Adres znalazłem w jakiejś fanklubowej gazetce. Amerykańskie znaczki pocztowe o właściwych nominałach (sprawdziłem to w krakowskim konsulacie) zdobyłem na raty -- w sklepie filatelistycznym pod Bramą Floriańską i ze świątecznych kartek od dalekich krewnych, odklejając te nieostemplowane nad parującym czajnikiem. Przyozdobioną nimi kartkę pocztową wyjętą z albumu „Imagine" wrzuciłem do skrzynki i zająłem się bardziej przyziemnymi problemami