamiętnienia dzieła Jana Pawła II. To oczywiście uproszczenie, ale historia opisana w książce wyraźnie pokazuje, że wikariusz Dziwisz bez Wojtyły byłby co najwyżej proboszczem na jakiejś prowincjonalnej parafii. Nie można zaprzeczyć, że miał (ma?) wiele cech, które świetnie służyły papieżowi. Nie da się jednak ukryć, że ma także takie, które służyły głównie grzesznemu człowiekowi — Stanisławowi Dziwiszowi. Wiecie, ile kosztuje relikwia I stopnia w postaci kropli krwi Jana Pawła II? Dysponuje nimi kardynał Dziwisz i nie kosztują nic. Dostaje się je w prezencie. Uhm, spytajcie tych, którzy się o taką relikwię starali.

Nie ma twardych dowodów, nie ma nagrań i zbyt wielu papierów (a przynajmniej do takich papierów nie ma dostępu, bo tajne — omerta instytucjonalna), jest jednak mnóstwo świadectw. Opowieści wyjątkowo do siebie podobnych i spójnych, z których wyłania się zupełnie inny obraz Don Stanislao, niż on sam stara się przedstawiać. Pamiętacie wywiad Piotra Kraśki, w którym na grzecznie zadawane rzeczowe pytania kardynał Dziwisz zachowywał się jak oskarżony, któremu adwokat doradził zaprzeczanie wszystkiemu i zasłanianie niepamięcią? Te jego „nie pamiętam”, „nic o tym nie wiedziałem” były tak żałosne, że oprócz słusznego oburzenia i szoku spowodowały wylew memów. Jeśli oglądaliście, to czy się czegoś dowiedzieliście? Śmiem wątpić. A książka Marcina Gutkowskiego odpowiada na te wszystkie pytania.
robert5502 - >Skromny wikariusz na Podhalu, pracowity i lojalny sekretarz arcybiskupa...

źródło: comment_1632584051QMoaP6NehN3wgrdsOdijwP.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach