Tokio, 20 marca 1995.
Gdy w poniedziałkowy poranek 33-letnia kobieta wsiadała do wagonu metra na stacji Ueno, nic nadzwyczajnego nie przykuło jej uwagi. Codzienna mieszanka społeczna: dzieci w wyprasowanych mundurkach śpieszące do szkół, kilkoro turystów jadących zapewne do niedalekiej Akihabary, mężczyzna trzymający pod pachą pękate wydanie dzisiejszego Tokyo Sports czy też rzesza pracowników sunących do swoich korporacyjnych biur w wysokich szklanych budynkach. Pomimo cały czas odczuwalnych efektów hucznie spędzonego weekendu, starała się skupić na czekających ją dzisiaj zadaniach podczas rozpoczętego niedawno stażu w galerii sztuki przy stacji Ginza.
Dopiero dwa przystanki później naszła ją myśl, że chyba tym razem przesadziła z weekendowym shōchū. W ułamku sekundy zaczęło jej być niebywale duszno, czym prędzej rozpięła kołnierzyk i wyprostowała przełyk ku górze. Gdy wydawało jej się, że jest bliska powstrzymania zawrotów głowy, ze zdziwieniem zauważyła podobne zachowania u współpasażerów. Kiedy na stacji Kodemmachō drzwi metra otworzyły się, kobieta wraz z innymi podróżującymi runęła bezwładnie na posadzkę peronu, a na chwilę przez zamknięciem powiek zdążyła zauważyć pomiędzy nogawkami garniturów wylatujący gwałtownie z wagonu mokry pakunek owinięty w dzisiejsze wydanie sportowej gazety.
Gdy w poniedziałkowy poranek 33-letnia kobieta wsiadała do wagonu metra na stacji Ueno, nic nadzwyczajnego nie przykuło jej uwagi. Codzienna mieszanka społeczna: dzieci w wyprasowanych mundurkach śpieszące do szkół, kilkoro turystów jadących zapewne do niedalekiej Akihabary, mężczyzna trzymający pod pachą pękate wydanie dzisiejszego Tokyo Sports czy też rzesza pracowników sunących do swoich korporacyjnych biur w wysokich szklanych budynkach. Pomimo cały czas odczuwalnych efektów hucznie spędzonego weekendu, starała się skupić na czekających ją dzisiaj zadaniach podczas rozpoczętego niedawno stażu w galerii sztuki przy stacji Ginza.
Dopiero dwa przystanki później naszła ją myśl, że chyba tym razem przesadziła z weekendowym shōchū. W ułamku sekundy zaczęło jej być niebywale duszno, czym prędzej rozpięła kołnierzyk i wyprostowała przełyk ku górze. Gdy wydawało jej się, że jest bliska powstrzymania zawrotów głowy, ze zdziwieniem zauważyła podobne zachowania u współpasażerów. Kiedy na stacji Kodemmachō drzwi metra otworzyły się, kobieta wraz z innymi podróżującymi runęła bezwładnie na posadzkę peronu, a na chwilę przez zamknięciem powiek zdążyła zauważyć pomiędzy nogawkami garniturów wylatujący gwałtownie z wagonu mokry pakunek owinięty w dzisiejsze wydanie sportowej gazety.
#niewiemjaktootagowac #afera #bekazpodludzi