@Sultanat_Muszelki Najładniejsze bolidy były właśnie w latach 1988-1994, jak i też najlepsze ściganie oraz doznania słuchowe V12 i V10 coś wspaniałego. Choć w 88 były chyba jeszcze V6 to i tak ponoć lepiej brzmią niż obecnie. Jeden minus tamtych czasów to niski poziom bezpieczeństwa.
  • Odpowiedz
Jak widzę tu niektóre wypowiedzi dzbanów a propos brazylijskiego mistrza, to aż trudno nie zareagować..

Ludzie, najlepszym kierowcą F1 ever, też swego rodzaju "Jordanem" tego sportu jest Michael Schumacher. 7 mistrzostw świata - dwa w Bennetonie na początku kariery, pozostałe w Ferrari - w tamtym okresie dominacja tego duetu na torach F1. Pamiętajmy, że Michael nie miał lekko, bo walczył z takimi legendami jak m.in: Senna, Damon Hill, czy Fernando Alonso. Przypomnijcie sobie też niezapomniane pojedynki z lekko niedocenianym moim zdaniem Mikką Häkkinenem - piękne czasy.

Tytuły i dominacja, to bez wątpienia Schumi, szczególnie za czasów jego przygody z Ferrari. I słusznie, bo w swoim prime time był nie do rozjechania. Gdyby Jacques Villeneuve nie odebrał mu w Williamsie korony w roku 1997 przez głupi błąd Schumachera w GP Europy, to Michael miałby aktualnie 8. tytułów mistrzowskich.

Jeśli
meandyourmom - Jak widzę tu niektóre wypowiedzi dzbanów a propos brazylijskiego mistr...

źródło: comment_VTfznU7DKbp4Xofw2kxDButcYWK1gzEM.jpg

Pobierz
Oglądałem masę materiałów, filmów o nieżyjącym już niestety Ayrtonie, ale w dalszym ciągu trudno zdefiniować legendę Senny


Dlatego lepiej obejrzeć tamte wyścigi, ale to jest trudniejsze bo nuda straszna i zajmuje dużo czasu. Te wszystkie dokumenty i książki to tylko nadęty patos i fanatyzm a nie fakty.
  • Odpowiedz
"Samochód jest przedłużeniem jego kierowcy, jest przedłużeniem twojego ciała, ponieważ siedzisz w nim, mocno związany pasami bezpieczeństwa, jesteś jego częścią. I im bardziej potrafisz być i czuć się jego częścią, tym bardziej będziesz wrażliwy na jego akcje i reakcje i w ten sposób lepiej go wykorzystasz.
Jego karoseria przyjmuje pęd powietrza i uruchamia prawa aerodynamiki;
Siła konstrukcji jego nadwozia uchowa cię przed konsekwencjami wypadków;
Moc jego silnika wystrzeli cię naprzód;
Jego hamulce zatrzymają cię, kiedy uznasz to za konieczne;
Jego zawieszenie zamortyzuje nierówności oraz wibracje silnika, toru i opon;
@login_jest_zajety: Dużo patosu, zero konkretu czyli typowy Senna, zabrakło tylko wstawek o Bogu, przeznaczeniu, metafizycznych wizjach których doznaje za kierownicą. Chcecie coś ciekawego to macie tekst Jima Clarka o hamowaniu:

Tysiące zmagań amerykańskich dragsterów zademonstrowały dobitnie, jak niewielka jest różnica pomiędzy zdolnościami poszczególnych kierowców, w momencie gdy liczy się tylko operowanie pedałem gazu, a pojazdy są praktycznie jednakowe. Spowalnianie samochodu, w momencie, gdy zbliża się on do zakrętu jest rzeczą całkowicie odmienną. Dla mnie, hamowanie jest najważniejszym elementem techniki prowadzenia samochodu wyścigowego. Osobiście nie jestem zwolennikiem przestarzałem metody hamowania w linii prostej. Lubię wcześniej ściąć zakręt i ustawić samochód w odpowiedniej pozycji - nawet wtedy, gdy już zacząłem właściwe hamowanie. Dzięki tej technice stwarzam sobie fałszywy zakręt; wcześniej naciskam pedał gazu, a samochód pokonuje łukiem prawdziwy zakręt. Samochód pozostaje w pozycji tzw. dryftu, aż do momentu wyjazdu na najbliższą prostą.

Kierowca, który stopniowo pnie się w górę hierarchii profesjonalnego ścigania, bardzo szybko przekonuje się na własnej skórze, że hamowanie można rozpocząć zdecydowanie później, niż to sobie kiedykolwiek wyobrażał. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy pierwszy raz znalazł się w danym miejscu na torze.

Zdecydowana większość kierowców o średnim poziomie umiejętności hamuje nie tylko zbyt gwałtownie, ale zbyt długo. Tymczasem moment zakończenia hamowania jest równie ważny, jak chwila jego rozpoczęcia. Oczywiście istnieje realna groźba, że kierowca rozpocznie hamowanie zbyt późno, co podświadomie powoduje, że manewr ten jest wykonany zbyt gwałtownie w stosunku do potrzeb. W efekcie taka kombinacja spowalnia kierowcę i wpływa niekorzystnie na uzyskany czas.

Potwierdzenie mojej teorii można znaleźć w często spotykanej na torze sytuacji, w której kierowca uzyskuje bardzo dobry czas i jest proszony przez swój zespół o zwolnienie. Kierowca odpręża się, jedzie mniej agresywnie, a mimo tego nagle okazuje się, że uzyskuje praktycznie identyczny czas, a nawet poprawia go. W skrócie mówiąc, taki kierowca początkowo wkładał zbyt wiele wysiłku w proces hamowania, tym samym działając pośrednio na niekorzyść samochodu i samego siebie. Tor nie wymagał aż takiego poświęcenia, czego przykładem były późniejsze
  • Odpowiedz