Zczajcie to. Mam ostatni czas nasilenie zaburzeń lekowych/nastroju, np. napady smutku, lęku i beznadziei i płaczu. Ogólnie to mam całą litanię zaburzeń nie tylko psychicznych.
Pewnej nocy jakieś 2-3 tygodnie temu pociąłem sobie rękę nożem plus wypaliłem goracym spinaczem. 2 dni później zglaszam sie na SOR bo mam myśli samobójcze i nie mogę spać (cierpię na ciężki bezdech centralny). Odsyłają mnie do nocnej opieki. Tam gada ze mną lekarka (przez telefon, nie
#anonimowemirkowyznania
Czy jest jakiś lek SSRI czy inne cuda co potrafi całkowicie wytłumić potrzeby związkowe i seksualne? Jestem ponad 30 letnim niecałującym, nietrzymającym. Codziennie mam feelso sny z czasów młodości. Te feelsy potem wracają za dnia co mega utrudnia życie. Włączył mi się też jakby instynkt ojca bo mam mega feelsy, że nigdy dzieci nie będe miał i chciałbym to stłumić. Twarz mam solidne 1/10 więc zmiana obecnej sytuacji jest mniej możliwa